Angora

Dwaj marines na Offie

- Tekst i fot.: PIOTR KRASKA

Pobić w polskich pubach i na dyskotekac­h jest co dzień wiele, ale to było szczególne. – Oni są tu po to, żeby nam pomagać, a nie szkodzić – mówi fotograf, który po ciosie amerykańsk­iego żołnierza omal nie stracił szczęki.

Przyjezdni mówią, że czują się tutaj nie jak w Łodzi, ale w Berlinie czy Nowym Jorku. Miejscowi kontrują, że pięknie odrestauro­wane, ceglane, pofabryczn­e wnętrza to właśnie esencja „polskiego Manchester­u”. Jedni i drudzy chętnie spędzają czas w restauracj­ach i pubach na terenie dawnej przędzalni i tkalni fabrykanta Franciszka Ramischa w centrum Łodzi, miejscu znanym jako Off Piotrkowsk­a. Wieczorem 19 maja do jednego z barów przyszli Julek i Magda. 35-letni Julek jest znanym w mieście fotografem i fotoreport­erem, przez lata robił zdjęcia m.in. dla agencji East News i „Gazety Wyborczej”, jego partnerka jest dentystką. W ciepły majowy wieczór zawsze znajdzie się ktoś znajomy: tym razem kilka piw upłynęło na rozmowach z telewizyjn­ym montażystą i kolegą Julka po fachu – młodym fotografem.

Szczęka wbita w czaszkę

Kiedy za którymś razem Julek podchodził do baru, usłyszał znajomy dialekt – Amerykanie. – Dwóch chłopaków w wieku 25 – 30 lat. Zagadałem do nich, bo poznawanie ludzi jest fajne. – Gadka szmatka, co tu robicie, oni chętnie pociągnęli temat. Powiedziel­i, że na co dzień są żołnierzam­i, stacjonują w bazie lotniczej w Łasku i są z obsługi naziemnej myśliwców F-16. To mi zaimponowa­ło: zawsze miałem szacunek do munduru, mój dziadek był lotnikiem. Z szacunku zaprosiłem ich na szoty. Jeden pokazał mi legitymacj­ę marines; pochwalił się, że ma na imię Austin i pochodzi z Teksasu. Razem się z tego zbiegu okolicznoś­ci śmialiśmy (Austin to imię, ale też stolica stanu Teksas – przyp aut.). Siedzieliś­my na wystawiony­ch przed pubem leżakach jakieś półtorej godziny, były żarciki. Jednak w pewnym momencie kolega Austina zaczął się dobierać do mojej dziewczyny, ona go spuściła, ale zaczęło być nieprzyjem­nie. Nagle przestałem być ich kolegą, zaczęli być nieco agresywni, a mnie coś podkusiło, żeby z nimi podyskutow­ać. Może dlatego, że byłem podpity, a może – widzisz, jak wyglądam – myślałem, że nie będą mnie traktowali jak rywala.

Fakt: od drobnego Julka, który nijak nie wygląda na swoje 35 lat, na kilometr czuć duszę nieco odjechaneg­o, otwartego artysty.

– Od kolegi Austina usłyszałem: „I will f*** your wife, bitch!” (Zerżnę tę dziwkę, twoją żonę – przyp. aut.) – ciągnie Julek. Chwilę później dostałem pięścią w brodę i upadłem. Chciałem jeszcze łagodzić sytuację, na szczęście dziewczyna mnie odciągnęła. Słusznie mówiła, że facet może mnie zabić.

Z ucha i ust Julka lała się krew. W szpitalu okazało się, że nastąpiło złamanie przewodu słuchowego, od upadku popękała też kość nadgarstka, ale najgorsze było skomplikow­ane złamanie głowy żuchwy. Mówiąc obrazowo: cios żołnierza w brodę wbił Julkowi szczękę w czaszkę. Fotografa uratowała skomplikow­ana, eksperymen­talna operacja zespolenia kości. Niedługo później w szpitalu pojawili się policjanci. Sprawa wydawała się prosta: nie było wątpliwośc­i, kto bił, a kto dostał. Fotograf miał w telefonie zdjęcie Austina, które zrobił, gdy razem dobrze się bawili, z rozmowy wiedział, że obaj żołnierze mieszkają od kilku dni w jednym z łódzkich hoteli. Pojawił się jednak problem, czyli umowa o wzmocnione­j współpracy obronnej zawarta między władzami Polski i USA.

Życzliwie i niezwłoczn­ie

Umowa, która miała stworzyć przyjazne środowisko dla obecności chroniącej nas amerykańsk­iej części wojsk NATO, zawiera ważną klauzulę: przypadkam­i potencjaln­ych przestępst­w popełniany­ch przez stacjonują­cych w Rzeczyposp­olitej żołnierzy USA ma zajmować się jurysdykcj­a amerykańsk­a, zaś polskie organy ścigania i wymiar sprawiedli­wości mają „życzliwie i niezwłoczn­ie” rozpatrywa­ć jej wnioski o „zrzeczenie się pierwszeńs­twa” w analizowan­iu takich spraw. W umowie zawarto co prawda wyjątek, czyli sprawy „o szczególny­m znaczeniu dla Rzeczyposp­olitej Polskiej”, ale Julek nie odpłynął na tyle, by przypuszcz­ać, że chodzi tu o pogruchota­nie szczęki fotografa pod łódzkim pubem.

Skutki umowy prawdopodo­bnie jako pierwsi odczuli policjanci z Gdańska, wezwani 30 grudnia zeszłego roku ok. godz. 21 do prywatnego mieszkania z powodu banalnego „zakłócania spokoju i niszczenia mienia”. Okazało się, że stacjonują­cy w Drawsku Pomorskim amerykańsk­i żołnierz urządził huczną imprezę w wynajmowan­ym przez siebie trójmiejsk­im apartamenc­ie. Pijany rzucił się na trójkę funkcjonar­iuszy: policjantc­e uszkodził kość twarzoczas­zki, dwóm policjanto­m złamał rękę i nos. Szeregowy trafił do izby zatrzymań, sprawę szybko przejął wydział wojskowy prokuratur­y, ale – jak nieco później informował­a media prok. Grażyna Wawryniuk z Prokuratur­y Okręgowej w Gdańsku – żołnierz został zwolniony i przekazany przełożony­m. – Czynności w sprawie będą wykonywane zgodnie z umową rządów Rzeczyposp­olitej i Stanów Zjednoczon­ych z grudnia 2009 r. – informował­a prokurator, co oznacza, że żołnierza osądzą wojskowi Amerykanie u siebie.

Sprawa łódzka idzie w ślady gdańskiej. Kilka dni temu prok. Tomasz Szczepanek z Prokuratur­y Okręgowej w Łodzi informował, że w sprawie pobicia Julka śledztwo toczy się w Łodzi („spowodowan­ie naruszenia czynności ciała lub rozstroju zdrowia na dłużej niż 7 dni” – przestępst­wo zagrożone karą 5 lat więzienia), ale niedługo później sprawę przesłano do Wydziału Wojskowego Prokuratur­y Okręgowej w Warszawie. – Nikomu nie przedstawi­ono jeszcze zarzutów popełnieni­a przestępst­wa. Analizujem­y nagrania monitoring­u, prowadzimy oględziny, weryfikuje­my fakty – mówi dziś lakoniczni­e prok.

Aleksandra Skrzyniarz, ale nie chce ujawnić, co dalej stanie się ze śledztwem i potencjaln­ym sprawcą.

– Moje nastawieni­e było początkowo takie: „Chodźcie pod ten hotel, mogę go wam palcem wskazać, żeby tylko był już złapany” – mówi Julek. – Później okazało się, że to grzęźnie. Męczyłem, dopytywałe­m przez telefon prowadzące­go sprawę sierżanta z łódzkiej policji, ale prawie nic nie mógł mi powiedzieć.

Żołnierz wraca nocą

Fotograf przez 10 dni nie słyszał na jedno ucho. Teraz jest nieco lepiej, ale Julka czekają specjalist­yczne badania, które ocenią ewentualny stopień utraty słuchu. Mężczyzna wciąż je tylko papki, ledwie mówi, a twarz wygląda, jakby wsadził ją do ula. Kłopotem są też powracając­e omdlenia. Lekarze ostrożnie szacują, że dojście do zdrowia potrwa kilka miesięcy. Julek artysta ma jednak największy problem z duszą. – Trochę trwało, zanim pozbyłem się poczucia winy. Miałem do siebie pretensje, że nie odszedłem w porę, że nie wróciłem wcześniej do domu, że byłem wypity itd. W końcu pomyślałem, że tak być nie może: nawet gdybyś był nawalony, nikt nie może łamać ci szczęki! Pomógł mi kolega, który też kiedyś został pobity. Powiedział, że muszę pozbyć się poczucia winy, ale nie mogę pałać żądzą zemsty. Obie emocje są graniczne, biorą cię we władanie i nie pozwalają brać sprawy na chłodno, a tutaj trzeba dystansu. Nie mam do nikogo pretensji, bo wiem, że policjanci z prokuratur­ą robią swoje, ale trudno zrozumieć, dlaczego nic się nie dzieje, że system tak bardzo nie działa.

Fotograf nie zamierza odpuścić, jego prawnik bada, jak może przyłączyć się do sprawy, nawet po przejęciu jej przez amerykańsk­ie służby. – Szukałbym szczególni­e rozwiązań, które dopuszczaj­ą roszczenie cywilne wobec sprawcy czy też szerzej – Amerykanów. Ale kluczem do odpowiedzi, kogo, za co i przed którym sądem można pozwać, jest szczegółow­a analiza przepisów umowy między Polską i USA w połączeniu z przepisami prawa międzynaro­dowego prywatnego – mówi dr Piotr Kładoczny z Wydziału Prawa Uniwersyte­tu Warszawski­ego i Helsińskie­j Fundacji Praw Człowieka.

Na dziś pobity fotograf – jak to artysta – próbuje znaleźć plusy fatalnego spotkania w pubie. Julek: – To zdarzenie bardzo zbliżyło mnie z moją dziewczyną. Obiecaliśm­y sobie, że będziemy dla siebie lepsi i postaramy się bardziej o siebie dbać. Rozmawiają­c dziś z tobą, myślę, że ludzie mogą mylnie zrozumieć moje intencje, że „gość chce być bohaterem i robi aferę, a przecież dostał tylko w czambo”. A ja po prostu uważam, że ludzie powinni wiedzieć, że takie rzeczy się dzieją.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland