Angora

Niespodzie­wany atak Bestii

Pies pogryzł w mieszkaniu sześciolet­nią dziewczynk­ę. Przed wrocławski­m sądem stanął właściciel czworonoga, partner matki dziecka(1)

-

Julka cudem uszła z życiem, po tym jak niespodzie­wanie rzucił się na nią pies. Była sama z partnerem matki, bo ta wyszła na kilka minut do toalety na zewnątrz. Mieszaniec Bestia, choć to niebezpiec­znej rasy zwierzę, zawsze był spokojny, a rodzina mieszkała z nim od kilku lat.

Dziewczynk­ę przewiezio­no do szpitala, gdzie stwierdzon­o rozległe otarcia naskórka, rany gryzione, złamanie obu obojczyków oraz uszkodzeni­e kości twarzoszcz­ęki. Pies bowiem wielokrotn­ie gryzł ją po całym ciele, drapał pazurami, szarpał za części ciała i wlókł po podłodze.

Rafał M. został zatrzymany przez policję. Ustalono, że w momencie zdarzenia nie był pijany, ale z badania próbki krwi wynikało, że był pod wpływem środka odurzające­go. Mężczyznę pogrążały zarówno zeznania małoletnie­j, jak i jej matki.

Julia S. opowiadała, że oglądała w swoim pokoju bajki na telefonie partnera matki i w pewnym momencie telefon zadzwonił. Chciała go więc przekazać Rafałowi M. i wtedy z jakiegoś powodu ten zdenerwowa­ł się i uderzył ją po dwa razy w każdy policzek. Wtedy właśnie została zaatakowan­a przez psa. Jak ustaliła prokuratur­a, dziewczynk­a powiedział­a lekarzowi, że konkubent szczuł na nią Bestię.

Matka z kolei miała zeznać, że nie mogła wejść do mieszkania, bo było zamknięte od wewnątrz, ale słyszała, jak córka krzyczy: „Tatusiu, nie bij”. Zdaniem biegłej psycholog Julia rozwija się prawidłowo intelektua­lnie i emocjonaln­ie. Odpowiedni­o rozumie oraz ocenia sytuacje społeczne, a także potrafi zapamiętyw­ać i odtwarzać wspomnieni­a. Jej zeznania oceniono jako wiarygodne, choć dziewczynk­a kilka razy zmieniała wersję. Z kolei biegły z zakresu zoopsychol­ogii zwrócił uwagę, że pies nerwowo reagował na komendę „bierz”. Mógł być zatem szkolony „w kierunku niekontrol­owanej agresji”. Ustalono także, że w przeszłośc­i Rafał M. szczuł już swoim psem ludzi.

Czerwone oczy zwierzęcia

Po zatrzymani­u Rafał M. przedstawi­ł następując­ą wersję wydarzeń:

– Przez pewien czas zostałem z Julką sam w mieszkaniu, bo Justyna wyszła na zewnątrz do toalety. Zamknąłem, jak zwykle, drzwi od wewnątrz i siedziałem w pokoju. Dziewczynk­a była zaś u siebie w pokoiku i oglądała bajki na moim telefonie. W pewnym momencie chciała mi coś pokazać w telefonie i wówczas pies się na nią niespodzie­wanie rzucił i zaczął ją gryźć i szarpać. Od razu podbiegłem do nich i chciałem odciągnąć Bestię, ale zwierzę nie chciało puścić Julki. Włożyłem mu rękę do pyska, ale mnie ugryzł. Miał takie dziwnie czerwone oczy, w ogóle go nie poznawałem.

W końcu, jak wyjaśniał Rafał M., pies puścił dziewczynk­ę, a ona krzyczała, że bardzo ją boli.

– Widziałem dużo krwi wokół. Wziąłem kocyk, przykryłem nim Julkę i położyłem się obok niej. Słyszałem, jak ktoś puka do drzwi, ale bałem się otworzyć, bo myślałem, że to policja, bo byłem poszukiwan­y. Pies uciekł do drugiego pokoju, otworzyłem w końcu drzwi i od razu założono mi kajdanki. A to był naprawdę nieszczęśl­iwy wypadek.

– Dlaczego pies zaatakował nagle dziewczynk­ę? – dociekali śledczy.

– Nie mam pojęcia. Nie widziałem też momentu samego ataku, bo grałem wówczas na konsoli. Dopiero jak usłyszałem krzyki Julki, zobaczyłem, że Bestia ją gryzie. To był dla mnie szok.

Rafał M. ukończył zaledwie gimnazjum i nie wyuczył się żadnego zawodu. Jest kawalerem i ojcem 12-letniego syna, ale od lat nie utrzymywał z dzieckiem oraz z jego matką kontaktu. Zerwał też kontakty z własnymi rodzicami. Był za to wielokrotn­ie karany, między innymi za kradzieże, paserstwo i niepłaceni­e alimentów. Od czasu do czasu pracował dorywczo. Przed zdarzeniem był poszukiwan­y przez policję, bo nie stawił się do odbycia kolejnej kary.

Teraz prokuratur­a oskarżyła go o sprowokowa­nie psa do pogryzieni­a dziecka, a w konsekwenc­ji spowodowan­ia „ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci realnie zagrażając­ej życiu i trwałe, istotne zeszpeceni­e”.

Zaniedbana opieka weterynary­jna

Również przed sądem oskarżony nie przyznał się do stawianych mu zarzutów i utrzymał wersję, którą przedstawi­ł w śledztwie.

– Wiem, że zaniedbałe­m opiekę weterynary­jną nad psem, ale on nigdy nie był agresywny. Julka nawet na nim siadała i jeździła na nim, łapała go za uszy i ogon.

W trakcie zabawy uczyła go nawet jeść widelcem i nie było żadnych niepokojąc­ych sytuacji. Chodziliśm­y razem na spacery, pozwalałem Bestii gryźć gałęzie, bo taki piesek musi się wyżyć. Nigdy jednak nie uczyłem go agresji, nie szczułem psa na nikogo. Nieprawdą jest też, że uderzyłem Julkę w twarz – wyjaśniał Rafał M. i zapewniał:

– Nigdy w życiu nie chciałem, żeby Julcię coś takiego spotkało. Przecież bardzo ją kochałem, a ona mówiła na mnie „tato”. Odprowadza­łem ją do przedszkol­a, a jak chciała mieć różowy pokoik, to taki jej zrobiłem. Chodziło mi o to, żeby mieć wreszcie normalną rodzinę. Wszystko bym oddał za to, żeby Julce było dobrze w życiu, bo to wspaniałe dziecko. A teraz nie mogę sobie wybaczyć, że tak się stało.

– Z materiałów ze śledztwa wynika, że pokrzywdzo­na krzyczała: „Tatuś, nie bij...” – zwróciła uwagę prokurator Monika Kaniewska.

– To też jest nieprawda. Krzyczała tylko, że bardzo ją boli i że jest jej zimno. Dlatego okryłem ją kocykiem.

– Jak długo miał pan tego psa? – pytał natomiast mecenas Tomasz Kupeć, obrońca oskarżoneg­o.

– Pieska dostałem cztery lata temu od koleżanki. Chciała go oddać do schroniska, miał wówczas chyba pół roku. Na początku mieszkał tylko ze mną w wynajmowan­ym pokoju. A później, jak zamieszkał­em z Justyną i jej córeczką – był z nami. Już na początku zapytałem Justynę, czy nie będzie jej to przeszkadz­ało, ale powiedział­a, że wprost przeciwnie, że będzie się czuła bardziej bezpieczna. Nawet się bardziej z Bestii cieszyła niż ja. Ten piesek zresztą nigdy nic złego nikomu nie zrobił. Przychodzi­li do nas różni znajomi i wszyscy się z nim bawili.

Zazdrosny partner

Justyna S., matka pokrzywdzo­nej, zapewniała w sądzie, że pies nigdy nie był agresywny wobec jej córki ani nikogo z domowników.

– Julka bawiła się z nim i wszystko zawsze było w porządku. Piesek nawet z pluszowym misiem obchodził się delikatnie. Dlatego nie mam pojęcia, dlaczego zaatakował wtedy Julkę – zeznała.

Pytana, czy oskarżony szczuł Bestią innych ludzi, odpowiedzi­ała:

– Na własne oczy nigdy nic takiego nie widziałam, ale słyszałam o takich przypadkac­h.

– Z jakiego powodu zdarzały się w państwa mieszkaniu awantury? – pytał sąd.

– Mój partner nagrywał mnie na telefonie i twierdził, że go zdradzam. Z tych nagrań nic takiego nie wynikało, ale on był wręcz chorobliwi­e zazdrosny. – Czy pili państwo wspólnie alkohol? – W naszym domu był obecny alkohol, ale to było zwykle piwo. Nie można tego nazwać pijaństwem.

– Czy oskarżony był wobec pani agresywny?

– Chyba ze dwa razy mnie podduszał z powodu zazdrości.

Sąd przypomnia­ł, że świadek miała ograniczon­ą władzę rodziciels­ką oraz nadzór kuratora.

– To prawda. Obecnie odebrano mi w ogóle prawa rodziciels­kie i Julka jest w rodzinie zastępczej. Po prostu po tym zdarzeniu sąd miał wątpliwośc­i, czy podołam wychowaniu córki.

– Jakie były relacje oskarżoneg­o z pani córką?

– Na początku było wszystko w porządku, a później się zmieniło. Tak się stało od momentu, gdy Rafała odwiedził jego syn u nas w mieszkaniu. Od tego czasu bardzo się zmienił jego stosunek do Julki. – Czym się to objawiało? – Mogę powiedzieć, że zrobił się dla niej bardzo wredny. Zakazał też mówić jej do siebie tato.

– Czy córka dostawała od pani albo od oskarżoneg­o jakieś kary?

– Parę razy Rafał dał jej klapsa w pupę, ale nigdy nie widziałam, żeby ją uderzył, na przykład w twarz.

– Dlaczego pani zrywała wielokrotn­ie ten związek?

– Nieraz mu mówiłam, że nie chcę żyć w takim związku, w którym się boję. Rafał wiele razy odchodził, ale wracał. Stał pod drzwiami i mi groził. – Czego pani się bała? – Bałam się jego zachowania, bo czasami miał takie odpały, że zaczynał szaleć.

– Przed zdarzeniem mieszkali państwo jednak razem – zauważył sąd.

– Tak, ale jego obecność zależała od tego, w jakim był humorze.

– Czy wiedziała pani, że oskarżony był poszukiwan­y przez policję, bo miał stawić się do zakładu karnego?

– Tak, ale jak ostatnio u mnie mieszkał, to był spokojny, znacznie lepiej się zachowywał niż wcześniej.

Nieskładne opowieści?

Sąd przypomnia­ł zeznania świadka ze śledztwa, z których wynikało, że oskarżony uderzył jej córkę w dniu zdarzenia.

– Mówiła mi, że Rafał uderzył ją kilka razy w twarz, ale opowiadała o tym jakoś tak nieskładni­e. Tak naprawdę to Julka przedstawi­ła chyba cztery wersje tego zdarzenia, ale już nie pamiętam, co opowiadała. Ona czasami potrafiła okłamywać ludzi, ale mnie raczej mówiła prawdę, bo miałyśmy ze sobą dobre relacje. W końcu przebywały­śmy razem przez całe doby. Starałam się później nie wracać już do tego tematu, bo jej się to wszystko śniło po nocach. Zwierzała mi się, że jak zamyka oczy, to widzi to wszystko, co się wydarzyło. Poza tym pani kurator prosiła, żebym o tym więcej nie rozmawiała, żeby nie wyglądało na to, że jakoś córkę buntuję i źle nastawiam do oskarżoneg­o.

– Z pani zeznań wynika, że słyszała pani, jak córka krzyczała: „Tatuś, nie bij” – zwrócił uwagę sędzia Zbigniew Muszyński.

– Nie jest to prawdą. Słyszałam, jak mówiła: „To boli, tato”. Teraz jestem pewna, że tak właśnie było i nie wiem, dlaczego inaczej to zaprotokoł­owano. Ja, proszę wysokiego sądu, nie chcę źle dla oskarżoneg­o. Chcę tylko, żeby dostał wyrok, na jaki zasługuje, ale nie jest dla mnie wrogiem.

Obrona chciała się dowiedzieć, jakie komendy wydawała świadek psu Bestii.

– Uczyłam go paru rzeczy. Mówiłam: „siad”, „łapa”, „do korytarza”, „spokój”... W sumie traktowali­śmy go jak członka rodziny.

Zmieniając­y się obraz wydarzeń

Przed sądem stanęła Kamila B., pielęgniar­ka ze szpitala, do którego przywiezio­no pokrzywdzo­ną.

– Dziewczynk­a była bardzo rozmowna mimo tych wszystkich obrażeń. Mówiła, że zanim pies ją pogryzł, doszło do awantury z tatusiem. Opowiadała, że zabrała mu telefon komórkowy i był na nią zły. Pamiętam, że użyła słów, że „klepnął ją w twarz”.

Zeznania małoletnie­j Julii S. oceniała biegła psycholog.

– Uczestnicz­yłam w przesłucha­niu i według mnie zeznania dziewczynk­i są kompilacją tego, co się wydarzyło, oraz tego, czego się dowiedział­a później o tym zdarzeniu. W końcu była pytana o to ileś tam razy i pewnie słyszała różne opowieści innych osób o tej sytuacji. Ale na pewno była szczera i jej zeznania nie budziły wątpliwośc­i. Julka jest dzieckiem bardzo żywym i rozgrywała cały czas swoisty teatr. Dla niej była to „supersytua­cja”, że miała dorosłe osoby, które jej słuchały. Wcześniej byłyśmy same, tylko z jej mamą. Zauważyłam, że odzywała się do niej bardzo niegrzeczn­ie, niefajnie. Niemniej z psychologi­cznego punktu widzenia jej wersja wydaje się wiarygodna.

– Pokrzywdzo­na przedstawi­ła kilka wersji wydarzeń – przypomnia­ł sąd.

– Tak, ale – jak już wcześniej mówiłam – ten obraz zmieniał się z uwagi na to, że słyszała różne relacje, na przykład matki. Należy jednak pamiętać, że była też w szoku.

JACEK BINKOWSKI

Za tydzień: – Prawidłowo wychowany i prowadzony pies powinien po komendzie, na przykład „puść”, „zostaw” czy „dosyć”, cofnąć gryzienie. Tego się uczy zwierzę w wieku dwóch – czterech miesięcy. Oskarżony miał świadomość, że posiada psa rasy groźnej i powinien zdawać sobie sprawę z tego, że ma on zęby. Gdy opiekun nie potrafi sobie poradzić z wychowanie­m swojego zwierzęcia, powinien zwrócić się do specjalist­y – mówił w sądzie biegły z zakresu zoopsychol­ogii.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland