Nikogo nie zostawimy bez pomocy
Niezwykłe bywają ścieżki przeznaczenia, które zawiodły chłopca z niedużej kaszubskiej miejscowości niedaleko Gdańska aż tutaj. Kiedy Hubert był dzieckiem, uwielbiał urywać się do pobliskiego lasu na poszukiwanie śladów sarnich racic, śladów jeleni i dzików czy drobniutkich lisich tropów. A zresztą zwierzęta podchodziły czasem niemal pod sam jego dom! Zamierał wtedy przy oknie, obserwując z wypiekami na twarzy te pełne gracji zwierzęta. – Podziwiałem je, kochałem, ale też bardzo cierpiałem, kiedy działa się im krzywda – wspomina (...). Jak to się stało, że w wieku zaledwie 22 lat kieruje jedną z największych w kraju fundacji niosących pomoc ludziom i zwierzętom? – Zawsze byłem wiercipiętą, nie potrafiłem usiedzieć w miejscu – odpowiada z uśmiechem. Pomoc dzikim zwierzętom to główna działalność SJRW. Lecz nie tylko. Fundacja zajmuje się też tymi udomowionymi, jeśli dzieje się im krzywda. Patrol interwencyjny odebrał już dziesiątki psów głodujących, na zbyt krótkich łańcuchach, kotów, nad którymi ktoś się pastwił, zaniedbanych chomików, a nawet małpek (...). Bo my, choć z powodu kryzysu w Ukrainie znaleźliśmy się na skraju zapaści finansowej, nikomu nie odmówimy pomocy. Ani zwierzęciu, ani człowiekowi.