Medytacja nad woluminami
Brzmi to niewiarygodnie, ale nie tylko my szukamy pewnych cennych woluminów. Bo książki naszych marzeń również nas szukają i wcześniej czy później nas odnajdą!
Na brak miejsca cierpią nie tylko bibliofile czy kolekcjonerzy, ale i państwowe biblioteki. Oto w pewnej instytucji całkiem legalnie pozbywano się tak zwanych dubletów, a wśród nich znalazł się Słownik języka polskiego pod redakcją Witolda Doroszewskiego.
Medytowałem wzorem duńskiego księcia Hamleta nad tymi wspaniałymi opasłymi woluminami:
– Gdybym miał więcej miejsca, gdybym był młodszy, gdybym... Likwidator biblioteki spojrzał na mnie krzywo: – Albo bierze pan, albo wyrzucamy. No cóż, stałem się posiadaczem jednej z wymarzonych książek.
Po półwieczu szperania, węszenia, tropienia papierowych skarbów mógłbym powiedzieć już, że właściwie mogę mieć prawie każdą książkę, o której marzę. A potem przyznać, że obiekty pożądania stoją od dość dawna na półkach mojej biblioteczki.
Byłby to jednak powód do niepokoju, a może i rozpaczy, bo przecież żyjemy, dopóki czegoś szukamy. Odpowiadam więc zwykle tak, jak pewien łódzki antykwariusz, który pytany, co kupiłby najchętniej, mówił otwarcie: – Biblię Gutenberga kupię zawsze. Niewtajemniczonym wyjaśniam, że chodzi tu o najcenniejszą albo jedną z najcenniejszych książek świata i na pewno nie można jej kupić w najbliższej księgarni czy antykwariacie. Jest to poza tym starodruk imponujących rozmiarów, jednak ewentualnych ofiarodawców mogę zapewnić, że w moim ciasnym mieszkaniu dla Biblii Gutenberga zawsze znajdę miejsce...
Autor jest profesorem w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, historykiem literatury, prozaikiem i eseistą.