Jak zatrzymać inflację
Nie tak dawno obejrzałem w TV Polsat rozmowę na aktualny gorący temat inflacji w Polsce. Redaktor prowadzący zapytał rzecznika rządu Piotra Müllera: „A może by zamrozić ceny benzyny i oleju napędowego, tak jak zrobili to Węgrzy?”. Rzecznik (nie musi się znać na mechanizmach gospodarki rynkowej) zwalił winę na wojnę w Ukrainie i tak elegancko uniknął odpowiedzi, podobnie jak wielu innych polityków wysokiej rangi.
Przeżyliśmy już w Polsce zamrożenie cen paliw płynnych w 1996 r. Wyjaśnijmy dla przypomnienia, co z tego wynikło.
Ceny maksymalne państwo stosuje dla ochrony poziomu życia mieszkańców. Jeżeli wyznaczy ich wysokość poniżej punktu równowagi rynkowej w danej branży (punkt przecięcia krzywej popytu i krzywą podaży), to perturbacji na rynku, przy dotychczasowych dochodach ludności, nie będzie. Ale w przypadku, gdy zatwierdzi się ceny powyżej punktu równowagi, jaki ustaliłby się swobodnie przy rosnących cenach, to dojdzie do zaburzeń. Kiedy wzrosną znacznie ceny podstawowych surowców, np. ropy naftowej, to zwiększą się jednostkowe koszty produktu finalnego, a z nimi zwiększy się cena zbytu. Producenci zaoferują droższy towar. Handlowcy (hurtownicy i detaliści), po doliczeniu należnych im marż, stwierdzają, że musieliby dla utrzymania rentowności wyjść ponad cenę maksymalną, a tej im przekroczyć nie wolno. Nie przyjmują zatem wyrobów od producentów. Równowaga rynkowa w branży nie może się ustalić, podaż nie dorównuje popytowi, gdyż narzucona przez państwo cena jest dla sprzedawców nieopłacalna. Tak też stało się w Polsce w IV kwartale 1996 roku, kiedy z powodu ceny maksymalnej zabrakło paliwa na stacjach benzynowych.
Czy jest jakieś inne wyjście po zamrożeniu cen? Państwo może ingerować w gospodarkę rynkową i wyznaczyć ceny maksymalne, a jednocześnie utrzymać równowagę na rynku, jeśli uruchomi dotacje dla wytwórców, by pokryć im przyrost kosztu jednostkowego. Wtedy zaoferują oni swoje wyroby po niższej cenie, np. po dotychczasowej. MARIAN SKRZYPEK, Rzeszów (adres
do wiadomości redakcji)