Praworządność przegrywa z polityką
Ursula von der Leyen, forsując przyjęcie polskiego Krajowego Planu Odbudowy, położyła na szali reputację Unii Europejskiej.
Unia nie ma obecnie narzędzi, by zmusić Polskę do wdrożenia zaległych reform –
twierdzi niemiecki komentator w Brukseli.
Aż pięciu członków Komisji Europejskiej uznało układ z PiS za zbyt ryzykowny, a warunki zawarte w KPO za niewystarczające, by polski rząd przeprowadził poważne zmiany w sądownictwie, będące warunkiem uruchomienia środków z Funduszu Odbudowy. Jak donosi „Politico”, wśród przeciwników porozumienia z Warszawą było nawet trzech wiceprzewodniczących KE – Holender Frans Timmermans, Dunka Margrethe Vestager i Czeszka Věra Jourová. Ta ostatnia, wraz z komisarzem ds. sprawiedliwości Didierem Reyndersem i komisarz do spraw wewnętrznych Ylvą Johansson, wysłała do swojej szefowej listy wyrażające duże zaniepokojenie jej decyzją. Najgłośniej protestował Timmermans, oświadczając, iż nie zgadza się, by porządek prawny Unii był dostosowywany do rzeczywistości politycznej. Z kolei Jourová ostrzegła Komisję, że straci ona wiarygodność, jeśli przekaże pieniądze, podczas gdy polskie władze nie zrealizują zapisów umowy.
Mimo oporu komisarzy Ursula von der Leyen przepchnęła projekt i przypieczętowała go wizytą w Warszawie. Później stanęła przed Parlamentem Europejskim, gdzie została bezlitośnie skrytykowana. Dwoje parlamentarzystów, Belg Guy Verhofstadt i Holenderka Sophia in ‘t Veld, zagroziło nawet wotum nieufności, które mogłoby zmusić całą Komisję do rezygnacji. – Pozwólcie mi powiedzieć bardzo jasno – uspokajała przewodnicząca KE. – Wiem, że niektórzy z was są sceptyczni, ale zapewniam, że żadne pieniądze nie będą wypłacone, dopóki nie zostaną wprowadzone w życie reformy polskiego sądownictwa. Po tym wystąpieniu bojowy nastrój europosłów nieco osłabł, choć Zieloni nie omieszkali podkreślić, iż mają wszelkie środki, by pociągnąć komisarzy do odpowiedzialności. Dlaczego, zawierając układ z PiS, Ursula von der Leyen położyła na szali reputację własną i całej Komisji? Uzasadnienie jest oczywiste – pisze „Die Tageszeitung”. – Polska to jeden z krajów, które do tej pory przyjęły najwięcej uchodźców z Ukrainy. Warszawa jest też istotna w kwestii dostaw broni do sąsiadów. Teraz, gdy chodzi o stworzenie wspólnego frontu przeciwko Rosji, Warszawa nagle podąża mniej więcej w tym samym kierunku co Bruksela – nie bez znaczenia, biorąc pod uwagę sytuację wojenną w Ukrainie i presję, by działać jako jedność w Europie.
Niemiecka prasa nie szczędzi gorzkich słów autorce porozumienia z Prawem
i Sprawiedliwością. Zbyt szybko utorowała drogę dla miliardowej pomocy dla Polski, rezygnując z najsilniejszej karty przetargowej w sporze o niezależność sądownictwa – twierdzi „Sueddeutsche Zeitung”. Natomiast „Die Tageszeitung” wątpi w czyste intencje PiS. Do Polski może teraz popłynąć nawet 36 mld euro z funduszu rozwojowego, bo narodowo-populistyczna partia rządząca postanowiła wrócić na ścieżkę rządów prawa – rzekomo Izba Dyscyplinarna, rdzeń kontrowersyjnej od lat reformy sądownictwa oraz wypróbowany i przetestowany sposób karania lub odwoływania niechcianych politycznie sędziów, ma zostać zlikwidowana. Jednak nie jest jeszcze jasne, co zajmie jej miejsce. W końcu może się okazać, że ustępstwo PiS jest tylko kosmetyczne. Ursula von der Leyen prowadzi grę wysokiego ryzyka – mówi brukselski korespondent Deutschlandfunk Peter Kapern. – Rząd PiS zneutralizował niezależnych sędziów i powierzył wybór nowych sędziów posłusznym żołnierzom partyjnym. Zaś te nieliczne reformy, które ogłosił teraz z powodu braku pieniędzy, a nie z powodu lepszego rozeznania, są niejasne i wciąż dalekie od wdrożenia. Nic dziwnego, że wielu posłów do Parlamentu Europejskiego ma tylko jedno w zanadrzu dla tego rządu: straszliwą nieufność! Jeśli plan von der Leyen się powiedzie, rozwiąże jeden z najtrudniejszych konfliktów, lecz jeśli poniesie fiasko, jej wizyta w Warszawie przejdzie do historii jako dzień, w którym Unia poddała się w walce o praworządność.