Mistrz podwyżek
Targowiska w Stambule pełne są ludzi szukających okazji. Gospodynie domowe porównują ceny kapusty, kucharze targują się o pęczki pietruszki, by wreszcie wyciągnąć z kieszeni zwój banknotów, których wartość wciąż spada. Inflacja w Turcji wynosi 73,5 proc., ale wzrost cen żywności jest większy. Menemen na śniadanie je jajecznicę z pomidorem, cebulą i smażoną zieloną papryką. W ciągu ostatniego roku koszt jego posiłku zwiększył się o 132 proc. Didem, właścicielka restauracji w centrum Stambułu, usunęła z menu ośmiornice i kalmary. Nikogo już nie stać na owoce morza. Ograniczyła też liczbę dań z bakłażana, bohatera inflacyjnych dowcipów i memów, nazywanego „mistrzem podwyżek”. Ukochana żywność Turków znika z rynków i sklepów, bo sprzedawcy nie nadążają za zmianami cen. Duże sklepy zainwestowały w cyfrowe metki, elektroniczne ekrany, które można zaktualizować jednym kliknięciem myszki, a ci, których na elektronikę nie stać, podwyższają „na oko”, dopisując do rachunku nawet po parę procent dziennie. – Zapłaciłem 1000 lirów za prąd tylko za te dwie maszyny – wścieka się sklepikarz Mehmet Aslan, wskazując na lodówki z artykułami spożywczymi. – Kupcy wymyślają ceny – mówi. – Za słoik miodu mógłbym zażądać 400 lirów, 500 lirów i nikt by nie zauważył oszustwa. Mustafa Kafadar, stojąc za ladą piekarni w robotniczej dzielnicy Stambułu, widzi przez okno pomarańczowo-biało-niebieskie sztandary Partii Sprawiedliwości i Rozwoju prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana. Kafadar podjął pracę, gdy emerytura nie wystarczała mu na podstawowe potrzeby, ale nie czuje się bogatszy. – Wszystko jest bardzo drogie. Po zakupie niezbędnych rzeczy i opłaceniu rachunków nic nie zostaje. Zapytany, kto jest za to odpowiedzialny, chichocze ponuro: – Nie ja, nie ty, nie ktoś z ulicy, więc kto? – zerka w stronę okna. Erdoğan w ciągu ostatnich dwóch lat zwolnił trzech prezesów banków centralnych i zdegradował szefa urzędu statystycznego. Nie wierzy w tradycyjną ekonomię, tylko w islam. Zamiast podwyższać stopy procentowe, obniża je, twierdząc, że wysokie odsetki są formą lichwy. – Mamy taki kryzys, że podstawowe potrzeby stały się luksusem – mówią politycy opozycji. – Co mogą zrobić ludzie? Czy powinni popełnić samobójstwo? Jeden z posłów partii Erdoğana wezwał społeczeństwo do walki z inflacją poprzez zmniejszenie ilości jedzenia. (EW)