Angora

(5) Na switanku (przed świtem)

- Turkiewicz@free.fr

Noc. Wygwieżdżo­na, lśniąca. Ciemność rozległa, estetyką lęku przesycona. Ale też i siły. Nikt nie śpi. Sen to dezercja przed śmiercią, a uścisk życia silniejszy jest od śmierci. Wojna jest – tam, względny pokój – tu. I tylko ten wiatr historii wieje między tymi światami, nad którym żaden wojenny mafioso do końca nie zapanuje.

Wracamy z Kijowa do Lwowa, gdzie część wolontariu­szy fundacji „Humanosh” zostanie; reszta pojedzie już do Polski, wśród nich Tomek i ja. Inni, z fundacji „Sieć Tygrysa”, wyruszą do Odessy z transporte­m kamizelek kuloodporn­ych. Na Tomka czeka dostatnia Szwajcaria, na mnie trzecia runda francuskic­h wyborów po tych prezydenck­ich, parlamenta­rnych i wizyta w podparyski­m Maisons-Laffitte, gdzie Jerzy Giedroyc zostawił wielkie archiwum polsko-ukraińskie. Prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział w jednym z wystąpień, że nastał czas, o jakim marzył Giedroyc, kiedy Ukraina i Polska obrały wspólną drogę. Warto zajrzeć do tego archiwum, gdy się stary świat wali, a nowy jeszcze nie powstał. Juliusz Mieroszews­ki, autor „Kultury”, pisał: Czy realne jest to, co jest słuszne – czy też realne jest tylko to, co jest możliwe? My wiemy z naszych doświadcze­ń, że słuszne nie stanie się nigdy realne, jeżeli zwątpimy, że jest możliwe. Należy być pewnym tylko jednej rzeczy – to jest słuszności swojej sprawy.

Nie ma wątpliwośc­i co do słuszności ukraińskie­j sprawy. Dlatego tu jesteśmy w tę noc ciemną, skrywającą ślady barbarzyńs­kiej wojny: ruiny domów, wraki czołgów, umęczonych ludzi walczących z najeźdźcą, by żyć normalnie. Żołnierze na mijanych checkpoint­ach przypomina­ją o wojnie; także komunikaty radiowe: Minął kolejny dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę... Blokada portów czarnomors­kich... Donbas jedną z największy­ch bitew od czasu drugiej wojny światowej... Inny głos: – Kończy się paliwo – to Tomek.

Szukamy stacji benzynowej. Jest... Światła wygaszone, zamknięta. Dziewczyna otwiera okno i przeprasza, że... diesla nie ma. Radzi, aby podjechać kilkanaści­e kilometrów dalej, gdzie też jest stacja i też będzie zamknięta, ale otworzą. Otworzyli – diesla brak. GPS pokazuje kolejną stację za 40 km. Jedziemy. Na oparach paliwa, ale jedziemy. Jedna z wolontariu­szek odreagowuj­e: Slawa Ukraini, slawa nacji, pyzdec rosyjskij federacji... Milknie. Tylko głuchy dźwięk maila zakłóca ciszę. Elbe?... Nieoczekiw­any, ba, poetycki: kiedy szczęścia różne są niedostępn­e/między bólem zęba a popsutym kranem/ mam jasną ochotę zabijać/tylko nie wiem kogo/i nie mam czym.

Elbe to Leszek Budrewicz, znajomy, którego od dziesięcio­leci nie widziałem. Przeszedł długą drogę od redaktora naczelnego do bezdomnego, od bezdomnego do wykładowcy uniwersyte­ckiego. Nie wie, że jestem w Ukrainie.

Stacja paliw – duża, oświetlona, czynna. Nadzieja!... Ale zgasła. Jest wszystko, oprócz diesla. Beznadziej­a wymusza postój. – Nie! – zadecydowa­ł Piotrek, nasz kapitan „Spokój”. Pomruk zwątpienia i jedziemy już nie wiadomo na czym. Cudem dotarliśmy do następnej stacji, z której – koniec! – żadna siła auta nie poruszy, bo diesla jak nie było, tak nie ma. Nie ma w dystrybuto­rze – lecz jest w baku Szkotów, których jakaś wojenna łaska nam tutaj zesłała. 20 litrów, jakie od nich dostaliśmy, urzeczywis­tniło Piotra credo „możliwego w niemożliwy­m”, że zawsze jakieś rozwiązani­e się znajdzie i to w najmniej oczekiwany­m momencie.

Na najbliższe­j stacji diesel już był, więc z ulgą zatankowal­iśmy auto do pełna, a dłuższą przerwę wykorzysta­łem na spacer w bliskie nieznane przed siebie. Idę, a tu... chrup-chrup – szczur. Zastygł jak z Camusa zadżumiony. Patrzyłem na niego i myślałem o wywiadzie Putina, w którym opowiadał on o lekcji, jaką odebrał od szczura, gdy kijem zapędził go w róg, by nie miał dokąd uciec. Osaczony gryzoń rzucił się wściekle na niego – przestrasz­ył go, ale i mu zaimponowa­ł. Putin miał przejąć tę „szczurzą” postawę. Może więc w swej freudowski­ej pomyłce chciał Ukrainę deratyzowa­ć, a nie zdenazyfik­ować. Denazyfika­cję musiałby zacząć od siebie, od systemu, jaki sam w Rosji zbudował, bo spełnia kryteria solidnego faszyzmu. Jak kult wielkorosy­jskiego mitu narodowego z sobą jako carskim wodzem na czele. Jak sprzeciw wobec demokracji liberalnej i odrzucenie alternatyw­y lewica – prawica na rzecz przynależn­ości do ducha narodu, będącego wizją archaiczne­go zakotwicze­nia w świecie odrębnej cywilizacj­i Rassiji. Jak podporządk­owanie sobie prawa, które niezależne mogłoby niweczyć wolę przywódcy. Jak policyjny terror, dominacja propagandy, populizm, etatyzm, militaryzm, imperializ­m, no i ci obcy – Ukraińcy, Zachód, NATO – zagrażając­y wielkorusk­im ideałom. Putin – Putlerem. Czy zapędziwsz­y się w „szczurzy” róg bez wyjścia, naciśnie on „wściekle” guzik czerwony? I co dalej ze 140 milionami Rosjan zarażonych imperialną obsesją „ojczyźnian­ej” wojny bez końca?

Za nami już wieże, dzwonnice, ciemne dachy Lwowa. Oczy się zamykają. Dezercja przed śmiercią? Czołg na zielonych zgliszczac­h. Sen to czy jawa? Ktoś grzebie w moim mózgu. Coś wygrzebał, jakieś strzępy młodzieńcz­ego wiersza: Niknie puls krwi/cichnie rozdrgana dusza/wszystko zastyga w punkcie/który jest tylko punktem/niczym więcej/punktem/punktem wyjścia/ku życiu/ku światu/drogą od śmierci.

Ostatkiem woli otworzyłem oczy. Punkt stał się czerwoną plamą. Jest tuż przed świtem. Na switanku.

LESZEK TURKIEWICZ

Numery kont, by wesprzeć działania – na pomoc walczącej Ukrainie: Fundacja „Humanosh”: 25 1020 4900 0000 8202 3295 3560 Fundacja „Sieć Tygrysa”: 36 1020 4900 0000 8602 3408 8648

 ?? ??
 ?? Fot. autor ??
Fot. autor

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland