FOTO KAMIONKI
Było miło. Parka kopciuszków dokarmiała troje swojego potomstwa – już podloty. Niby każde mogło być samodzielne, ale nadal jeszcze nadstawiały otwarte dzioby. I mimo że to tylko ptaki, a nie ludzie, to wszystkie te niby tylko nasze, człowiecze odruchy, czyli troskliwość i miłość, widoczne były w rodzinie kopciuszków – rodzice spełniali zachcianki dzieci. I nagle... zrobiło się strasznie!!! Okazało się, że nie tylko ja przyglądam się tej sielance. Na niebie wyrósł ON! KROGULEC! Słowo „wyrósł” jest w tym wypadku najtrafniejsze, bo nie wiem nawet jak, skąd i kiedy. W zasadzie to powinienem napisać, że wyrósł jak spod ziemi. Niewiele mniej zaskoczone były kopciuszki. Temu zaskoczeniu towarzyszyły ich piski i płacze (!): „Tit! Tit! Tit! Tit!”. A ON spokojnie pochwycił jedno z młodych i wzbił się z nim w górę, tak jakby było jego. Spomiędzy szponów mały dziobek zdawał się krzyczeć jeszcze: „Mamo, tato (!)”, ale zauważyłem, że w dziobie krogulca sterczało piórko podlota; nietrudno się domyślić, że zostało po ogłuszającym albo śmiertelnym uderzeniu. Piotrek