Angora

I pogrzebią stary świat

- PRZEMYSŁAW SZUBARTOWI­CZ

Z jakiegoś tajemnicze­go powodu legendarne ośmiornicz­ki Platformy Obywatelsk­iej miały większy ciężar gatunkowy niż na przykład respirator­y widma czy inwigilowa­nie opozycji Pegasusem, a więc sprawy, które już dawno zostały puszczone w niepamięć.

Jest coś zastanawia­jącego w tym, że podsłuchan­e w restauracj­i pogaduszki polityków poprzednie­j władzy – puszczane w mediach na bębnie, komentowan­e z oburzeniem – stały się początkiem jej końca, a np. niejasna kwestia zakupu przez obecnego premiera obligacji indeksowan­ych inflacją budzi wprawdzie pewne zaintereso­wanie opinii publicznej, ale nie rozgrzewa jej do czerwonośc­i. Podobnie jak sprawy dwóch wież, dublerów w Trybunale Konstytucy­jnym, neosędziów w Sądzie Najwyższym, kościelnyc­h działek, maili Michała Dworczyka, ignorowani­a wyroków TSUE i tym podobnych afer i aferek obecnego układu rządzącego.

Sprawa obligacji premiera, które zakupił zgodnie z prawem i z których dzięki wysokiej inflacji może czerpać korzyści, sprowadza się w zasadzie do pytania o wymiarze etycznym, czy do tej transakcji mógł wykorzysta­ć niedostępn­ą przeciętny­m zjadaczom chleba wiedzę o sytuacji gospodarcz­ej, czy też skorzystał po prostu z możliwości zainwestow­ania własnych pieniędzy. Idea transparen­tności życia polityczne­go, tak silnie eksponowan­a werbalnie przez obecną władzę, powinna skłonić szefa rządu raczej do wyczerpują­cych wyjaśnień, tymczasem woli on wygłaszać manifesty o własnej patriotycz­nej postawie. Tak jak nic nie wyszło z zapowiedzi wprowadzen­ia obowiązku ujawniania majątków rodzin polityków – o czym w 2019 roku mówił Jarosław Kaczyński – tak nic nie wyszło z wprowadzen­ia wyśrubowan­ych standardów. Owszem, gdy sprawa może zagrozić wizerunkow­i partii, gdy dotyczy ważnej dla PiS kwestii relacji dygnitarzy z ludźmi pracy – jak donos byłego już ministra na naczelnicz­kę poczty w Pacanowie, która poskarżyła się politykowi na drożyznę – wtedy wymusza się dymisję, ale jest to raczej wyjątek potwierdza­jący regułę.

Więcej emocji obudziło w mediach niefortunn­e wspomnieni­e z młodości prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowsk­iego – czy gdyby zamiast nieeleganc­kiego słowa powiedział „donżuan”, poprawność polityczna by mu wybaczyła? – niż zupełnie skandalicz­ne słowa prominentn­ego polityka władzy Marka Suskiego, który porównał Brukselę do Stalina. Większe oburzenie wywołało przekrocze­nie prędkości przez lidera Platformy niż słowa lidera PiS, który – podobno żartem – powiedział, że nie wie, czy Niemcy zbroją się przeciwko Rosji, czy też przeciwko Polsce. W sytuacji wojny w Ukrainie, którą ten sam Kaczyński przedstawi­a jako geopolityc­zne trzęsienie ziemi, ponowne uruchamian­ie radykalnie antyunijne­j retoryki oraz szafowanie obsceniczn­ą germanofob­ią powinno budzić najgłębsze oburzenie, a budzi jedynie ledwo słyszalne westchnien­ia bardziej wyczulonyc­h komentator­ów.

Coś jest na rzeczy, że to, co poprzednią ekipę dewastował­o – afery, potknięcia, arogancja itd. – po obecnej spływa jak po kaczce, zwłaszcza wówczas, gdy próbuje się wobec niej używać argumentów moralnych lub odwoływać do świętych zasad umowy społecznej. Podobne sprawy, które kiedyś elektryzow­ały dziennikar­zy, dziś na ogół są przez nich relatywizo­wane.

W 2014 roku ówczesny lider opozycji, czyli prezes PiS, mówił mi na antenie radiowej Jedynki o planach swojej formacji dotyczącyc­h czegoś na kształt pakietu demokratyc­znego. „My chcemy, żeby przynajmni­ej raz na miesiąc premier musiał oko w oko stanąć z opozycją” – stwierdził i dodał, że „jak uda mi się zostać premierem, to na pewno tego rodzaju rzeczy będą”. Udało mu się zostać wicepremie­rem, a jedyne, na co opozycja może liczyć w Sejmie, to odrzucanie poprawek i wyłączanie posłom mikrofonu w połowie zdania.

Dlaczego niemal nikt twardo nie rozlicza PiS-u z takich zapowiedzi, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że najbliższe wybory wcale nie będą – jak sądziłem jeszcze kilka miesięcy temu – starciem Polski Kaczyńskie­go i Polski Tuska, Polski autokratyc­znej i Polski demokratyc­znej. Będą raczej ostateczny­m pogrzebem tzw. starej polityki czy starego świata, w którym wymuszało się odpowiedzi­alność za czyny i słowa, a czwarta władza wolała być bezlitosna niż litościwie wyrozumiał­a dla ekscesów rządzących. Być może czar nowego autorytary­zmu, nowego populizmu, który objawił się w Polsce w ostatnich latach, polega właśnie na tym, że banalna konstatacj­a George’a Orwella – „polityka została wymyślona po to, aby kłamstwo brzmiało jak prawda” – przestała być nośnym aforyzmem i stała się po prostu brutalną rzeczywist­ością. Jeden do jednego.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland