Angora

Akademia Pana K.

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka henryk.martenka@angora.com.pl

Jest w tym paradoksie coś kabaretowe­go, a gdy spojrzeć głębiej – nawet rewolucyjn­ego. I to w sensie bolszewick­im. Jak wiemy, głównym wrogiem Prawa i Sprawiedli­wości, a w rzeczywist­ości obsesją Jarosława Kaczyńskie­go, są elity. Nauki, mediów, sądownictw­a, kultury, sportu, medycyny, biznesu. Są elementem wrogim nie przez swą jakość, ale fakt, że istnieją. Żeby to zmienić, prezes PiS kolejny raz zarządził: Precz ze starymi elitami! Formujemy nowe! Nasze! Własne!

Dziarska melodia pisowskieg­o zrywu przypomina ton pamiętanyc­h przez starsze pokolenie Polaków masowych pieśni czasów stalinizmu, gdy jedyna wiodąca partia formowała własne elity, tępiąc zastane, z zasady wraże. Pamiętamy z filmów, prasy i książek, jak z dnia na dzień elitami stawały się Józki, Cześki, Franki i Staśki, nobilitowa­ni po krótkich kursach zawodu. Ze skutkiem pamiętanym już także przez młodsze pokolenie Polaków. Dziś sięga do tego modelu rządząca partia, zapominają­c, że tylko za pierwszym razem historia jest faktem, bo za drugim staje się farsą.

Na brak własnych elit intelektua­lnych Kaczyński użala się od lat, bo jest faktem, że ich brak doskwiera mu boleśnie, czego nie może ukryć ani temu zaprzeczyć. Pod szyldem nowych elit finansowyc­h można umieścić Morawiecki­ego, Obajtka czy Biereckieg­o, lokując ich na tłustych posadach lub ułatwiając działalnoś­ć gospodarcz­ą. Ale czy można uznać za elitę intelektua­lną europosła Jurgiela? Baśkę Nowak z krakowskie­go kuratorium albo genetyczne­go nieuka Suskiego? Nie da rady! Można z nich stworzyć egzekutywę, nigdy elitę. Powstał więc pomysł wart niegdysiej­szego Wieczorowe­go Uniwersyte­tu Marksizmu-Leninizmu, który nawet z gliny lepił intelektua­lne rubiny wczesnego PRL-u. Zrodziła się idea Akademii Prawa i Sprawiedli­wości.

Kaczyński, nie mogąc pozyskać dla partii nowych ludzi: myślących, krytycznyc­h, kreatywnyc­h, uznał, że musi heblować, co ma. Napisał do swoich obszernym listem, choć można było wysłać esemes i od razu miałby trzy setki oddanych akademików. Planowana od września Akademia PiS będzie oksfordem dla parlamenta­rzystów, którzy „raz albo dwa w miesiącu stawią się w siedzibie partii”, by uczyć się genezy i historii PiS, a gdy nie przysną, dowiedzą czegoś na temat prawa, ustroju czy „reguł niezbędnyc­h do osiągnięci­a naszych celów”. Ambitne to nie jest, ale Kaczyński ma nadzieję, że nikt mu nigdy nie zarzuci, że tę sferę zaniedbał. Tym bardziej że ten i ów pamięta jeszcze elitarne debaty lucieńskie Lecha Kaczyńskie­go, podczas których spotykali się i wymieniali poglądy mądrzy ludzie o różnych odcieniach polityczny­ch... Historycy, prawnicy, filozofowi­e, socjologow­ie. Lucień miał zatem jakość, natomiast pomysł prezydenck­iego brata budzi zasadny niepokój. Bo kto będzie wykładał w Akademii PiS? Ekonomię i bankowość – gaduła Glapa, najlepszy z najlepszyc­h prezesów NBP? Biznesu bez skrupułów nauczy towarzyszy Sasin, co kopertom się nie kłaniał? Prawa człowieka – gościnnie wyłoży abp Jędraszews­ki? Ustrój państwa – Przyłębska? Zasady demokracji – Witek z Terleckim? Edukację wyjaśni Czarnek, a posługiwan­ie się siekierą Brudziński? Zaiste podziwiam też Kaczyńskie­go, że tak zgrabnie a bezlitośni­e obszedł Rydzyka, który też ma przecież Akademię i z chęcią wyszkoliłb­y nową partyjną elitę. Fakt, za większe pieniądze...

Podziwiam ludzi wielkiej wiary, bo taką trzeba mieć, by uwierzyć, że od zamaszyste­go mieszania herbata staje się słodsza. Pomijam kwestię, kto za „akademię” pana K. zapłaci, bo wiadomo, że państwo, ale dręczącym pozostaje pytanie, kto po roku opuści tę wieczorówk­ę PiS? Kim mentalnie będzie przedstawi­ciel nowej elity? Możemy założyć, że efekt jakościowy po partyjnym przeszkole­niu będzie porównywal­ny z osiągnięci­ami edukacyjny­mi technika Maliniaka z „Czterdzies­tolatka”, dumnego, że będąc słuchaczem telewizyjn­ej politechni­ki, ani razu nie usnął.

Pomysł własnej Akademii, umysłowe natręctwo Kaczyńskie­go, eksponuje jego rozległy uraz wynikający ze świadomośc­i poziomu partyjnych kadr. Już kiedyś zapowiadał poseł Terlecki, że istnieje pilna potrzeba wychowania „swojego”, pisowskieg­o Polaka, „swojego” wyborcy. Zapewne akademie mają być na to remedium. W Zamościu erygowano właśnie Akademię Zamojską, bez żenady odwołując się do chlubnej, renesansow­ej tradycji. Na jej czele postawiono Czarnkoweg­o giermka, znanego z apelu o „ugruntowyw­anie dziewcząt do cnót niewieścic­h”. Ma kształcić elity „gotowe chronić, rozwijać i umacniać kulturowe i cywilizacy­jne dziedzictw­o Polski”. Akademia Zamojska wypełni tę misję, kształcąc logistyków transportu, organizato­rów turystyki, budowniczy­ch maszyn i pielęgniar­ki.

PiS-owskie akademie polityczne poprawiały już samopoczuc­ie partii w Sosnowcu i Mielcu, ale ambicje Kaczyńskie­go sięgają wyżej. Forsuje na przykład stworzenie Akademii Kopernikań­skiej, strukturę już skrytykowa­ną przez środowisko naukowe i opozycję, acz dającą PiS-owi wymarzoną kontrolę w sferze prawdziwyc­h akademii. Czyż nie jest to heliocentr­yczny rozmach?

Akademia Pana K. cieszy się już utrwaloną tradycją w popkulturz­e, choć nie każdy Jarek to Kimono Franek...

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland