Pozwolenie na broń jak prawo jazdy
Gen. ROMAN POLKO, członek Rady ds. Bezpieczeństwa i Obronności przy prezydencie RP, zastępca i pełniący obowiązki szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego (2006 – 2008), dowódca jednostki GROM (2000 – 2004):
– Są w Europie kraje, gdzie ludzie mają znacznie łatwiejszy dostęp do broni i nie powoduje to fali przestępstw. Tak jest w Norwegii, Finlandii i przede wszystkim w Szwajcarii, gdzie istnieje wymóg noszenia jej na zewnątrz, bo tylko bandyci chodzą z ukrytą bronią.
Obecne przepisy doprowadzają do takich nonsensów jak to, że problemy na uzyskanie zgody na prywatną broń mieli nawet żołnierze jednostki GROM. Regulacje muszą być przede wszystkim zdroworozsądkowe. Wobec osób mających pozwolenie na broń policja powinna przeprowadzać wywiad środowiskowy, jak taki człowiek się zachowuje, czy nie ma jakichś „odjazdów”, i to moim zdaniem wystarczy. Mam też duży dystans wobec badań psychologicznych, zarówno w momencie starania się o pozwolenie, jak i później. W niektórych przypadkach, a takie znam, można by mieć zastrzeżenia co do profesjonalizmu badających.
Przeciwnicy zwiększenia dostępności do broni straszą Polaków, że po liberalizacji przepisów będzie dochodzić do fali przemocy, jaką widzimy w Stanach Zjednoczonych. To nonsens. Dlaczego taksówkarz jeżdżący nocą czy dziewczyna biegająca samotnie po Lesie Kabackim nie mogliby mieć przy sobie broni? Ale na pewno potrzebna będzie szeroka kampania edukacyjna.
Dziś prawo do posiadania broni jest swoistą łaską ze strony państwa, a to nie powinien być żaden przywilej, tylko prawo obywatelskie, tak jak to jest w przypadku prawa jazdy. Prawo, które eliminowałoby niezrównoważonych, chorych itd.