Okradła pracodawcę
Padający od kilku dni deszcz nie ustawał ani na chwilę. Wysiadając z samochodu, inspektor Nerak naciągnął na głowę kaptur nieprzemakalnej kurtki, przebiegł przez błotnistą ścieżkę prowadzącą od furtki do drzwi piętrowej willi stojącej na obrzeżu parku i zadzwonił. Otworzył elegancko ubrany, szpakowaty mężczyzna i oznajmił: – Przepraszam za bałagan, ale właśnie jestem w trakcie remontowania pierwszego piętra. Zapraszam do środka.
Panowie przeszli przez korytarz, weszli do salonu, którego ściany ozdabiała boazeria z dębowego drewna, i kiedy rozsiedli się w wygodnych fotelach, gospodarz zaczął mówić: – Korzystając z naszej znajomości, chciałbym poprosić pana o pomoc. Otóż godzinę temu zadzwoniła do mnie gosposia i powiedziała, że ktoś włamał się do domu i ukradł z mojego gabinetu mieszczącego się na piętrze obraz Juliana Fałata. Pozostawił też kartkę, na której napisał, że mogę odzyskać to dzieło, jeżeli w wyznaczonym przez niego miejscu i terminie zostawię dwieście tysięcy złotych. Nie chciałem oficjalnie zgłaszać tej kradzieży na policji, ponieważ dziennikarze nie daliby mi spokoju. A ja, przy swojej pozycji społecznej, najbardziej cenię dyskrecję i spokój. Dlatego proszę, aby pan zajął się tą sprawą.
– W takim razie muszę porozmawiać z pana gosposią – oznajmił Nerak.
Chwilę potem do pokoju weszła młoda, atrakcyjna brunetka. Inspektor wskazał jej krzesełko i poprosił, aby opowiedziała o całym zdarzeniu.
– Mniej więcej godzinę temu, kiedy sprzątałam kuchnię, usłyszałam jakieś podejrzane odgłosy dochodzące z gabinetu pana Andrzeja. Zostawiłam robotę i postanowiłam zobaczyć, co się dzieje. Gdy weszłam do gabinetu, zobaczyłam, jak jakiś mężczyzna z obrazem zdjętym ze ściany wyłazi przez okno. Natychmiast podbiegłam do okna i wychylając się, zaczęłam krzyczeć: „Ratunku, złodziej!”. Uciekający przeskoczył płot i za chwileczkę usłyszałam odgłos odjeżdżającego samochodu. Ten bandzior skorzystał z tego, że pan Andrzej, wychodząc, nie zamknął okna. Po kratownicy, na której rośnie bluszcz, dostał się do środka i tą samą drogą uciekł.
Kiedy kobieta skończyła, inspektor poprosił, aby przeszli do gabinetu. Po pokonaniu drewnianych schodów ozdobionych misternie rzeźbioną balustradą weszli na korytarz, którego ściany, po zdrapaniu farby, były przygotowane do malowania, a pokryta pyłem podłoga została zastawiona kilkoma wiadrami oraz puszkami z farbą. W pokoju na lśniącym parkiecie policjant dostrzegł ślady pozostawione przez zabłocone buty. Prowadziły od okna do ściany, z której zdjęto obraz, i z powrotem. Nerak podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. Faktycznie, na szerokich grządkach ciągnących się tuż przy ścianie budynku widać było wyraźnie, że ktoś się tamtędy przemieszczał.
– Czy dotykała pani tu czegokolwiek? – zapytał Nerak.
– Nie. Gdy tylko usłyszałam odgłos ruszającego auta, od razu zadzwoniłam do pana Andrzeja.
Inspektor chwilę pomyślał i ku zaskoczeniu gosposi oświadczył: – Przypuszczam, że jest pani zamieszana w tę kradzież, a złodziejem jest pani wspólnik.
Słysząc to, kobieta pobladła i drżącym głosem zapytała: – Jak się pan tego domyślił?
Na jakiej podstawie inspektor Nerak zorientował się, że gosposia była zamieszana w kradzież?
Rozwiązanie zagadki za dwa tygodnie. Na odpowiedzi Czytelników detektywów czekamy do 30 czerwca. Wśród osób, które udzielą poprawnej odpowiedzi, rozlosujemy nagrodę książkową.
Odpowiedzi prosimy przesyłać pod adresem: redakcja@angora.com.pl lub na kartkach pocztowych: Tygodnik „Angora”, 90-007 Łódź, pl. Komuny Paryskiej 5a.
Rozwiązanie zagadki sprzed dwóch tygodni „Naszyjnik w skórzanym etui”: Irena Woźniak zdradziła się, mówiąc o naszyjniku. Przecież Nerak powiedział jedynie, że z szafki zostało skradzione etui. Skoro, jak twierdziła, nie ukradła naszyjnika, to skąd wiedziała, co było w etui?
Wpłynęło 9 prawidłowych odpowiedzi na kartkach pocztowych i 56 e-mailem.
Książkę Petera Ackroyda „Golem z Limehouse” (Wydawnictwo Zysk i S-ka) wylosowała pani Maja Malarz z Sulejowa.
Gratulujemy! Nagrodę wyślemy pocztą.