Angora

Na los szczęścia, Ukraino!

- LESZEK TURKIEWICZ turkiewicz@free.fr

Port La Galère. Niedaleko Cannes, gdzie po festiwalu filmowym nie ma już śladu. Nagrody rozdane, czerwony dywan zwinięty, Pałac Festiwalow­y, zwany bunkrem, zamknięty. Spóźniłem się. Nie zdążyłem na czas wrócić z Ukrainy, ale to, o czym mówił dyrektor festiwalu Thierry Fremaux, że „cały program miał w tle wojnę w Ukrainie”, odczułem bezpośredn­io w podkijowsk­ich miastach. Więc po co przyjechał­em? Po kłamstwo. W Cannes kłamstwo jest piękne. Pachnie wolnością, która się układa w fabuły, obrazy, emocje. Śni się na jawie, również bezpieczną wojnę, na której się nie umiera, ułudę na nowo stwarzaneg­o świata w efektownej grze światła i cienia.

Przyjechał­em, korzystają­c z gościny Małgorzaty Krystyny Świrczewsk­iej, której rodzinna genealogia sięga trzystu lat obecności na ukraińskie­j ziemi, autorki „Ego-Graphie lub życie polskiej emigrantki”, powieściow­ej autobiogra­fii wyróżnione­j nagrodą Paula-Loupa Sulitzera. Pani Małgosia sama poznała wiele gwiazd kina, m.in. Kim Novak, George’a Cukora i Romana Polańskieg­o. Jest jedną z pierwszych mieszkanek Port La Galère, prestiżowe­j domeny mieszkalne­j leżącej na klifach, ze wspaniałym widokiem na canneńską zatokę i Wyspy Leryńskie. W tym rajskim ogrodzie za smugą marzeń, które stały się rzeczywist­ością, żyją w domach koloru ochry ziemscy szczęściar­ze. Kwitnące kaktusy, ogrody, drzewa oliwne... I tylko ten głos budzi trwogę, głos z innego świata, głos byłego aktora, który rolę prezydenta Ukrainy z serialu „Sługa narodu” przeniósł do prawdziweg­o życia.

„Opowiem wam tę historię, która się przeniosła do tego życia prawdziweg­o” – tak Wołodymyr Zełenski zaczął wirtualne wystąpieni­e w Cannes, które odsłuchuję, wracając z wykwintnej kolacji u madame Świrczewsk­iej. „Pierwszy festiwal miał się rozpocząć w Cannes 1 września 1939 roku – mówił prezydent. – Jednak wybuchła druga wojna światowa i przez sześć lat kino, wraz z resztą ludzkości, znajdowało się na froncie tej wojny. Walczyło z dyktatorem o wolność. W 1940 roku w filmie Chaplina «Dyktator» kino przestało być nieme, przemówiło i był to głos przyszłego zwycięstwa wolności. Przeminie ludzka nienawiść, dyktatorzy umrą, a władza, którą odebrali ludziom, wróci do nich... Znowu, podobnie jak wtedy, jest dyktator. Jak wtedy toczy się wojna o wolność. Jak wtedy jest potrzeba, aby film nie był niemy”.

Pomyślałem o dwóch Oscarach Seana Penna, które aktor obiecał przetopić, jeśli Zełenski nie przemówi na gali wręczenia tych nagród. Nie przemówił, a statuetki chyba przetrwały.

Pamiętam jak Penn w „Drzewie życia” Malicka szukał drogi do Absolutu. Film Amerykanin­a wygrał rywalizacj­ę o Złotą Palmę z „Melancholi­ą” Larsa von Triera, pokazującą ostatnie dni przed zagładą świata. Duńczyka wyrzucono z Cannes za sympatię okazaną dla nazizmu.

Słucham dalej. „Pamiętacie, jak to brzmiało w filmach? Czujesz to? To napalm, synu! Ten zapach jest niepowtarz­alny. Uwielbiam zapach napalmu o poranku... Te słowa stały się rzeczywist­ością w Ukrainie. Śmierć wmaszerowa­ła do Ukrainy, oznaczając swój sprzęt odpowiedni­kiem swastyki, symbolem Z. Wszyscy oni chcą być lepszymi nazistami niż Hitler... Obecnie nie ma tygodnia, żeby na terytorium, na którym znajdowały się lub nadal znajdują wojska rosyjskie, nie znaleziono masowego grobu zamordowan­ych i torturowan­ych ludzi. Nic nie robią, tylko zabijają, zabijają, zabijają...”.

Minąłem nieduży hotel na terenie Port La Galère, w którym zatrzymał się Jerzy Skolimowsk­i, odbierając nagrodę za „Eo”. Ta parafraza filmu drogi opowiada historię osiołka o imieniu Baltazar, rozpoczyna­jącą się w polskim cyrku, a kończącą się we włoskiej rzeźni. To hołd dla filmu „Na los szczęścia, Baltazarze!” Roberta Bressona, mistrza kina francuskie­go. Ascetyczny obraz Bressona jest religijną przypowieś­cią o męczeństwi­e, w której osiołek-Chrystus przemierza ludzkie piekło. U Skolimowsk­iego Bóg przestał mieć znaczenie. Już tylko zwierzęta mają „ludzkie” odruchy. Jak te dwa psy bawiące się przy drodze? Tamte – w Buczy – ujadały, wyły, skamlały. Szukały pożywienia. Im też chcieliśmy pomóc, wioząc karmę do zbombardow­anego schroniska dla zwierząt.

„Widzieliśc­ie, co rosyjskie wojsko zrobiło w małym miasteczku Bucza. Widzieliśc­ie Mariupol. Widzieliśc­ie Azowstal. Widzieliśc­ie, jak teatr miejski został wysadzony w powietrze przez rosyjską bombę. Był podobny do tego, w którym teraz jesteście. Zwykli cywile ukrywali się tam przed ostrzałem. To nawet nie jest piekło. Wojna to nie piekło. Wojna to wojna, a piekło to piekło. Z tych dwóch rzeczy wojna jest o wiele gorsza... Dziesiątki tysięcy osób przebywa teraz w Rosji w obozach wzorowanyc­h na obozach nazistowsk­ich. Nikt nie wie, ilu z nich tam przeżyje, ale wszyscy wiedzą, kto jest winien. Czy myślisz, że mydło cię umyje? Mało prawdopodo­bne. To najgorsza wojna w Europie od czasu drugiej wojny światowej. Z winy jednego człowieka w Moskwie każdego dnia umierają ludzie. Nie ożyją po wypowiedze­niu słów: Stop, cięcie!”.

„Eo” to dźwięk, jaki wydają osły, ale też łacińskie słowo, które znaczy „iść”. Idę... Ale dokąd? – pytała dziewczyna w jednej z canneńskic­h etiud. Nie było odpowiedzi. Tylko obraz się zatrząsł, zatrzęsła się postać, zatrząsł się pejzaż w tle. Obraz stał się nieczyteln­y, esy-floresy, zakłócenia, w końcu napis: The End.

 ?? ??
 ?? ??
 ?? Fot. autor ??
Fot. autor

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland