Gość w dom...
Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej
Jurij od kilku lat pracuje na złomowisku. Jego żona i czworo dzieci dołączyły do niego z początkiem rosyjskiej inwazji. Mieszkają na złomowisku, śpią w czymś w rodzaju hali fabrycznej. Warunki okropne. Jedno z dzieci poważnie choruje. Próbujemy im coś wynająć, ale oni wolą się jeszcze przemęczyć, aż odłożą na kupno działki. Chcą tam coś pobudować. W Ukrainie on był notariuszem, ona inżynierem. Dziś wykonują proste prace fizyczne. Ale nie narzekają. Uciekli przed najgorszym i teraz będzie już tylko lepiej. Gdy rano wstaję, słyszę bawiące się dzieci. Dźwięk dawno niesłyszany.
Anatolij w Moskwie był kelnerem. Chodził z mamą na demonstracje antywojenne. Aż wreszcie przyszli smutni panowie i ostrzegli, że jak się to powtórzy, to wyślą go na front, a ją zapuszkują. Już są w Polsce. Młodemu Rosjaninowi nie jest dziś łatwo zdobyć u nas zatrudnienie. W końcu się jednak udało.
Narzeczona przyjaciela jest Rosjanką. Od kilku już lat mieszka w Polsce. Kiedy wybuchła wojna, odwiedzała akurat przyjaciół w Petersburgu. Odwołano jej lot. Jeden, drugi. Z trudem dotarła jakoś do Kaliningradu. A przyjaciel odebrał ją w ostatniej chwili z granicy. Kiedy tylko wróciła do Polski, zaangażowała się w pomoc uchodźcom z Ukrainy. Przyjaciel jest prawnikiem. Pomaga strajkującym załogom. Wspaniała para.
Putin swoją agresją uruchomił wędrówkę ludów. Wielu Rosjan, którzy nie chcą mieć nic wspólnego z tą wojną, ucieka na Zachód. Dlatego zasmuciła mnie wieść o nieprzyjęciu do hotelu ciężarnej Rosjanki. Jak każdy przejaw „odpowiedzialności zbiorowej”.
Do Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej zgłaszają się po pomoc ludzie różnych nacji. Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie, a ostatnio był Egipcjanin. Nikt, kto naprawdę takiej pomocy potrzebuje, nie odchodzi z kwitkiem. Ci ludzie często obok bariery językowej napotykają mur obojętności urzędniczej i brak empatii. Musimy ich prowadzić za rękę przez gąszcz naszych przepisów. Polska, Polska urzędowa nie jest gościnna dla cudzoziemców. A przecież miliony przybyszów z Ukrainy, Białorusi, Pakistanu, Wietnamu, a nawet Nepalu tu żyje i pracuje, budując nasz wspólny dostatek. Pamiętajmy o staropolskiej gościnności.