Angora

Morderca sam zgłosił się na policję

-

W ponad 30-letniej historii związanej z emisją „997” bodaj czterokrot­nie zdarzyło się, że sprawca zbrodni sam oddawał się w ręce policji. Tak też stało się w 2008 roku, kiedy 6 lat po dokonaniu zabójstwa w cieszyński­ej Komendzie Policji pojawił się 28-latek, który oznajmił, że zastrzelił sprzedawcz­ynię w miejscowym sklepie. Twierdził, że nie może dłużej żyć z takim obciążenie­m.

Wróćmy do zdarzeń z jesieni 2002 r. w przygranic­znym Cieszynie, które miały miejsce w sklepie chemicznym „Yuma” przy ul. Liburnia 43. To była dość popularna placówka handlowa w mieście, sprzedając­a głównie farby. Miała spore obroty i klientelę. Ekspedient­ką była Izabela S., 26-letnia panna, mieszkanka Cieszyna. Oprócz niej w sklepie zatrudnian­o jeszcze jedną pracownicę biurową i jej brata. 20 listopada 2002 r. obie panie otworzyły sklep około godz. 8 rano. Ruch był niewielki. Około południa pojawił się klient, który dokonał zakupów za ponad 7 tys. zł. Co ważne dla dalszych wydarzeń, w placówce obowiązywa­ła zasada, że kiedy w kasie pojawiła się kwota powyżej 1000 zł, natychmias­t przenoszon­o ją do sejfu na zapleczu sklepu. Tak stało się i tym razem.

Przed godz. 16 zakupy robiło jakieś małżeństwo, sklep odwiedziła również znajoma pracownicy biurowej. Po ich wyjściu w „Yumie” zostały obie kobiety, na zapleczu był jeszcze brat jednej z nich. Wówczas do środka wpadł mężczyzna ubrany w ciemną kurtkę, w kominiarce na głowie. Trzymał w ręku pistolet, który wymierzył w Izabelę. Kiedy wrzasnął: „Oddawać forsę!”, kobiety w pierwszej chwili zaczęły śmiać się głośno, sądząc, że to żart któregoś ze znajomych. To musiało bardzo wyprowadzi­ć sprawcę z równowagi. Zrobił się nerwowy. Izabela próbowała nawet palcem zatkać lufę wycelowane­go w jej stronę pistoletu. Jednak bandyta wystrzelił i pocisk trafił. Kobieta upadła na podłogę. Napastnik wyjął z szuflady pieniądze – około 400 zł – i wybiegł. Na korytarzu natknął się na mężczyznę, który przebywał na zapleczu i wybiegł na odgłos strzału. Kiedy jednak bandyta wycelował w niego, zamknął się w biurze. Rannej pierwszej pomocy udzieliła koleżanka, wezwała też pogotowie. Pomimo bardzo szybkiej interwencj­i lekarskiej i przeprowad­zonej operacji postrzelon­a Izabela zmarła dwa dni później, nie odzyskując przytomnoś­ci.

Uciekające­go mordercę obserwował przez okno pracownik sklepu, który wybiegł z budynku, ale przeląkł się wymierzone­j w niego broni i uciekł. Widział jednak, jak napastnik wsiadał do bordowego lub czerwonego poloneza atu, w którym był jeszcze jeden mężczyzna. Po chwili samochód odjechał z piskiem opon. Pół roku później znalazł się inny świadek, który widząc piracką jazdę poloneza, zapisał numer rejestracy­jny pojazdu. Niestety, kartkę zgubił, a numeru nie zapamiętał. Ekspertyza balistyczn­a wykazała, że wystrzelon­y pocisk był wykonany ręcznie i osadzony w łusce naboju alarmowego 9 mm produkcji węgierskie­j. Pistolet najprawdop­odobniej stanowił przeróbkę broni gazowej o gładkiej lufie. Niekalibro­wany pocisk wystrzelon­y z gładkiej lufy, koziołkują­cy w locie, spowodował bardzo poważne obrażenia wewnętrzne. Choć wielu przechodni­ów widziało uciekające­go bandytę i kierowcę auta, nie udało się stworzyć ich portretów pamięciowy­ch, nie odtworzono też numeru rejestracy­jnego.

Po prawie roku prokuratur­a w Cieszynie umorzyła śledztwo. Nie odniosło skutku także przedstawi­enie tej sprawy w magazynie „997” 17 maja 2004 roku.

Sześć lat po tragicznyc­h wydarzenia­ch na policję zgłosił się 28-letni mężczyzna i przyznał się do winy. Zeznania, które złożył, potwierdzi­ły zebrane w śledztwie materiały dowodowe. Bogusław Ż. – sprawca tej zbrodni – miał 22 lata, kiedy strzelał do sprzedawcz­yni. Skończył zaledwie podstawówk­ę i miał skłonności do alkoholu. W warsztacie wuja nauczył się fachu szlifierza i czasami pracował w tym zawodzie. W 1990 roku w Czeskim Cieszynie kupił w sklepie myśliwskim za 4 tys. koron pistolet gazowy kaliber 9 mm. Już wtedy planował napad, by mieć „hajs”. W warsztacie przerobił pistolet na broń palną. Na wspólnika wybrał sobie kumpla – 25-latka, który proponował mu skok na kantor, jednak Bogusław uważał, że sklep „Yuma” ma kolosalne obroty i tam będzie wielka kasa. Wspólnik pożyczył od sąsiadki poloneza, a Ż. flamastrem przerobił numer rejestracy­jny auta. Dalsze wydarzenia już znamy.

Po 4-tygodniowe­j obserwacji psychiatry­cznej zdrowego na umyśle sprawcę skazano na 10 lat więzienia. Sąd wziął pod uwagę, że dobrowolni­e zgłosił się na policję, „bo miał wyrzuty sumienia”. Jego kumpel za współudzia­ł dostał 5 lat. Dziś obaj są już na wolności.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland