Rooihartbees
Francja
To słowo pochodzi z języka afrikaans, jednego z wielu, którym posługują się w RPA, i oznacza ni mniej, ni więcej, tylko potrawkę z antylopy. Skąd wziąć tak egzotyczne mięso? We Francji można kupić antylopę, polędwicę z renifera i z kangura w sklepach jednej z popularnych sieci handlowych obecnych w wielu krajach, także w Polsce. Co nie oznacza, że znajdziemy u siebie ten egzotyczny asortyment... No chyba że w ramach „dni australijskich lub podbiegunowych”.
Fantastyczną przygodą kulinarną są odbywające się co dwa lata Targi Żywności SIAL na bliskich przedmieściach Paryża. Na stoisku hiszpańskim można było spróbować zakazanego we Francji przez dziesięciolecia trunku paryskiej bohemy – absyntu. Koreańczycy prezentowali kilkanaście rodzajów kimczi (taką kapustę sami możemy zakisić w domu, w occie z sherry) i tam też, na SIAL-u, można było spróbować smażonego mięsa strusia, krokodyla czy właśnie antylopy. Kuchnia południowoafrykańska to wpływy Czarnego Lądu, gastronomii indonezyjskiej, indyjskiej, holenderskiej i francuskiej.
Ragoût, czyli potrawka
Piekarnik rozgrzewamy do 150 stopni Celsjusza. W tym czasie kotlet z antylopy (w razie jej braku może być cielęcina) owijamy folią spożywczą i tasakiem na płask mocno ubijamy. Nie robimy tego tradycyjnym młotkiem do ubijania, bo wtedy nasz kotlet traci zbyt wiele soku i jest suchy. To samo powtarzamy z drugą stroną. Mięso posypujemy gruboziarnistą solą i świeżo zmielonym pieprzem. Obieramy trzy główki cebuli i trzy ząbki czosnku, z którego wyjmujemy zielone lub białe kiełki. Kroimy na niewielkie kawałki i lekko podsmażamy na oliwie, w której następnie smażymy pocięte na kostki plastry mięsa; można je też zwinąć w formie de volaille’a. Obtaczamy
w mące i hop na patelnię. Odkładamy je na bok, przykrywając folią aluminiową. Do tłuszczu w garnku dolewamy cztery kieliszki czerwonego wina. Mieszamy z cebulą, drobno pokrojoną marchewką, dodajemy jeden listek laurowy, sporo świeżego tymianku zdjętego dłonią z łodyżki i kolendry. Teraz niech się to pichci przez pięć minut, po czym dokładamy łyżkę koncentratu pomidorowego. Kroimy na ćwiartki pieczarki szybko opłukane pod bieżącą wodą i osuszone papierowymi ręcznikami oraz pomidory oczyszczone z pestek. Dokładamy mięso, a po jakimś czasie dwie łyżki stołowe śmietany. Możemy dosypać czosnku niedźwiedziego, który doda niezwykłego aromatu, ale będzie to już nasza wersja, a nie oryginalny przepis południowoafrykański. Teraz całość dusi się przez czterdzieści minut. Przed podaniem można danie posypać utartym cheddarem.
A co podamy w kielichach? Zazwyczaj wina południowoafrykańskie uznaje się za te należące do tak zwanego Nowego Świata (New World Wine Producer), tymczasem wina wytwarzane są tam od 350 lat. Pierwsze winnice założono w 1650 roku. Czerwone słodkie wino z tej części świata cieszyło się wielkim uznaniem na przykład... Napoleona. Tamtejsze wina mają najczęściej 13 – 13,5 proc. alkoholu, ale można trafić na takie o mocy 14 proc. Mimo że do gotowania wlaliśmy prawie pół butelki czerwonego, to do antylopy czy do cielęciny bardziej w kielichach będzie pasowało białe wytrawne. Do najbardziej znanych, również poza granicami RPA, należy Chenin Blanc, ale pyszne jest i powodzeniem cieszy się także chardonnay o przyjemnym, cierpkawym posmaku tropikalnych owoców. Tłumacząc na polski francuskie powiedzenie i lekko je parafrazując, powiemy, że „ono dobrze pomaszeruje” z naszym daniem.