Taniec na antyku
To zadziwiające, jak bardzo człowiek stał się bogaty w meble. Jakaś przedwojenna toaletka zachowała się po prababci. Fikuśna powojenna półka po babci. Ale najbardziej straszą segmenty po rodzicach. W zasadzie nadają się na gabaryty, bo to wielki wstyd trzymać je w mieszkaniu. Tylko że to konstrukcje mocne i trwałe. Przy odrobinie wyobraźni można je tak przerobić, że rodzony producent ich nie pozna. Ale komu chciałoby się tak bawić, gdy współczesne meble to wielka pokusa. Co prawda są modne, ale jednak jednorazowe. Drzwiczki od kuchennych szafek po miesiącu użytkowania potrafią się obluzować. I nie ma jak tego naprawić! Jednak aktualne trendy są silniejsze od zdrowego rozsądku. Młodzi po studiach i ci w średnim wieku nie wyobrażają sobie życia bez tego, co obecnie jest lansowane. Niech im będzie. Ja ratuję co mogę, a i tak od czasu do czasu jakiś stary meblowy okaz ląduje w przedpokoju, a potem na balkonie, w piwnicy albo na działce. Rozstanie z materialnym dziedzictwem to nie jest prosta sprawa. A jeszcze trudniej pogodzić te zasoby z dobrami, których ciągle przybywa. Bo gdzie człowiek ma to wszystko zmieścić?! Nie da się tego dokonać bez budowania kolejnych garaży i komórek lub wynajmowania magazynu, za który po pewnym czasie i tak przestanie się płacić. Zatem na razie podczas którychś urodzin zatańczę na babcinym stole. Może sam się rozleci i problem będzie z głowy.