Liczy się człowiek!
W 22. numerze ANGORY Henryk Kin w tekście „Co będzie dalej?” bezdusznie zajął się losem milionów ukraińskich uchodźców. Czytając pierwsze zdania, myślałam, że autor zatracił poczucie człowieczeństwa, a przynajmniej zdrowy rozsądek i tylko czekałam, kiedy zacznie nawoływać ministra Kamińskiego do zamknięcia granicy i zastosowania metody push-back, jak na granicy z Białorusią. A tak przy okazji, za znęcanie się nad uchodźcami koczującymi i umierającymi w lasach na Podlasiu ten rząd musi ponieść konsekwencje. A także za skazanie tysięcy przedsiębiorców z pogranicza na bezrobocie (turystyka!) i unurzanie w biedzie. Czy poniesie? – oto jest pytanie.
Na szczęście zdecydowana większość Polaków nie wylicza strat ponoszonych wskutek napływu milionów Ukraińców, a raczej patrzy, jak im pomóc. Tak od serca, nie dla pieniędzy. I cieszy się, kiedy może odstąpić kąt w domu, oddać ubranka i buty. Tak właśnie czyni moja córka od ponad 20 lat pracująca w szpitalu wojewódzkim na oddziale onkologii dziecięcej. Leżą tam dzieci z Ukrainy z najcięższymi chorobami. Nie mają one przy boku bliskich (zakaz odwiedzin) i córka opowiada mi, jak – chcąc nie chcąc – zastępuje im matkę. A z okazji Dnia Dziecka personel zorganizował tym dzieciom świętowanie, z prezentami włącznie. Sami się składali... Bo czy to uchodźców wina, że ojczyzna płonie, że tata na wojnie, a mama w innym szpitalu walczy o życie?
Autor pyta, co będzie dalej z tymi milionami uchodźców. I to jest najsensowniejsze, a nawet dramatyczne pytanie. Część Ukraińców już wraca do domów, także do zrównanych z ziemią, byle być na swoim. Część podjęła pracę, naukę, niektórzy, niestety, pobłądzili, licząc na mannę z nieba... Czy Polska powinna im pomagać, organizować nowe życie? Tak, ale nie można wszystkiego zrzucać na barki obywateli. Państwo ma możliwość pozyskania środków z Unii Europejskiej zamiast udawać Greka, jak nie przymierzając nadęty prezes, który wypiął się na unijne pieniądze. – O jałmużnę prosić nie będziemy – ogłosił w tzw. publicznej telewizji.
I dlatego, podsumowując, zgadzam się z autorem, którego za pierwsze zdania chciałam wychłostać, ale dalej odkryłam, że znalazł on właściwą, humanitarną ścieżkę. Bo człowiek to brzmi dumnie. Niezależnie, czy stoi na przejściu granicznym w Medyce, czy leży w lesie pod Bobrownikami.
Jako Polacy żyjmy nadzieją, że uchodźcy znajdą szczęśliwe miejsce na polskiej ziemi. Z poważaniem EWA (nazwisko i adres internetowy
do wiadomości redakcji)