Ukrainka w Polsce
Dzień dobry, w miarę możliwości porozumiewania się w języku polskim chcę odnieść się do listu Pana Janusza B. w 25. numerze ANGORY pt. „Ukraina – z drugiej strony lustra”.
Przyjechałam do Polski 1 marca i zostałam przyjęta naprawdę bardzo serdecznie. Dość szybko udało mi się znaleźć legalną pracę i mieszkanie. Fakt, że w rozmowach z polskimi znajomymi dochodzi czasami do gwałtowniejszych dyskusji (choćby sprawa UPA, Wołynia czy Akcji „Wisła”), ale wszyscy zgadzamy się, że bliższe związki między naszymi krajami wyjdą nam wszystkim na dobre. Tym bardziej przykre jest, że Pan Janusz uważa, iż Ukraina za polską pomoc nigdy się nie odwdzięczy... Skąd to przekonanie? Mój ojciec, wychowany w podlwowskiej polsko-ukraińskiej wsi, zawsze powtarza – gdy Polacy i Ukraińcy walczyli razem, byliśmy pod Wiedniem. Gdy Polacy siedzieli na Kremlu w Moskwie i walczyliśmy ze sobą – Rosjanie byli w Warszawie...
Nie byłam zwolenniczką prezydenta Zełenskiego, ale teraz myślę o nim z szacunkiem, prezydent Duda nie był „bohaterem bajki” moich polskich przyjaciół, ale teraz mówią o nim pozytywnie... Flagi ukraińskie w polskich miastach to piękny gest, a nie żadna „aneksja” (takie same widziałam w Czechach i w Łotwie). Wolontariusze na granicy, bezinteresowna pomoc – to może tylko wzruszyć...
Żebyśmy się dobrze zrozumieli – z mojego kraju zapewne też przyjechali do Polski różni cwaniacy i kombinatorzy (podobnie jak z Polski do Niemiec czy Wielkiej Brytanii...). A te rzekome przywileje, o których ponoć Polacy mogą tylko pomarzyć? Czy uciekłam z kraju ogarniętego wojną, aby „pojeździć sobie za darmo autobusami i tramwajami”? Dostać na „dzień dobry” całe 300 złotych? Dostęp do leczenia? Limity tak jak dla Polaków, prywatnie – trzeba płacić tak jak Polacy.
Moja polska koleżanka powiedziała jeszcze w marcu: „Daję temu społeczeństwu jakieś trzy miesiące empatii, a później zacznie się narzekanie, prychanie, pretensje...”.
I pojawia się taki Pan Janusz... Nie wiem, czy jest to rosyjski troll, czy zwolennik Putina, czy też zwykły ksenofob, który wpada w panikę wobec wszelkich przejawów wielokulturowości?
Panie Januszu, to nie jest tak, że wiele „mi wolno”, bo jestem Ukrainką. Wolno mi w tej chwili wyjechać do Ukrainy odwiedzić rodziców, ale będę miała problem z powrotem do Polski. Życzę Panu, aby na Pana rodzinny dom nie spadła rosyjska (albo białoruska, albo północnokoreańska) rakieta, a Pan nie był zmuszony uciekać do Niemiec albo do Czech i wysłuchiwać, jak tym uchodźcom z Polski jest w tej Pradze czy Berlinie fajnie, bo mogą pójść do lekarza albo przejechać się autobusem... A tak w ogóle, to ta Polska mogłaby się już poddać (dla świętego spokoju w Europie). My naprawdę nie jesteśmy winni, że wzrosły ceny benzyny czy truskawek...
I dziękuję wielu, wielu Polakom, tym, których znam, i tym, których nie znam, za to, jak nas przyjęli. Z wyrazami szacunku,
LARYSA z Ukrainy (nazwisko i adres internetowy do wiadomości redakcji)