Patriotyczne wakacje z przymusu
„Cudze chwalicie, swego nie znacie?”. Raczej: „Swoje chwalcie, bo cudzego nie poznacie”. Tak można określić sposób na wakacje, do którego przekonują w tym sezonie rosyjskie biura podróży, a przede wszystkim prokremlowskie media.
– Nasi rodacy wreszcie docenili piękno przyrody Rosji i nie są już gotowi do zamiany wypoczynku w swoim kraju na zagraniczny. Do takiego wniosku doszli eksperci online’owego serwisu sprzedaży biletów Aviasales na podstawie przeprowadzonego badania – przekonywał w ubiegłym tygodniu portal glas.ru. Rosyjscy podróżnicy mieli oświadczyć, że wolą wypoczywać nad Bajkałem, na Ałtaju, w Karelii i Dagestanie, bo rosyjskie miasta „często nie ustępują zagranicznym”, a przyroda wywiera większe wrażenie niż zagraniczna. Portal chwali też turystów, że są gotowi zrezygnować z luksusów, aby zwiedzać ojczyste strony, zgadzając się nocować w namiocie lub w samochodzie.
Poniekąd te tendencje potwierdza niedawne badanie opinii publicznej, przeprowadzone przez renomowaną sondażownię WCIOM. Jeszcze pod koniec maja tylko 7 proc. mieszkańców Rosji deklarowało, że planuje zagraniczne wakacje. Niemal połowa (48 proc.) zamierzała spędzić urlop na działce lub na wsi, a 37 proc. w domu. Tylko że bezwzględne liczby jednoznacznie wskazywały, że nie chodzi wyłącznie o platoniczne zauroczenie pięknem ojczyzny, ale o względy zdecydowanie bardziej prozaiczne. To, że 85 proc. Rosjan wybiera wypoczynek w domu i na działce, tłumaczy się ich kłopotami finansowymi (41 proc. respondentów). Pozostałe wymieniane przyczyny to brak normalnego urlopu (15 proc.) oraz problemy zdrowotne, uniemożliwiające dalsze podróże. Zaś spośród tych, którzy mimo wszystko chcą ruszyć dalej niż za własną działkę, 14 proc. zamierzało zwiedzić inne miasta i regiony Rosji. Państwa byłego ZSRR – zaledwie 3 proc.
– W 2021 roku ten kierunek (kraje byłego Związku Radzieckiego) był pewnym zamiennikiem turystyki zagranicznej. Wtedy wyraźnie „podskoczył” – przypominał Kiriłł Rodin z WCIOM, cytowany przez portal mospravda.ru. – W 2021 roku zamierzało tam wypocząć 9 proc. respondentów, a w 2022 już mniej. To, jak śpiewano w popularnej piosence, „na granicy chmury kłębią się ponuro” – zauważył ostrożnie socjolog. Mimo że nie padły słowa „wojna”, „Ukraina” ani „sankcje”, aluzja była czytelna. „Jak wypoczywać za granicą w dobie sankcji?”, „Rosyjscy turyści porównali wrażenia z wyjazdów zagranicznych sprzed i po specjalnej operacji wojskowej” – głoszą otwarcie tytuły w innych mediach. Z tych publikacji wynika, że łatwo i przyjemnie nie jest. – Bezpośrednich lotów do wielu kierunków już prawie nie ma, a z powodu przesiadek niegdyś tanie miejsca stały się drogie – czytają w nich rosyjscy urlopowicze o nowych, nieznanych wcześniej ograniczeniach. Główne pytanie, które zadają sobie turyści, to jak opłacać przyjemności i wydatki na miejscu. Z powodu sankcji nie działają karty VISA i Mastercard wydane w Rosji. Rosjanom pozostaje korzystanie z krajowych kart Mir, które są honorowane w państwach WNP, nieuznawanych Abchazji i Osetii Północnej.
Tym, którzy planują wypoczywać z rozmachem, może zabraknąć też gotówki. Od początku marca z Rosji nie wolno wywozić obcych walut w kwocie przekraczającej 10 tys. dolarów według oficjalnego kursu. Za złamanie tego zakazu grozi nawet odpowiedzialność karna. Inny problem mają turyści, którzy nie wykupują wycieczek, ale szukają zakwaterowania za granicą samodzielnie – działalność w Rosji zawiesił popularny serwis booking.com.
Co z wrażeniami z pobytu za granicą? Jak ostrzega portal secretmag.ru, powołujący się na dane Alliance of Democracies Foundation, w krajach Zachodu „zaczęto negatywnie odnosić się do Rosji po rozpoczęciu operacji specjalnej w Ukrainie”. Najbardziej przejawia się to w zachowaniach mieszkańców Polski, Portugalii, Szwecji, Włoch, Wielkiej Brytanii, USA i Niemiec. A gazeta.ru przytacza nawet dowody na takie traktowanie. Obywatel Matwiej z Krasnodaru poskarżył się, że każda z jego dwóch wizyt w Polsce
kończyła się bójką i obrażeniami. Ostatnio, po wyjaśnieniu „lokalsom”, że jest Rosjaninem, a nie Ukraińcem.
Nic dziwnego, że Rosjan zachęca się do pozostania w ojczyźnie i zapoznawania z atrakcjami turystycznymi, które ponoć z powodzeniem mogą zastąpić zagraniczne. Portal mail.ru przygotował specjalną listę takich odpowiedników. Wynika z niej, że Świątyni Złotego Buddy w Bangkoku wcale nie ustępuje podobny obiekt w Eliście – stolicy Kałmucji. A 75 km od Jekaterynburga, w mieście Niewiańsku, można znaleźć
XVIII-wieczną krzywą wieżę, wcale nie gorszą od tej w Pizie. Nie wspominając już o Wersalu Północy, czyli petersburskim Peterhoffie i siedzibie Dziadka Mroza pod Wielkim Ustiugiem – rodzimej konkurencji dla wioski Świętego Mikołaja w fińskim Rovaniemi.
Najwięksi patrioci mogą skorzystać z wyjątkowej oferty, którą właśnie przygotował Rosturizm, czyli Federalna Agencja ds. Turystyki. Zaprasza ona na „Syberyjskie wakacje” w ulubionych miejscach wypoczynku Władimira Putina. Wycieczka trwa osiem dni, w ciągu których pokonuje się 1,2 tys. kilometrów po terytorium Kraju Krasnojarskiego, Tuwy i Chakasji, a więc tam, gdzie swoje krótkie urlopy spędzał w ostatnich latach rosyjski prezydent w towarzystwie ministra obrony Siergieja Szojgu. Pomysł na unikatową wyprawę zrodził się jeszcze jesienią ubiegłego roku, kiedy szefowa Rosturizmu Zarina Doguzowa, składając przywódcy państwa życzenia urodzinowe, zauważyła, że swym przykładem kształtuje on modę na aktywny wypoczynek w kraju i „inspiruje miliony turystów do odkrywania” piękna Rosji. Cena takiej ekspedycji to 59 tys. rubli (prawie 5 tys. zł) od osoby. Plus 17 tys. rubli za przelot w obie strony z Moskwy do Abakanu, skąd wycieczka się zaczyna.
Na podst.: