Były partyzant prezydentem
Kolumbia
W Kolumbii polityczne trzęsienie ziemi. Po raz pierwszy prezydentem tego ważnego południowoamerykańskiego kraju został polityk lewicowy, co więcej, były partyzant marksistowskiego ugrupowania M-19. 62-letni Gustavo Petro zwyciężył w drugiej rundzie wyborów, która odbyła się 19 czerwca. To niedobra wiadomość dla Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników, za to dla Kremla są powody do radości.
Gustavo Petro wstąpił w szeregi M-19 (Ruch 19 Kwietnia), gdy miał lat 17. Działał jako guerillero (lewicowy bojownik) przez ponad dekadę. W listopadzie 1985 roku uzbrojeni rebelianci M-19 wdarli się do gmachu Sądu Najwyższego w Bogocie. Wojsko przypuściło szturm, doszło do masakry. Śmierć poniosło około 100 osób, w tym połowa składu sądu. Gustavo Petro nie brał udziału w tej akcji, siedział w więzieniu, skazany na 18 miesięcy za nielegalne posiadanie broni. Opowiadał, że za kratami go torturowano.
W 1990 roku M-19 złożył broń i przekształcił się w partię polityczną. Petro ukończył studia ekonomiczne, był dyplomatą w Belgii, senatorem, burmistrzem
Bogoty. Dwukrotnie startował w wyborach prezydenckich, odniósł zwycięstwo dopiero za trzecim razem. Pokonał prawicowego magnata budowlanego, milionera
Triumf byłego partyzanta wywołał zdumienie komentatorów. Mająca 50 milionów mieszkańców Kolumbia przez dziesięciolecia była bastionem prawicy. W Bogocie rządzili konserwatyści i liberałowie, którzy utrzymywali znakomite relacje z Waszyngtonem. Kolumbijczycy, aczkolwiek prawie połowa spośród nich żyje w nędzy, głosowali na prawicę, ponieważ obóz lewicy kojarzył
Rodolfo Hernándeza.
im się z narkotykowo-radykalnym ruchem FARC (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii), od 1964 roku grasującym w dżungli. W wojnie z FARC, zakończonej rozejmem dopiero w 2016 roku, zginęło około 260 tysięcy osób, a miliony musiały uciekać ze swych domów.
Pandemia COVID-19 wstrząsnęła gospodarką kraju. Powiększył się obszar ubóstwa, nierówności społeczne stały się ostrzejsze. Wyborcy mieli dość bezradnej wobec tych wyzwań tradycyjnej elity władzy. 30-letnia Camila Riveros, która głosowała na byłego guerillero, powiedziała: „Petro to zmiana.
Ludzie nie chcą już dłużej jeść piasku”. Wiceprezydentem u boku Petro została 40-letnia Francia Márquez, bojowniczka o prawa najuboższych i lokalnych społeczności, pierwsza ciemnoskóra osoba i pierwsza w historii Kolumbii kobieta na tym stanowisku.
Nowy prezydent zapowiada wyższe podatki dla bogatych, wspieranie ubogich i bezrobotnych, wprowadzenie bezpłatnej nauki na wyższych uczelniach. Wystąpił też jako szermierz walki ze zmianami klimatycznymi, jego plan przewiduje stopniową likwidację przemysłu naftowego. Może to jednak doprowadzić do gospodarczej zapaści, ponieważ ropa naftowa stanowi 40 proc. kolumbijskiego eksportu, zaś węgiel – jedną piątą.
Triumf Gustavo Petro wywołał niepokój w Waszyngtonie. Stany Zjednoczone tracą kluczowego sojusznika w Ameryce Południowej, w której nie mają wielu przyjaciół. Na tym kontynencie umocnią się za to wpływy Moskwy. Zachód liczył, że kolumbijskie surowce energetyczne częściowo zastąpią import z Rosji, wydaje się jednak, że w nowej sytuacji te nadzieje się nie spełnią. Prawicowe władze w Bogocie zdecydowanie potępiały rosyjski najazd na Ukrainę, lewicowa ekipa u steru nie będzie do tego skłonna. Gustavo Petro oskarżany jest o to, że ma despotyczny charakter. Niektórzy obawiają się, że zmieni Kolumbię w lewicową dyktaturę, podobną do tych w Wenezueli czy Nikaragui. (KK)
Na podst.: