Co tak pięknie brzmi?
To my! Reptilianie... Górniak, Kaczyński, Kowalski... W sferach polskich zapanowała niebiańska harmonia. Oto na festynie ludowym „Harmonia Kosmosu” zabrzmiała haendlowska muzyka, bez dysonansów, podniosła a melodyjna. Co prawda poniewczasie zorientowałem się, że wspomniana trójka uczestniczyła w różnych festynach, niemniej łączy ją tak harmonijna głupota, że można je uznać za całość.
Tournée po kraju rozpoczęła artystka estradowa Górniak, nadając swym popisom specyficzny, afektowany ton. Górniak od dawna nie jest już kojarzona z piosenką, próbuje więc stratę nadrobić wysiłkiem umysłu, co w jej przypadku jest daremne. Edzia od dawna znana jest publiczności jako demaskatorka istot, z którymi styka się nader często, a czego zazdroszczą jej Fox Mulder i Dana Scully. Na wspomnianym festynie Edzia uszeregowała najgorsze szantrapy, które – jej zdaniem – wypełniają świat, zaś jej umysł na pewno. To bioroboty, hybrydy i reptilianie, czyli jaszczuroludzie. Choć stwory te wyglądają jak my (bo noszą kombinezony biologiczne!), to nimi nie są. Plotła Edzia jak poturbowana, aż zareagował rockandrollowiec Skiba, który zasadnie, acz niedelikatnie, kobiecinę zrąbał, choć twórczo odniósł jej typologię do rzeczywistości. Ogólnie zgadzam się z koncepcją piosenkarki. Bo to przecież niemożliwe, żeby takie stwory, jak Morawiecki, Duda, Dworczyk, Terlecki, Ziobro, Witek czy Szydło, były homo sapiens. Oni muszą pochodzić z innych planet. Morawiecki, Duda i Ziobro jak nic pasują do biorobotów. Z kolei Terlecki i Szydło to klasyczni reptilianie. Terlecki może nawet służyć jako wzór człowieka jaszczura. Witek i Dworczyk to egzemplarze mocno pomieszane, więc nadają się do gatunku hybryd – drwił sobie Skiba jak najęty. I pierwszy dostrzegł koniunkcję niewieściego nieuctwa ze starczą demencją. Bowiem Edzia: Ujawniła, że sama doświadcza kosmicznej energii i od lat ma kontakt z obcą cywilizacją poprzez sygnały, które odbiera całym ciałem. To ostatnie jest sprawą oczywistą i niepodważalną jak przywództwo Jarosława w PiS. Skiba coś tam plótł jeszcze o czarnych dziurach, ale w przypadku wspomnianego przywódcy idzie raczej o naturalne dziury w pamięci.
Ulokowany w bezpiecznej harmonii, jaką na sali gotują mu zwykle starannie dobrani wyznawcy, ony Jarosław z wdziękiem mylił ostatnio Włocławek z Inowrocławiem, a Brejzę z Mejzą, co wywodom staruszka nadawało więcej uroku niż kosmogeniczna egzaltacja Edzi. Repetycje błędów prezesa nieodparcie wskazują na właściwą wiekowi sklerozę. Tym gorzej, że w otoczeniu nie ma nikogo, kto prezesowe lapsusy naprawiłby i objaśnił widowni, że wodzowi chodziło o Inowrocławek (może nawet Inowłocławek, a może Wrocławek?), i nie o Mejzę, ale jakąś zwykłą łajzę... Do tego dziadzio mylił Noteć z Wisłą, ale żeby się z tego śmiać, to doprawdy przesada... Na szczęście niezawodny w kategorii głupoty kosmicznej, a basujący prezesowi zawsze i wszędzie poseł biorobot Kowalski dopełnił harmonii z władzą klątwą rzuconą na... kolorowe kredki, choć to może nie spodobać się Edzi, która nawet wodę źródlaną widzi w kolorach, a co dopiero jarmarki...
Jak Edzia budzi pobłażliwość swym odczuwaniem sił kosmicznych, tak Kaczyński budzi wstyd, gdy z podłych powodów świadomie znieważa innych. Głównie słabszych, za to spod tęczowych flag. Trudno nam uwierzyć, że Kaczyński, teoretycznie lepiej wykształcony (doktorat z prawa) niż Edzia (dwie klasy technikum pszczelarskiego), nie rozróżnia elementarnych reguł, zasad i definicji. Kaczyński już raz warknął w Sejmie, by opozycja zamknęła zdradzieckie mordy i nie przywoływała pamięci jego brata, Lecha, a tym razem podłożył się antagonistom jak Edzia Skibie. Skorzystali z tego politycy i komentatorzy. – Wsteczność intelektualna PiS nie przestaje zadziwiać – żachnął się Krzysztof Śmiszek. Na ostrą ocenę sytuacji zdobył się prawnik prof. Marcin Matczak: – Prymitywne słowa Kaczyńskiego, kpiące ze złożonej i poważnej kwestii identyfikacji płciowej, ukazują poziom intelektualny i moralny lidera partii rządzącej – stwierdził. – Jeśli Kaczyński reprezentuje podobny poziom zrozumienia spraw ekonomicznych i prawnych, to marny jest los Polski. A europoseł Wiosny Łukasz Kohut rzecz spointował: – Ja bym go nie badał, ja bym go postawił przed Trybunałem Stanu.
Medioznawca Mirosław Oczkoś mimowolnie lokuje rodzimych kosmicznych wędrowców na tej samej orbicie. Jako się rzekło, wspomnianą trójkę łączy osobowościowy defekt, a przede wszystkim żarliwa wola, by nieustannie radować życzliwe pospólstwo. Stąd parcie na role gwiazd teatrzyków, które kiedyś „jeździły po jarmarkach i targach, musiały mieć czerwone policzki, wzajemnie kopały się po pośladkach, a gawiedź się cieszyła. Odbyła się taka trochę twórczość jarmarczno-ludowa, taka Polska w pigułce”.
Kabotynizm okazywany przez Górniak, Kaczyńskiego czy Kowalskiego jest grą ukierunkowaną na publiczne przetrwanie. Na wytrwanie w tym cyrku jak najdłużej! Aliści bardziej interesujący od nich są ci, którzy tych elukubracji słuchają, śmieją się i klaszczą... Może to rzeczywiście jakieś hybrydy?