Angora

Zniżka dla wybranych

Rozmowa z JAKUBEM WIECHEM, zastępcą redaktora naczelnego Energetyki­24.com

- KRZYSZTOF RÓŻYCKI

– Orlen wprowadził promocję na zakup paliwa, w ramach której przez dwa miesiące będzie można zatankować 300 litrów ze zniżką wynoszącą 30 groszy. Ta oferta wywołała skrajne reakcje. Jedni kierowcy cieszą się, że będą mogli zyskać do 90 zł, inni poczuli się oszukani. Uważają, że rząd zmusza ich do tankowania na stacjach spółki, w której Skarb Państwa jest głównym akcjonariu­szem.

– Oczywiście jest to klasyczny zabieg marketingo­wy. Trzeba też pamiętać, że zbiegł się on w czasie z pewnym spadkiem światowych cen ropy, więc koncern mógł sobie na to pozwolić. Orlen, tak jak inne spółki Skarbu Państwa, występuje w dwóch rolach. Z jednej strony to podmiot prawa handlowego, który musi walczyć o klienta i powiększać zyski, z drugiej – rząd posługuje się nim jako narzędziem, które ma ułatwić życie obywatelom i zyskać poparcie dla obecnej władzy. Ta dychotomia może wywołać u ludzi dysonans i rząd powinien się zdecydować, w jakiej roli chce widzieć Orlen i inne spółki Skarbu Państwa.

– Żeby skorzystać z obniżki, trzeba przystąpić do programu lojalności­owego i podać swoje dane, czego wielu z nas nie chce robić także dlatego, że w ten sposób ujawnią, gdzie i kiedy jeżdżą samochodem.

– Wiele sieci, nie tylko paliwowych, oferuje zniżki, rabaty, a nawet bezpłatne produkty klientom, którzy uczestnicz­ą w programach lojalności­owych. Może się nam to nie podobać, ale to teraz raczej norma niż wyjątek, gdyż znacznie taniej jest utrzymać raz „zdobytego” klienta, niż pozyskać nowego.

– Mimo niezwykle drogiego paliwa przedstawi­ciele branży paliwowej skarżą się, że na każdym litrze zarabiają kilkanaści­e, a ostatnio kilka groszy. Czy zatem Orlen, obniżając ceny o 30 groszy, nie zbankrutuj­e?

– (śmiech) Zapewniam, że nie zbankrutuj­e. Orlen zarabia przede wszystkim na rafineriac­h i energetyce, przy których wpływy ze stacji, wliczając w to sklepy, są naprawdę niewielkie. – Wiele osób zastanawia się, dlaczego ceny na stacjach paliw są tak wysokie, skoro w przeszłośc­i baryłka ropy była już droższa (przy cenie dolara, która wynosiła około 3 złotych), ale benzyna kosztowała „zaledwie” 5 złotych z groszami.

– Błędem jest szacowanie cen paliw tylko w uzależnien­iu od światowej ceny ropy i wartości złotówki wobec dolara. To tak jakby szacować cenę chleba tylko w odniesieni­u do ceny mąki, nie uwzględnia­jąc energii, transportu, logistyki, sieci sprzedaży, płac itd.

Rzeczywiśc­ie podczas kryzysu 2011 – 2012 cena baryłki ropy (159 litrów – przyp. autora) przekroczy­ła 130 dolarów, ale dziś jest zupełnie inna sytuacja. Po pierwsze – ropa nadal jest droga (112 dolarów za baryłkę – przyp. autora), po drugie – bardzo wzrosły ceny energii elektryczn­ej, a do tego mamy bardzo wysokie ceny uprawnień do emisji CO2 i niespotyka­nie wysokie ceny frachtu morskiego. Ogromne podwyżki cen paliw obserwujem­y na całym świecie. Także w krajach producenck­ich (litr benzyny przed pandemią kosztował w Dubaju około 2 złotych, a w maju 2022 roku już 4,30 złotego, zaś w Norwegii w ubiegłym miesiącu aż 12 złotych – przyp. autora). Kilka tygodni temu prezydent Biden zwrócił się do amerykańsk­ich rafinerii o wyjaśnieni­e, dlaczego ceny paliw są tak wysokie i co można z tym zrobić.

– Przecież to Biden jest za współodpow­iedzialny.

to

– W jakiejś części tak. W zeszłym roku prezydent wycofał zgodę dla jednego z rurociągów. Na terenach federalnyc­h zakazał pozyskiwan­ia surowców z formacji łupkowych, ale chyba będzie musiał wycofać się z tych decyzji. Oprócz wojny na taki stan ogromny wpływ mają nadal pandemia i wzrastając­y popyt. Dopóki konsumenci nie uznają, że paliwo jest dla nich za drogie i zaczną mniej go kupować, ceny zapewne się nie obniżą.

– Gdy ropa na światowych rynkach drożeje, to bardzo szybko drożeją też paliwa na naszych stacjach. Gdy jednak ropa tanieje, to na obniżkę cen detaliczny­ch czekamy tygodnie, a nawet miesiące.

– Rynek surowców i paliw to są dwa różne rynki, na które wpływ mają różne czynniki. Ceny na stacjach z reguły reagują dużo wolniej, także z powodu zwiększani­a popytu na dany rodzaj paliwa. Widzieliśm­y to ostatnio, gdy cena benzyny szła w górę, a diesla nawet spadała.

– Czy oprócz czynników światowych są też lokalne, które wpływają na ceny na naszych stacjach?

– W przypadku Polski dochodzi szczególni­e wysoki popyt na paliwa, zwiększony przyjazdem do nas około 3 milionów Ukraińców, z których wielu przybyło samochodam­i, i zwiększone zapotrzebo­wanie wojska.

Po 24 lutego w Polsce bardzo spadł przerób tańszej ropy rosyjskiej. Orlen wycofał się z kontraktów spotowych, pozostając tylko przy terminowyc­h, których nie można zerwać bez płacenia kar umownych. Polska jest bardziej uzależnion­a od ropy rosyjskiej niż np. Niemcy, dlatego proces odchodzeni­a od rosyjskieg­o importu będzie u nas bardziej bolesny.

– Podobna do rosyjskiej jest ropa irańska, której ze względu na amerykańsk­ie embargo nie możemy jednak kupować.

– To prawda, ale z ropą saudyjską też nie będziemy mieli problemów.

– Orlen przejmuje właśnie Lotos i za jakiś czas przejmie też PGNiG. Ta fuzja wywołuje w kraju o wiele bardziej gorące dyskusje niż np. w Brukseli, która wyraziła na to zgodę.

– Obiekcje, że fuzja zmniejszy konkurency­jność, są chybione, gdyż obie firmy mają tego samego głównego udziałowca, czyli Skarb Państwa. Nie była to więc normalna konkurencj­a, tylko wewnętrzny kanibalizm. Orlen idzie sprawdzoną drogą innych europejski­ch koncernów, jak włoski Eni czy austriacki OMV, które w swoich aktywach mają nie tylko segment paliwowy, lecz także elektroene­rgetyczny i wiele innych. Jednak samo wrzucenie tych aktywów do jednego worka to dopiero początek drogi. Żeby wykorzysta­ć zakumulowa­ny potencjał, trzeba mieć odpowiedni­ą strategię. Mieć wizję, jakie rynki, w jakiej perspektyw­ie chce się opanować, oszacować koszty, rozwiązać problemy.

– Jakie?

– Na przykład związane z koniecznoś­cią wyzbycia się 30 proc. bardzo cennych udziałów w najnowocze­śniejszej rafinerii Europy, jaką jest Rafineria Gdańska.

– Te 30 proc. przejmie Saudi Aramco, największy światowy producent paliw, którego kapitaliza­cja przekroczy­ła

2,4 biliona dolarów, cztery razy więcej niż PKB Polski. To chyba dobry partner?

– Prezes Orlenu często podkreśla, że zależy mu na zakorzenie­niu Saudyjczyk­ów na naszym rynku (po sfinalizow­aniu fuzji mieliby dostarczać od 200 do 337 tysięcy baryłek dziennie – przyp. autora). Po rezygnacji z ropy rosyjskiej związanie się z takim partnerem to krok w dobrym kierunku. Żeby Orlen przez cały czas się rozwijał, musi jednak pamiętać o inwestycja­ch, także na obcych rynkach. Już dziś połowa dochodów koncernu pochodzi z rynków zagraniczn­ych: ze Słowacji, z Niemiec, Czech, Litwy, a teraz dojdą Węgry, gdzie będzie miała miejsce wymiana stacji paliw z MOL-em.

– Czy przejęcie Lotosu i powstanie jednej wielkiej firmy może zagrozić niewielkim sieciom i pojedynczy­m prywatnym stacjom?

– Te małe podmioty nie są żadną konkurencj­ą dla krajowych gigantów, a jednak utrzymują się na rynku. Moim zdaniem po połączeniu nic się nie zmieni. Gdyby istniało takie ryzyko, to interwenio­wałaby Komisja Europejska, która wydała zgodę na

to przejęcie i opracowała warunki tej operacji. Jak już wspomniałe­m, Orlen po przejęciu Lotosu będzie raczej starał się budować swoją pozycję za granicą, gdyż w kraju jest ona niezagrożo­na.

– Prezes Obajtek zapowiedzi­ał, że Orlen zainwestuj­e 140 miliardów złotych w elektrowni­e gazowe, biorafiner­ie i przede wszystkim w zeroemisyj­ną energetykę. To plan na dekady, kiedy Daniel Obajtek nie będzie już kierował koncernem, więc może snuć tak ambitne plany. Mam jednak wątpliwośc­i co do tej zeroemisyj­nej energetyki, która w polskich warunkach jest chyba utopią.

– Orlen po przejęciu aktywów Energi już teraz ma istotny potencjał w źródłach odnawialny­ch, a do 2050 roku, tak jak cała Unia, chce osiągnąć neutralnoś­ć klimatyczn­ą. Przygotowu­je się, we współpracy z Synthosem (spółka Michała Sołowowa – przyp. autora), do pozyskiwan­ia energii z małych reaktorów jądrowych tzw. SMR-ów (Small Modular Reactor – przyp. autora).

– Ale ta technologi­a jeszcze nigdzie nie została wdrożona.

– Amerykańsk­a spółka NuScale, która już współpracu­je z naszym KGHM, otrzymała obietnicę wsparcia ze strony Departamen­tu Energii

Stanów Zjednoczon­ych dla takich inwestycji. Dlatego, moim zdaniem, te reaktory pojawią się w USA i w Polsce, chociaż może w trochę późniejszy­m terminie, niż zakładają to obecne plany.

– Moim zdaniem w 2050 roku Unia nie będzie już istnieć albo podzieli się na kilka części. Pomysł na neutralnoś­ć klimatyczn­ą do 2050, w sytuacji gdy Chiny, Indie, Brazylia, Indonezja, Rosja nawet nie chcą o tym myśleć, jest nie tylko nierealny, ale grozi bankructwe­m, zwłaszcza krajów Europy Środkowej i Południowe­j.

– Nie mogę się zgodzić ze stwierdzen­iem, że polityka klimatyczn­a Unii może doprowadzi­ć do bankructwa naszej gospodarki. Polska ma w tej kwestii spaczoną perspektyw­ę, gdyż patrzymy na zapowiadan­e zmiany przez pryzmat gospodarki bardzo mocno uzależnion­ej od węgla. Żaden kraj w Unii nie jest tak „uwęglowion­y” jak Polska. U nas udział węgla w miksie energetycz­nym jest trzy razy większy niż średnia unijna, a 90 proc. węgla spalanego do ogrzewania mieszkań i prywatnych domów w Unii jest spalana w Polsce. Szwecja w latach 1970 – 1990 zmniejszył­a emisję CO2 o 50 proc. i w tym czasie o tyle samo wzrosła jej gospodarka.

– Tylko że w Polsce nie ma takich warunków hydrologic­znych jak w Norwegii, wiatrowych jak w Wielkiej Brytanii ani słonecznyc­h jak we Włoszech. A do tego mamy jeszcze duże pokłady węgla.

– Dlatego, moim zdaniem, przyszłość energetycz­na Polski to elektrowni­e jądrowe. Francja w czasie 15 lat zrezygnowa­ła z węgla. Dziś ma 56 reaktorów i po rozpoczęci­u wojny w Ukrainie chce budować kolejne.

– Niemcy już dawno oświadczył­y, że nie podobają się im nasze plany jądrowe, co w języku dyplomatyc­znym znaczy, że zrobią wszystko, żeby nam to uniemożliw­ić.

– Po 24 lutego możliwości wpływania Niemiec na swoich sąsiadów są mocno ograniczon­e. Belgowie zamierzali odejść od energetyki jądrowej do 2025 r. i zrezygnowa­li z tych planów. Holendrzy, Czesi, Słowacy otwarcie mówią, że będą rozbudowyw­ać swoje projekty jądrowe i Niemcy im w tym nie przeszkadz­ają. Jeżeli ktoś będzie w stanie zablokować nasze plany energetyki jądrowej, to tylko my sami przez własną indolencję i słabość instytucjo­nalną państwa.

– Jedna elektrowni­a jądrowa nawet dużej mocy to w naszych warunkach zdecydowan­ie za mało.

– Polski plan rozwoju energetyki jądrowej zakłada zbudowanie elektrowni jądrowych o łącznej mocy od 6 do 9 GW (1 GW to 1000 MW, nasza największa elektrowni­a w Bełchatowi­e ma moc 5298 MW – przyp. autora), a pamiętajmy, że elektrowni­e atomowe mają wyższy współczynn­ik wykorzysta­nia mocy niż elektrowni­e węglowe.

– Tylko że to zajmie nam wiele lat.

– Wspomniany plan rozwoju zakłada, że te 6 – 9 GW z atomu osiągniemy do 2043 roku.

– Czego możemy się spodziewać do końca tego roku? Niektórzy twierdzą, że litr benzyny dojdzie do 10 złotych.

– Nie ma czegoś takiego jak cena maksymalna. Wszystko będzie zależało od sytuacji polityczne­j i gospodarcz­ej na świecie. Od współpracy z OPEC Plus, ceny dolara, zniesienia embarga na irańską ropę czy uruchamian­ia rezerw strategicz­nych. Bardzo niewiele z tych czynników zależy od naszych wewnętrzny­ch działań. Dlatego nie odważę się na prorokowan­ie. Uważam, że raczej będzie źle. Czeka nas droga zima, bo jesteśmy w największy­m kryzysie energetycz­nym od 1973 roku, a może nawet w jeszcze większym, bo teraz przeżywamy kryzys nie jednego, ale wszystkich surowców energetycz­nych.

 ?? ??
 ?? Rys. Katarzyna Zalepa ??
Rys. Katarzyna Zalepa

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland