Dostaję groźby śmierci
Rozmowa z aktorem ANTONIM PAWLICKIM
(24 VI) – Śni ci się czasem Podlasie?
– Nie śni mi się, ale wcześniej – jeszcze przed kryzysem humanitarnym – kiedy zamykałem oczy, widziałem żubry. – Żubry? – Przychodziły paść się na piękną polanę, przy której stoi dom moich znajomych. Po tym, co się wydarzyło, pod powiekami mam już twarze z lasu. I strach przed służbami mundurowymi, które wywoziły ludzi na druty, z powrotem na Białoruś. Byłem tam tylko kilka razy po parę dni, ale skoro moim doświadczeniem jest ten strach, to co muszą czuć ci, którzy tam mieszkają? Jednym z nich, takim local hero, jest Mirek Miniszewski, autor „Opowieści ze wsi obok”, który wychodzi rano przed dom i widzi ludzi koczujących w jego ogródku. Wiesz, co mi powiedział?
– Co takiego?
– Że dla niego Podlasie się skończyło. Bo jego Podlasie było końcem świata, przyrodą i spokojem, a teraz jest tymi ludźmi, których ratował od śmierci, opatrywał im rany i ubierał. Ludźmi, którzy byli wyrywani z jego rąk przez służby mundurowe (...).
– Mogą zrobić z nimi wszystko, na co mają ochotę?
– W książce Mirka odbywa się słodka zemsta na faszystach. Jak w „Bękartach wojny”, gdzie Tarantino spalił Hitlera. Dlatego myślę, że dla połowy naszego kraju „Opowieści ze wsi obok” powinny być lekiem dla duszy. Sam czytałem je wieczorem, żeby się lepiej poczuć. A czujesz się lepiej, kiedy wrzucisz emocjonalny post na Instagramie?
– W ostatnich latach z aktora przemieniłeś się w aktywistę.
– To się stało przez przypadek. Ja naprawdę nie chciałbym się tym zajmować. Nigdy nie myślałem o sobie jako o aktywiście, działaczu społecznym. Ale też nie pomyślałbym, że w polskim lesie będą ginąć uchodźcy i że to będzie systemowa realizacja idei, z którą się nie zgadzam. Nie zamierzałem angażować się politycznie, dopóki nie zostało użyte – moim zdaniem – wredne, prowokacyjne narzędzie, jakim są homofobiczne czy antyaborcyjne ciężarówki.
– Jedną zatrzymałeś.
– Po fakcie dowiedziałem się, że zostały skopiowane od republikanów z Ameryki do antagonizowania społeczeństwa, żeby łatwiej nim zarządzać. Narzędzie w postaci ciężarówek, armii botów i trolli, żeby dalej jątrzyć, jest prawnie chronione przez ministra Ziobrę i Solidarną Polskę. Wiem, że prokuratura i Ministerstwo Sprawiedliwości przykładają szczególną wagę do tego, by ludzie, którzy te ciężarówki zatrzymują, byli karani. I żeby ta kara na pewno ich spotkała, tak jak spotkała mnie.
– Dostałeś mandat?
– Oczywiście. Kilkaset złotych. Z drugiej strony, złamałem prawo, zatrzymałem ruch. Wziąłem to na siebie i nie miałem problemu z zapłaceniem kary. Inną sprawą jest, że wspomniane ciężarówki również łamią prawo. Wcześniej nikt nie przesuwał granic tak daleko. Dlatego, chcąc nie chcąc, zajmuję się polityką. Dlatego wychodzę na ulicę i zatrzymuję ciężarówkę. Dlatego jadę do lasu i staram się ratować ludzi. Robię to również dlatego, że rzeczy, które nas antagonizują, są cynicznie wykorzystywane przez polityków. Oni nie walczą o idee, ale o poparcie.
– W ten sposób niejako wystawiasz się na lincz. Widziałam nienawistne komentarze pod twoimi wpisami.
– Dostaję groźby śmierci. Życzą mi, żeby moje dzieci zdechły i pytają, czemu moja matka mnie nie wyskrobała. Mówię o setkach wiadomości na Instagramie i Facebooku od obrońców życia. Kiedy napisałem: „Ludzie, to jest jakiś absurd”, chyba wPolityce, stwierdziło: „Antoni Pawlicki dziwi się, że mu życzą śmierci”. Wracając więc do audiobooka „Opowieści ze wsi obok”, dla mnie też jest on słodką literacką zemstą. To jest powód, dla którego postanowiłem go wyprodukować. A będą jeszcze kolejne części. „Opowieści...” to pierwsza, druga „Różnia” pojawi się na jesieni. Mirek pisze teraz trzecią, gdzie bohaterowie spotkają się z kryzysem humanitarnym. Słodka literacka zemsta spotka więc również tych, którzy są odpowiedzialni za wywożenie ludzi na druty.
– Zastanawiałam się właśnie, czy poziom twoich emocji sprzed paru miesięcy, kiedy rozmawialiśmy, zdążył opaść...
– Temat uchodźców na granicy polsko-białoruskiej nagle zniknął, a oni przecież nadal przychodzą. Na razie płot za półtora miliarda złotych nie jest jeszcze w pełni wyposażony i jego fizyczne pokonanie jest bardzo łatwe – wystarczą drabina i kurtka. Mało tego, są już podkopy pod płotem – zaszalowane deskami. Część tych ludzi, tak jak dzisiaj Ukraińcy, uciekała przed wojną, ale, niestety, mają inny kolor skóry... Przyjęliśmy ponad trzy miliony ludzi, a przy granicy było ich 20 tysięcy. Czy musimy ich wywozić do lasu? Życie jest życiem i należy je ratować. Tak, ci, którzy mówili, że to część wojny, którą rozpętała Rosja, mieli rację. Ale to też są ofiary tego reżimu. Zweryfikujmy ich, jeśli są uciekinierami z rejonów wojny, to mamy obowiązek udzielić im schronienia, jeśli nie, to możemy ich w cywilizowany sposób odesłać. A nie nocą do lasu na bagna, pod pałki białoruskich pograniczników.
dach
– Nie tak dawno sam przyjąłeś pod uchodźczynię z Ukrainy.
– Dwa, trzy miesiące przed wojną pojechałem do Kijowa na zdjęcia do serialu historycznego.
Spędziłem tam parę dni, miałem świetny czas. Kiedy wybuchła wojna, do wszystkich, z którymi miałem tam kontakt, napisałem: „Czy wszystko jest OK?”. Co ciekawe, odpowiadali mi, że dają radę, ale po dwóch tygodniach scenarzysta dał mi znać, że jego żona jest w Warszawie. Z dwutygodniowym synkiem. Zapytał, czy mógłbym pomóc w załatwieniu dla niego papierów. Poprosiłem go o numer i wysłałem wiadomość Olenie. Akurat wtedy działałem w kilku grupach pomocowych złożonych z ludzi ze środowiska artystycznego i poprzedni dzień spędziłem na wyposażaniu trzech mieszkań. Muzycy od Meli Koteluk dali busa, a ja jeździłem po mieście, zbierając łóżka, meble. Potem to skręciliśmy i ustawialiśmy w mieszkaniach, które ktoś oddał dla potrzebujących. Wiedziałem w ten sposób, że w Warszawie nie ma gdzie spać. Kiedy Olena napisała, że jest w hotelu i szuka czegoś do wynajęcia, odpowiedziałem: „Przyjeżdżam po ciebie jutro rano”. Pierwsze co, to zawołałem położną – Olena po wyjściu ze szpitala trafiła do schronu, a potem uciekała z Kijowa z dwutygodniowym dzieckiem. Położna stwierdziła jednak, że Matwiej jest silny (...).
– Tak cię słucham i myślę, że np. taką TVP bardziej interesuje jednak to, że zatrzymałeś antyaborcyjną furgonetkę niż to, że komuś pomogłeś.
– Co mogę powiedzieć? W pewnym momencie telewizja publiczna – jak typowy propagandysta – zaczęła kreować rzeczywistość. Widzimy, jak to działa w Rosji i nie wiem, dlaczego nie przychodzi otrzeźwienie. Demokracja przestaje działać, kiedy media tracą niezależność. I nie przyjmuję argumentu, że przecież żadne media nie są niezależne, że TVN też prezentuje poglądy i czyjeś interesy, bo to jest coś innego niż nachalna propaganda, którą uprawia TVP. Ten rodzaj inżynierii społecznej jest bardzo niebezpieczny. Nie twierdzę, że wszystko, co robi prawa strona, jest złe. W obliczu Putinowskiej wojny widać, że rezerwa wobec strategii i polityki Niemiec jest słuszna. Te przykłady można mnożyć. Chodzi tylko o to, żebyśmy po obu stronach trochę ochłonęli i spróbowali racjonalnie rozmawiać, bo nikt nie ma monopolu na rację.
– W jakiej Polsce chciałbyś, żeby wychowywały się twoje dzieci?
– Powiem to, co powiedziałby każdy przytomny człowiek. W Polsce tolerancyjnej, otwartej, pozytywnej, multikulturowej, szanującej kobiety i mniejszości. Ale chodzi mi po głowie jeszcze coś.
– Zamieniam się w słuch.
– W cyklu audiobooków „Klasyka historiografii” czytałem „Prawem i lewem. Obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII w”. W momencie, kiedy w Europie Zachodniej tworzyły się zręby obywatelskiego społeczeństwa, u nas szlachectwo totalnie niszczyło jego podwaliny. „Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie – i prawem, i lewem”. Prawo wykorzystuję po to, żeby osiągnąć swoje cele i złupić sąsiada, a jak się nie da prawem, to lewem go zajadę. Sięgam aż tak daleko, bo wydaje mi się, że panuje u nas jakiś rodzaj zacietrzewienia: musi być po mojemu. Teraz mamy jednak pewną szansę. Wyobraźmy sobie, że Rosja upadnie, a wraz z nią reżim na Białorusi. Ukraina zyskałaby oddech i trzy siostry – jak mówił prezydent Zełenski – z 90 mln ludzi zawiązałyby przymierze, stając się siłą gospodarczą. Nie było takiej okazji od setek lat. Zobaczmy, jak się zjednoczyliśmy jako naród, pomagając Ukraińcom. Opanujmy się więc z egoistycznym myśleniem i zacznijmy w końcu działać konstruktywnie.