Zwolnienia zamiast dialogu
Zwalnianie pracowników za działalność związkową zdarza się coraz częściej. I nie robią tego małe rodzinne firmy, gdzie zresztą zwykle żadnych związków nie ma, tylko duże korporacje, a także firmy należące do Skarbu Państwa. Co ciekawe, takie postępowanie doradzają i obsługują wciąż te same kancelarie prawne. Kalkulacja jest prosta. Nawet jeśli pracownik uzyska pozytywny dla siebie wyrok w sądzie, to nastąpi to dopiero za 2 – 3 lata. Tymczasem firma ma związki z głowy. Najważniejszą funkcją tych zwolnień jest zastraszanie pracowników. Komunikat jest jasny. Przedsiębiorstwo jest gotowe łamać ustawę o związkach zawodowych i praktycznie nic jej za to nie grozi. Mamy więc demokrację wywalczoną przez strajki, a świat pracy jest o wiele bardziej zastraszony niż za PRL-u.
Mariusz Ławnik założył związek zawodowy w jednej z wielkich korporacji bankowych. Zwolniono go pod byle pretekstem. Sprawa w sądzie pracy się toczy. Jest też dochodzenie w prokuraturze. Postępowanie to na wniosek mężczyzny objął nadzorem prokurator okręgowy w Łodzi. Po stronie Mariusza stanęła też Inspekcja Pracy, która wskazała w raporcie rażące naruszenie prawa przy zwolnieniu związkowca. Zdawałoby się, że wszystko jest OK. Instytucje działają. Ale nie jest OK. Po związku zawodowym w banku, gdzie pracował zwolniony, nie ma ani śladu. Koledzy, którzy zakładali z Mariuszem związek, zerwali z nim kontakty. A firma sama z siebie dała załodze już trzy podwyżki, o które Mariusz walczył. De facto to zasługa Ławnika, tylko jakoś nikt nie odważył się mu podziękować. Korporacje wiedzą, jak łamać solidarność pracowniczą. Pewnie w przyszłości sąd nakaże przywrócenie Mariusza do pracy. Tylko że on musiał już podjąć pracę gdzie indziej, żeby jakoś żyć.
W jego obronie weszliśmy do centrali banku i przez kilka godzin grupą kilkudziesięciu wolontariuszy okupowaliśmy tę luksusowo wyposażoną „świątynię pieniądza”. W obronie Mariusza i innych zwolnionych związkowców ciągle organizowane są pikiety i demonstracje. A jednak przepisy są tak skonstruowane, a sądy tak nierychliwe, że pracodawcom wciąż bardziej opłaca się zwalniać związkowców, niż podejmować ze związkami dialog.
Pomimo tych represji strajki zdarzają się coraz częściej. W wielu branżach płace pozostają daleko w tyle za galopującymi kosztami utrzymania. Skoro demokracja, którą kiedyś wystrajkowaliśmy, słabo działa, musimy walczyć dalej...