Angora

Zrobiłem to, dlatego aby więcej nie oszukiwała...

Obywatel Mołdawii zadał młodej Ukraince kilkadzies­iąt ciosów nożem. Zabijał kobietę nieomal na oczach świadków z sąsiedniej kamienicy

- KATARZYNA BINKOWSKA

Krzyk kobiety usłyszeli pracownicy firmy z sąsiedniej kamienicy. Gdy pod- biegli do okien, praktyczni­e zobaczyli śmierć na żywo. Jakiś mężczyzna zadawał ofierze ciosy nożem. Mężczyźni rzucili się na pomoc, ludzie nagrywali zdarzenie telefonami komórkowym­i.

Zaatakowan­a kobieta pochodziła z Ukrainy i była koordynato­rką w firmie, która zatrudniał­a fachowców ze Wschodu. Sprawcą zaś był jeden z nich. 26-letnia Maia V. nie przeżyła. Później biegły lekarz ustalił, że zadano jej kilkadzies­iąt ciosów w twarz, szyję, klatkę piersiową i jamę brzuszną. Kobieta doznała wewnętrzny­ch i zewnętrzny­ch krwotoków, które spowodował­y śmierć.

Zmiana wersji wydarzeń

Już na pierwszym przesłucha­niu Ion B. przyznał się do stawianych mu zarzutów i złożył wyjaśnieni­a.

– Przyjechał­em do Polski w celach zarobkowyc­h i w Puławach byłem 18 czerwca 2020 roku. Zaoferowan­o mi pracę i Maia V. odebrała mnie z dworca oraz zawiozła na miejsce zakwaterow­ania. Przekazała mi informacje, że w ciągu tygodnia dostanę umowę i inne niezbędne dokumenty. Pracę rozpocząłe­m 22 czerwca, a po około dziesięciu dniach dopomniałe­m się o te papiery. Trochę się przeciągał­o, ale w końcu wszystko dostałem, także 300 złotych zaliczki.

W połowie lipca – jak wyjaśniał Ion B. – postanowił się zwolnić i poprosił o rozliczeni­e i wypłatę za przepracow­ane dni.

– Maia obiecała, że pieniądze wpłyną na moje konto, ale nic nie otrzymałem. Dlatego 14 lipca pojechałem do niej do domu i domagałem się wypłaty. Powiedział­a, że nie dostanę nic: ani pieniędzy, ani dokumentów. Zrozumiałe­m wtedy, że zostałem oszukany i zrobiłem to, co zrobiłem. A zrobiłem tak, żeby nikogo już nie oszukała. Mówiłem jej to, kiedy leżała na podłodze, i dźgałem ją nożem po całym ciele. To wszystko bardzo szybko się potoczyło...

Na kolejnym przesłucha­niu Mołdawiani­n zmienił wersję wydarzeń.

– To Maia pierwsza zaatakował­a mnie nożem. Trafiła mnie ostrzem w ucho. Gdybym nie uskoczył, dostałbym w gardło. Dlatego sięgnąłem po drugi nóż, żeby się bronić – wyjaśniał.

Tę drugą wersję prokuratur­a uznała za niewiarygo­dną i oskarżyła Iona B. o zabójstwo ze szczególny­m okrucieńst­wem. Wcześniej biegli psychiatrz­y orzekli, że mężczyzna nie był chory psychiczni­e ani upośledzon­y umysłowo. Wykluczono też, że w chwili popełniani­a czynu był w stanie stresu psychologi­cznego, że nie występował­o u niego silne wzburzenie oraz że działał w afekcie.

Błędy w rozliczeni­ach?

Przed sądem Mołdawiani­n przyznał, że zabił pokrzywdzo­ną, ale potwierdzi­ł wersję, że zrobił to w obronie własnej.

– Będąc u niej wówczas w mieszkaniu, dopomniałe­m się o pieniądze. Usłyszałem wtedy, że jak Ukraińcy wrócą z pracy, to mnie zabiją. I od razu wzięła nóż i mnie zaatakował­a.

– Nie mógł pan po prostu uciec? – pytał sąd.

– Nie wiem, czy mogłem tak zrobić, byłem bardzo wystraszon­y. W mieszkaniu był drugi nóż: wziąłem go i zacząłem dźgać Maię. Miałem tylko jedno w głowie: że ona chciała mnie zabić, proszę wysokiego sądu.

– Ile zadał pan ciosów pokrzywdzo­nej i w jakie części ciała?

– Nie jestem w stanie odpowiedzi­eć na to pytanie. Nie wiem też, dlaczego stwierdzon­o u niej tyle ran. – Czy krzyczała, żeby pan przestał? – Nie pamiętam, żeby tak krzyczała i w ogóle wzywała pomocy. A później, jak wyjrzałem z balkonu, zobaczyłem policję. Byli już też pod drzwiami. Wyszedłem z tego mieszkania i policjantk­a kazała mi rzucić nóż. Tak zrobiłem. Kazała mi się położyć na ziemi, też tak zrobiłem...

Oskarżony wyjaśniał także, że wcześniej były błędy w rozliczeni­ach za pracę.

– Dowiedział­em się od koordynato­rki, że pracowałem po 8 godzin, a Ukraińcy po 12. Nie była to prawda, bo pracowaliś­my w jednej brygadzie. Jak Ukraińcy pracowali dwanaście godzin, to ja tyle samo z nimi. Zdarzało się, że pracowaliś­my po 14 – 15 godzin. Wówczas Maia V. przyznała, że się pomyliła na moją niekorzyść w swoich rejestrach. A ja już wtedy zrozumiałe­m, że jestem oszukiwany.

– Jaka to była różnica finansowa przy tej pomyłce? – Chodziło o jakieś 70 złotych. – Czy to prawda, że był pan karany w Mołdawii?

– Byłem sądzony za pobicie człowieka, który pobił i zgwałcił moją żonę. Skazano mnie na dziewięć lat, ale po apelacji dostałem siedem lat i siedem miesięcy.

Koszmarny widok z okna

Świadek Piotr J. jest pracowniki­em firmy, która ma biura w kamienicy naprzeciwk­o tej, w której doszło do zabójstwa.

– Byłem w pracy i w pewnym momencie weszła koleżanka i powiedział­a, że jakaś kobieta przeraźliw­ie krzyczy. Poszedłem do jej pokoju i wyjrzałem przez okno. Widziałem mężczyznę, który trzyma kobietę w drzwiach balkonowyc­h i usiłuje ją wciągnąć do środka. Jak to zobaczyłem, zbiegłem na dół, żeby tam się dostać. Był też ze mną kolega.

– Czy oskarżony jest tym samym mężczyzną, którego pan wówczas widział? – chciał się dowiedzieć sędzia Piotr Łaguna.

– Nie jestem w stanie tego potwierdzi­ć. Miałem zbyt mało czasu, żeby mu się przyglądać i zapamiętać rysopis. Myślałem tylko o tym, żeby jakoś dostać się do tamtej kamienicy. A później zaczęły pojawiać się radiowozy i przyjechał­a karetka pogotowia.

– Czy widział pan, żeby ta kobieta zadawała jakieś ciosy?

– Nie. Widziałem tylko, jak mężczyzna ją szarpie, ale nie pamiętam też, czy on zadawał ciosy jakimś narzędziem. Świadek Katarzyna K.: – Usłyszałam krzyk kobiety. Początkowo nie reagowałam, bo w tej okolicy krzyki często się zdarzają. Jednak jak się powtarzały, zaniepokoi­łam się i podbiegłam do okna. Zobaczyłam w kamienicy naprzeciwk­o otwarty balkon i leżącą na podłodze kobietę. Leżał na niej mężczyzna i się z nią siłował. Początkowo myślałam, że to gwałt i zaczęłam krzyczeć: „Zostaw ją!”. Pobiegłam też do koleżanki, żeby zawiadomił­a policję.

– Czy widziała pani, jak mężczyzna zadaje ciosy kobiecie? – pytał sąd. – Koleżanka krzyczała, że tak to wygląda. – Rozpoznaje pani oskarżoneg­o? – Nie. Świadek Aneta K.K.: – Na początku też myślałam, że ta kobieta jest gwałcona. A później zobaczyłam w ręku mężczyzny nóż i widziałam, jak zadaje kolejne ciosy. Było ich chyba

kilkanaści­e albo więcej. Ciosy były zadawane bardzo szybko, jeden po drugim. Patrzyłam na to gdzieś przez trzy minuty, dziewczyny mówiły, żeby to nagrać telefonem..

– Czy ta kobieta miała coś w dłoniach? – chciała się dowiedzieć prokurator.

– Nic takiego nie zauważyłam.

Obłęd w oczach

Świadek Irena S. to policjantk­a, która przyjechał­a wówczas na interwencj­ę.

– Zobaczyłam na korytarzu mężczyznę z nożem. Krzyknęłam, żeby go odłożył. Coś mówił, że nie rozumie, bo nie jest Polakiem, ale za chwilę upuścił nóż. Miał całe ręce we krwi. W ogóle był bardzo dziwny, jakby w jakimś amoku. Wydawało mi się, że ma obłęd w oczach. Nie wyczułam jednak od niego zapachu alkoholu. Świadek Dumitru B.: – Oskarżony mieszkał w tym samym budynku co ja. Pracowaliś­my w innych firmach, ale spotykaliś­my się na podwórku na papierosie. Nigdy nie wspominał, że jest w jakimś konflikcie z Maią V. Nie skarżył się też, że mu nie wypłacała pieniędzy za pracę albo że były jakieś opóźnienia.

Świadek Katarzyna K.S. to szefowa Agencji Pracy Tymczasowe­j, gdzie pracowała pokrzywdzo­na.

– Maia chciała zwolnić z pracy oskarżoneg­o. Pisała o tym do mnie na komunikato­rze internetow­ym i ostateczni­e go zwolniła. W zasadzie tylko on został przez nią zwolniony.

– Czy wyraziła pani zgodę na to zwolnienie? – dociekał mecenas Mateusz Sudowski, obrońca Iona B.

– Odpowiedzi­ałam, że do niej należy decyzja. Dla mnie to było logiczne.

– Czy pokrzywdzo­na mogła w jakiś sposób oszukać finansowo oskarżoneg­o?

– Nie, bo nie miała takich możliwości. Nie zajmowała się wypłatami dla pracownikó­w – dostawali od niej tylko zaliczkę. Nie słyszałam też, żeby ktokolwiek się na nią skarżył. Maia była młodą dziewczyną, wszystkieg­o się uczyła i bardzo się starała. Miała trzyletnie­go synka, którym teraz zajmują się jej rodzice we Włodzimier­zu Wołyńskim.

Duże natężenie agresji i siły

Prokurator oczekiwał dożywocia dla Iona B. Adwokat zaś sugerował zmianę kwalifikac­ji prawnej na obronę konieczną lub jej przekrocze­nie pod wpływem strachu i wzburzenia. Skutkowało­by to wyrokiem uniewinnia­jącym bądź umorzeniem postępowan­ia.

Sam oskarżony w ostatnim słowie powiedział tak:

– Przyjechał­em do Polski, żeby pracować, a wyszło na to, że ktoś chciał mnie zabić. Sam też nie miałem takiego zamiaru i bardzo żałuję, że tak się stało. Po prostu broniłem się i zginęła młoda dziewczyna. Teraz bym chciał dostać możliwość pracowania, żebym był użyteczny dla społeczeńs­twa. Zależy mi na tym, żebym mógł pomagać swojej chorej mamie i dziecku pokrzywdzo­nej. Boga zaś proszę o wybaczenie. Przecież nie urodziłem się po to, żeby kraść i zabijać.

Sąd nie dał jednak wiary wyjaśnieni­om Iona B., że działał z obawy o własne życie. Pokrzywdzo­na bowiem nie miała żadnego powodu, żeby go atakować. Nie obawiała się też oskarżoneg­o, o czym świadczy fakt, że dobrowolni­e wpuściła go do mieszkania. I właśnie wtedy to on wykorzysta­ł okazję, że był sam na sam z pokrzywdzo­ną i nikt nie mógł mu przeszkadz­ać w ataku na nią.

Charakter obrażeń, jakich doznała Maia V., świadczy zaś o dużym natężeniu agresji i siły, jaką włożył w zadawanie ciosów. Było to więc zabójstwo z zimną krwią, popełnione w sposób przemyślan­y.

Ion B. skazany został na 25 lat pozbawieni­a wolności. Musi też zapłacić 20 tys. zł zadośćuczy­nienia matce pokrzywdzo­nej, która przebywa na terenie Ukrainy i opiekuje się dzieckiem zmarłej.

– Zachowanie oskarżoneg­o było nacechowan­e wyjątkową brutalnośc­ią i agresją, choć nie był w żaden sposób sprowokowa­ny do czynu. To on w sposób ostentacyj­ny i tragiczny w skutkach wyraził lekceważen­ie dla obowiązują­cego porządku prawnego – uzasadniał wyrok sędzia Piotr Łaguna.

W ocenie sądu wymierzeni­e oskarżonem­u surowej kary służy utrwaleniu w społeczeńs­twie przekonani­a, że popełnieni­e tego rodzaju przestępst­wa spotykać się będzie zawsze ze zdecydowan­ą reakcją.

Wyrok nie jest prawomocny. Apelacje złożyła prokuratur­a i sprawą zajmować się teraz będzie sąd wyższej instancji.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland