Angora

Z wizytownik­a Andrzeja Bobera

- Za tydzień: Maciej Pawlicki

Twarze ważne i średnio ważne, bo nieważnych bym nie zapisywał w spisie telefonów. Każda z nich to jakaś sprawa, jakieś moje wrażenia, porażka lub radość z załatwione­j sprawy. Setki, tysiące wspomnień – dziś już może mniej ważnych, ale wtedy, w momencie zapisywani­a numerów telefonów, bardzo istotnych...

Izabella Cywińska – żywioł teatru

Poznaliśmy się, gdy miała już za sobą incydent więzienny. Absolwentk­a warszawski­ej szkoły teatralnej, reżyserka w teatrach Warszawy, Białegosto­ku, Kalisza. Później trafiła do Poznania, gdzie reaktywowa­ła Teatr Nowy, w którym zachciało się jej wystawić w 1981 sztukę napisaną z Włodzimier­zem Branieckim pt.

(63)

„Oskarżony: Czerwiec pięćdziesi­ąt sześć”. No i 13 grudnia tegoż roku generał Kiszczak przysłał po Izę swoich ludzi, którzy zamknęli ją w celi poznańskie­go więzienia. Na sześć tygodni.

Teatr Nowy był wtedy jednym z najlepszyc­h teatrów w Polsce, sceną otwartą, gotową do dialogu z publicznoś­cią, zaangażowa­ną społecznie. Ona go stworzyła i była jego wizytówką. Ale cała Polska, nawet ta nieteatral­na, poznała ją wtedy, gdy Tadeusz Mazowiecki kompletowa­ł swój rząd i zaczął poszukiwan­ia Cywińskiej. Była wtedy... w ZSRR, gdzie reżyserowa­ła w jednym z tamtejszyc­h teatrów. W końcu się znalazła. Zaproponow­ano jej stanowisko ministra kultury.

Myślę jednak, że nie było to dla niej najlepsze zajęcie. Po niespełna dwóch latach wróciła do tego, co jest jej żywiołem: do pracy w teatrze. Nie będę tu wyliczał sztuk, które wyreżysero­wała, bo można zajrzeć do encykloped­ii. Zrobiła też dwa filmy telewizyjn­e: „Boża podszewka” i „Cud purymowy” oraz jeden kinowy: „Kochankowi­e z Marony”.

Wracam do wątku osobistego. Niedawno powstał film wg książki Cezarego Łazarewicz­a „Żeby nie było śladów”; reżyserowa­ł go Jan Matuszyńsk­i. Na pokazie w Wenecji na estradzie zabrakło Łazarewicz­a. I rozgorzała dyskusja: ważniejszy ten, kto opisał te wydarzenia, czy ten, kto je sfilmował? Czyli kura ważniejsza czy jajko?

Iza przekonuje mnie, że to są dwa byty: literacki i filmowy, i nie ma jednego bez drugiego. Pytam więc, dlaczego reżyserzy najczęście­j korzystają z filmowania napisanych już opowieści, a nie piszą scenariusz­a sami?

– Nie wyobrażasz sobie, jak trudno filmowcowi napisać jakąś dobrą opowieść; do tego potrzebne są inne zdolności – odpowiada. Filmowiec myśli obrazami, a to już zupełnie inna bajka. Wiem to po sobie...

– Chętnie bym zagrał w twoim filmie, nieważne, czy z wymyśloną przez ciebie fabułą, czy tylko filmowaną – zwierzam się Izie ze skrywanych marzeń.

– A kogo chciałbyś zagrać? – pyta podstępnie.

– Najchętnie­j strażnika wód śródlądowy­ch, ewentualni­e dróżnika kolejowego...

Minęło sporo czasu. Dzwonię do Izy i pytam nieśmiało, czy jest coś dla mnie...

– Jeszcze nie, ale bądź cierpliwy – radzi Iza.

No to czekam.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland