Jest zbrodnia, jest kara
29.06.2022
Po 148 dniach przesłuchań 20 oskarżonych o udział w zamachach z 13 listopada 2015 roku skazano na kary od dwóch lat do dożywocia.
130 ofiar śmiertelnych, ponad 350 rannych – to koszmarny bilans zamachów na Stade de France, na tarasach restauracji w dzielnicach Paryża 10. i 11. oraz w klubie „Bataclan”. Wyjątkowe okoliczności wymagały wyjątkowych środków: na potrzeby procesu zbudowano specjalną salę o powierzchni 750 mkw., mieszczącą 550 osób, wyposażoną w zabezpieczony boks dla oskarżonych i 10 kamer. Przewidziano również 10 sal, gdzie transmitowano proces dla ofiar i ich rodzin, dziennikarzy oraz adwokatów, których w rozprawie wzięło udział aż 330, z czego 300 reprezentowało 1765 powodów cywilnych. Po drugiej stronie barykady znalazło się 20 członków siatki terrorystycznej, z czego 14 obecnych fizycznie.
Do rozsądzenia sprawy powołano specjalny trybunał pięciu doświadczonych sędziów, którzy musieli ocenić akta sprawy liczące 542 tomy, czyli ok. miliona stron, a także wysłuchać zeznań i ekspertyz, co zajęło 148 dni.
Ogłoszenie wyroku, transmitowane w mediach, trwało kilka godzin. Salah Abdeslam, jedyny żyjący członek morderczego komando, został uznany za „współsprawcę zabójstw, winnego usiłowania zabójstwa, usiłowania zabójstwa osób sprawujących funkcje publiczne oraz udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze terrorystycznym”. Skazano go na maksymalną karę przewidzianą we francuskim Kodeksie karnym, którą do tej pory zastosowano zaledwie cztery razy: dożywocie bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Sąd nie dał wiary oskarżonemu, który początkowo dumnie ogłosił się „bojownikiem państwa islamskiego”, ale z czasem zaczął zachowywać się mniej buńczucznie. Pod koniec procesu stwierdził, że nie jest mordercą, podkreślał też, że nie odpalił ładunków wybuchowych ukrytych w jego kamizelce samobójcy „z ludzkiego odruchu”. Sąd uznał, że urządzenie nie zadziałało, odrzucił też argumentację obrońców terrorysty, proszących o „nieskazywanie go na społeczną śmierć”.
Sędziowie wymierzyli takie same kary dożywocia pięciu innym zamachowcom sądzonym zaocznie, są bowiem uznawani za zabitych w walkach na terenie Iraku i Syrii, jeden zaś odsiaduje wyrok w tureckim więzieniu.
Mohamed Abrini, przyjaciel Abdeslama z dzieciństwa, też będący wyznawcą ISIS i bliskim współpracownikiem przywódcy grupy terrorystów Abdelhamida Abaaouda, został także skazany na dożywocie, z możliwością ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie po 22 latach, zgodnie z sugestiami Państwowej Prokuratury Antyterrorystycznej. Adel Haddadi i Muhammad Usman, którzy współpracowali z Oussamą Atarem, zleceniodawcą zamachów, i prawdopodobnie sami mieli dokonać aktów terroru w Europie, zostali skazani na 18 lat pozbawienia wolności, a Yassine Atar, młodszy brat Oussamy, na osiem lat. Sąd uznał bowiem, że niemożliwe jest, aby Yassine nic nie wiedział o działaniach swojego brata i kuzynów. Ali El Haddad Asufi spędzi 10 lat w więzieniu za próbę dostarczenia broni terrorystom.
Z kolei Abdellah Chouaa, Ali Oulkadi i Hamza Attou za pomoc zbrodniarzom otrzymali wyroki czterech, trzech i pięciu lat więzienia, ale lata spędzone w areszcie zostały im uznane na poczet kary – po wyroku wyszli więc na wolność, podobnie jak Farid Kharkhach, fałszerz, który dostarczył terrorystom podrobione dokumenty. Jako jedyny został uznany za winnego „zwykłego” przestępstwa, nie udowodniono mu bowiem, że wiedział o planach swoich klientów. Skazano go na dwa lata pozbawienia wolności, ale ponieważ od sześciu lat przebywał w areszcie, będzie mógł ubiegać się o odszkodowanie od państwa. Skazani mają 10 dni na złożenie apelacji.