Zamek na lodzie
27.06.2022
W czasie spotkania G7 w niemieckim Elmau Zachód chciał pokazać siłę. Ogłoszono program o wartości 600 mld dolarów, mający powstrzymać wpływ Chin na gospodarkę światową. Nie ujawniono szczegółów i wielu wątpi, czy plan zostanie urzeczywistniony.
Tylko niektóre z siedmiu dużych państw przemysłowych ogłosiły, ile przeznaczą na to środków. USA chcą zmobilizować 200 mld dolarów, Japonia 65 mld dolarów, a Kanada 5,3 mld dolarów. Niemcy nie określiły wysokości swego udziału. Szczyt w bawarskich Alpach odbył się w wyjątkowo niepewnym czasie, czasie napięć między krajami. Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Japonia, Kanada i USA chcą nie tylko wysłać sygnał przeciw Rosji, lecz także przeciwstawić się rosnącym wpływom Chin. W ramach ofensywy Nowego Jedwabnego Szlaku Państwo Środka mocno zainwestowało w infrastrukturę krajów afrykańskich, a także w południowo-wschodniej Europie, gdzie zbudowało porty, drogi i linie kolejowe. Chiny kupiły kopalnie litu i kobaltu, surowców, których UE potrzebuje do realizacji założonych celów związanych z rozwojem motoryzacji elektrycznej. 600 mld dolarów ma stać się więc Jedwabnym Szlakiem Zachodu.
Według ósmego uczestnika szczytu – przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen – „zespół Europa” zagwarantuje 300 mld euro na rozbudowę infrastruktury. Tyle że te pieniądze będą inwestowane przez siedem lat, a nie jak zadeklarowały USA, Japonia i Kanada dwa lata wcześniej. PKB Niemiec stanowi ok. 25 proc. produkcji gospodarczej UE, czyli udział RFN wyniósłby 10,7 mld euro rocznie. Dla porównania w tym roku Berlin wyda łącznie 500 mld euro. Mając to na uwadze, ofensywa inwestycyjna G7 nie wydaje się już tak wielka. Ponadto 600 mld dolarów ma pochodzić nie tylko z funduszy państwowych, lecz także od inwestorów prywatnych.
Rzecznik kanclerza Olafa Scholza dopytywany o szczegóły projektu, podał tylko jeden przykład: fundusz akcyjny mający zmobilizować kapitał prywatny do działania na rzecz zrównoważonej infrastruktury w krajach rozwijających się. W zeszłym roku Niemcy przeznaczyły na ten fundusz 25 mln euro, a na ten rok zaplanowały kolejne 30 mln euro. Według rządu jedno euro od państwa uruchamia inwestycje prywatne o wartości do 50 euro. Jeśli przyjąć taką kalkulację, to w ciągu dwóch lat otrzymamy łącznie 2,75 mld euro. Ten instrument mógłby zatem wypełnić znaczną część niemieckich zobowiązań z Elmau. Ponadto Berlin wspomina o projekcie wspierania produkcji szczepionek w Afryce, na który Niemcy przeznaczają 530 mln euro.
Inicjatywę przyjętą przez G7 ma w Niemczech koordynować ministerstwo rozwoju. W przeszłości musiało walczyć o pieniądze na projekty. W ubiegłym roku dostało raptem 12,5 mld euro, w tym 13,4 mld euro. Rząd jest teraz bardziej zainteresowany pomocą w walce z wysokimi cenami energii niż projektami, za pomocą których Niemcy, na przykład w RPA, promują zamykanie elektrowni węglowych i przekwalifikowanie pracowników.
Rzecznik ds. polityki zagranicznej Jürgen Trittin powiedział: – Nie chodzi o wyścig, kto da więcej pieniędzy, ale o to, jak wygenerować największe korzyści dla krajów rozwijających się. Chińskie inwestycje wpędziły wiele państw w zależność i pułapkę zadłużenia. Grupa G7 powinna się bardziej postarać.
Afrykański Związek Niemieckiego Biznesu (AV) podkreślił, że nie jest jasne, czy uruchomione zostaną nowe środki finansowe, czy tylko istniejące inicjatywy otrzymają nowe nazwy. – Jeśli wykorzystane zostaną zwykłe struktury finansowania, to i tak w nowych przetargach mogą wygrać firmy z Chin, a nie z Europy –
© FAZ, 2022