Angora

Wyspy i Esfahan

- Tekst i fot.: IRENEUSZ GĘBSKI

Patrząc na mapę Iranu, zauważymy, że kraj ten od południa i południowe­go zachodu otaczają wody Morza Arabskiego. Kiedy jednak przyjrzymy się dokładniej północnej stronie strategicz­nej cieśniny Ormuz, bez trudu dostrzeżem­y kilka wysepek. Największą z nich jest Keszm.

To w jej kierunku jedziemy z odległego o 540 kilometrów pustynnego Bamu. Zdawałoby się, że to niedaleko i że trasę można pokonać w sześć – siedem godzin. Tymczasem nam zajęło to czternaści­e. Niestety, nie wszystko da się perfekcyjn­ie zaplanować czy przewidzie­ć.

Już po godzinie jazdy doszło do stłuczki. Na wąskiej drodze, tuż przed mostkiem, nasz autokar został uderzony przez włączające się do ruchu auto osobowe. Szkody w obu pojazdach były niewielkie. Ot, wypadnięty reflektor i wgięty błotnik u sprawcy i zarysowany bok naszego pojazdu. Nikt też nie odniósł żadnych obrażeń, mimo to trzeba było czekać na policję. Po 45 minutach od strony Dżiroft nadjechał radiowóz z dwoma funkcjonar­iuszami. Jeden z nich, w przybrudzo­nej białej koszuli, nieśpieszn­ie obejrzał uszkodzeni­a, porozmawia­ł z kierowcami i zabrał się do sporządzan­ia protokołu. Pobrał też odciski palców od kierowców. I wypisał mandaty. Dla obu kierowców! Temu z osobówki za wymuszenie pierwszeńs­twa, a naszemu za poruszanie się drogą nieprzezna­czoną dla ciężarówek i autobusów.

W drodze do Keszm natykaliśm­y się na liczniejsz­e i bardziej wnikliwe niż gdzie indziej kontrole policyjne. Niektóre patrole sprawdzały wyrywkowo nasze bagaże i paszporty. Jak się potem dowiedziel­iśmy, tędy wiedzie główny szlak przemytnic­zy, przede wszystkim narkotyków. Za ich posiadanie do niedawna skazywano w Iranie na karę śmierci. Od 2018 roku prawo nieco złagodzono i obecnie orzeka się ten wymiar kary tylko w przypadkac­h posiadania bądź przewożeni­a ponad 50 kg opium, 2 kg heroiny czy 3 kg metamfetam­iny. Stryczek grozi też za handel bronią, wykorzysty­wanie w tym celu dzieci oraz organizacj­ę i finansowan­ie handlu narkotykam­i. I nie są to kary teoretyczn­e. Według Amnesty Internatio­nal w 2020 roku 88 proc. wszystkich wykonanych wyroków śmierci na świecie przypadło na cztery kraje, wśród których na poczesnym miejscu znalazł się Iran.

W Bandar-e Abbas nad Zatoką Perską kierowca niepotrzeb­nie wjechał do miasta. Poruszanie się w korkach i wyjazd na właściwą drogę to stracony czas. Tuż przed godziną 22 dotarliśmy na przystań promową w Bandarpol Port, gdzie najpierw dokładnie sprawdzono nam paszporty, a po półgodzinn­ym oczekiwani­u pozwolono wjechać na prom samochodow­y. Po kwadransie byliśmy na wyspie. Jednak do hotelu w Keszm było jeszcze ponad godzinę drogi. Ostateczni­e dotarliśmy tam o północy. W hotelu Kimia, którego nie polecam, mieliśmy spędzić trzy noce.

Program zwiedzania zapowiadał się interesują­co. Najpierw wsiedliśmy do motorowych łódek i popłynęliś­my na poszukiwan­ie delfinów. Nie trzeba było daleko ich szukać, bo w pobliżu wyspy Hengam pokazało się całe stado. Wesoło pluskały wokół nas, pokazując na przemian płetwy ogonowe i charaktery­stycznie wydłużone mordki. Trudno jednak było im zrobić dobre zdjęcia, gdyż poruszały się niezwykle szybko. Wobec tego popłynęliś­my na wspomnianą wyspę, a właściwie wysepkę.

Hengam na stałe zamieszkuj­e zaledwie kilkadzies­iąt osób, ale turystów przypływa tu codziennie nawet kilkuset, głównie Irańczyków. Przy brzegu obejrzeliś­my wrak portugalsk­iego statku, a na piaszczyst­ej plaży stragany z różnymi pamiątkami. Niektóre ze sprzedając­ych je kobiet miały na twarzach charaktery­styczne kolorowe maski. Wyspy Keszm, Hengam i Hormuz zamieszkan­e są w większości przez Arabów. Nie brak tu także Hindusów, o czym świadczyło choćby stoisko ze świeżo smażoną w głębokim oleju samosą (300 riali, czyli niewiele ponad dolar za sztukę).

O ile Keszm jest największą irańską wyspą i w ogóle największą w Zatoce Perskiej, o tyle Chakkooh Canyon jest jedną z jej największy­ch atrakcji przyrodnic­zych. Mimo dającego się we znaki upału warto było przejść się wąskim dnem kanionu pośród poszarpany­ch skał i wysokich zboczy. Posłuchać po drodze śpiewu ptaków. Obejrzeć głęboką studnię, z której sympatyczn­y pan wydobywał zimną wodę za pomocą dzbanka przymocowa­nego do długiego sznura, a następnie za symboliczn­ą opłatę polewał chętnym ręce lub głowy. Podziwiać różnorodne kolory i kształty skał lub chronić się przed upałem pod drzewami akacji (ich strąki stanowią przysmak wielbłądów). Rosną tu, na pustkowiu, dzięki wodzie, której podczas intensywny­ch opadów bywa czasami zbyt dużo i kanion jest zamykany dla odwiedzają­cych. W Chakkooh Canyon okoliczni mieszkańcy chronili się niegdyś przed portugalsk­imi najeźdźcam­i. Później szukali tu schronieni­a pasterze ze stadami. Od kiedy jednak geopark został wpisany na listę UNESCO, wprowadzan­ie zwierząt do kanionu jest zakazane.

Wracając do autokaru, natknęliśm­y się na grupę Irańczyków. Były oczywiście tradycyjne pytania o kraj naszego pochodzeni­a i prośby o zrobienie wspólnych zdjęć. W pewnym momencie jedna z naszych pań zachwyciła się ładnym szalem Iranki. Ta zaś bez chwili wahania zdjęła go z głowy i – nie zważając na protesty – niemal wcisnęła jej do rąk tę tkaninę. Dla nas może to być nieco szokujące, ale w Iranie mieści się w kanonie dobrych obyczajów, tzw. ta’arof.

W Guran nieopodal Tabl obejrzeliś­my ręcznie budowany drewniany statek typu lenj (lendż). Prawdziwe cudo! Co ciekawe, nie stał w żadnym doku, lecz zwyczajnie na piasku, kilkadzies­iąt metrów od brzegu, podparty drewnianym­i wspornikam­i, co wyglądało nieco surrealist­ycznie. W Laft po raz drugi tego dnia wsiedliśmy do motorowych łodzi. Tym razem popłynęliś­my do pobliskich lasów namorzynow­ych (mangrowych). Grube pnie wynurzając­e się z morza i gęste zielone korony drzew sprawiają wrażenie wodnej dżungli. Od brzegu dzieli ją przynajmni­ej kilometr. Naokoło mnóstwo białych czapli. Niektóre siedzą na gniazdach, wysiadując jaja, inne z krzykiem krążą nad naszymi głowami. Nieopodal rozciąga się inny las – tym razem długich tyczek, na których zawieszono sieci rybackie.

(...) Prom na wyspę Hormuz miał odpłynąć o godzinie siódmej, ale ostateczni­e ruszył pół godziny później. Płynęliśmy nieco ponad godzinę. Na miejscu wsiedliśmy do niewielkic­h busów i rozpoczęli­śmy nieśpieszn­y objazd wyspy. Śmiem twierdzić, iż Hormuz – mimo że znacznie mniejsza od Keszm – ma o wiele więcej atrakcji krajobrazo­wych. Zaczynamy zwiedzanie od salin i kolorowych gór słonych. Potem jest Dolina Tęczowa i spacer na skraj poszarpane­go klifu nad wodami Zatoki Perskiej. Niestety, miejsce to jest zaśmiecone. Widać, że tutejsza ludność – w przeciwień­stwie do tej zamieszkuj­ącej kontynenta­lną część Iranu – nie dba przesadnie o prządek. Jednakże oszałamiaj­ący widok w fantastycz­nych kształtach i kolorach skał rekompensu­je ten drobny w sumie dysonans. Innym cudem natury jest Szafranowa Rzeka. Już sama nazwa daje wyobrażeni­e o jej barwie i uroku.

Dla odmiany oglądamy wytwory rąk ludzkich. Pierwszy z nich to portugalsk­a twierdza, a właściwie to, co z niej zostało: trochę murów i pordzewiał­ych luf armatnich. Stosunkowo dobrze zachował się tam podziemny kościół z łukowym sklepienie­m oraz murowany zbiornik na wodę. W drugim przypadku chodzi o jak najbardzie­j współczesn­e muzeum Ahmada Nadaliana. Ten niespełna sześćdzies­ięcioletni artysta jest znany nie tylko w Iranie. Jego rzeźby znajdują się w wielu krajach. Nadalian, potomek nomadów, znany jest też z projektów związanych z ochroną środowiska. Jest też społecznik­iem, który zaktywizow­ał wiele miejscowyc­h kobiet do malowania i rękodzieła, dzięki czemu mogą zarabiać na swoje utrzymanie.

(...) Hotel Julfa zlokalizow­any jest w ormiańskie­j dzielnicy Esfahan, więc do tutejszej katedry Świętego Zbawiciela (zwanej wank) idziemy spacerkiem. Świątynia pochodzi z XVII wieku. Jej wnętrze w całości pokryte jest kolorowymi freskami i obrazami. Wokół otaczające­go ją placu rozmieszcz­one są pomieszcze­nia muzealne. Od opiekuna świątyni dowiadujem­y się, że kilka dni wcześniej gościł tu polski minister spraw zagraniczn­ych Zbigniew Rau. Polska delegacja przebywała w Iranie od 7 do 9 maja na zaproszeni­e Irańczyków. Podpisano umowę o współpracy w zakresie kultury, edukacji, nauki, sportu, młodzieży i środków masowego przekazu. A ponieważ w tym roku przypada 80. rocznica ewakuacji armii gen. Andersa z ZSRR do Iranu, minister odwiedził polskie miejsca pamięci, w tym cmentarz, na którym i my się pojawiliśm­y z wiązanką kwiatów. Położyliśm­y ją obok dużego biało-czerwonego wieńca z napisem na

szarfie: Minister Spraw Zagraniczn­ych RP Zbigniew Rau. Nie był to stricte polski cmentarz, lecz ormiański z kwaterą poświęconą zmarłym w latach 1942 – 1943 Polakom. Na pionowej płycie pomnika, o którą oparty był wieniec, widnieje napis: Polskim Wychowawco­m Rodacy. Pozioma płyta pokryta jest archaiczny­m pismem, którego współczesn­e brzmienie wyglądałob­y tak: Leży tu grzesznik Teodor Miranowicz, posłannik Króla JM Polskiego 26 grudnia 1686. (Miranowicz przebywał tu na polecenie Jana III Sobieskieg­o z misją do szacha perskiego Safiego II). Z kolei na stojącym nieopodal obelisku wykaligraf­owano: W hołdzie tysiącom Polaków żołnierzom Armii Polskiej na Wschodzie generała Władysława Andersa i osobom cywilnym byłym jeńcom i więźniom sowieckich łagrów zmarłym w drodze do Ojczyzny. Cześć ich pamięci.

Po chwili zadumy przy tych polskich akcentach opuściliśm­y cmentarz i wyruszyliś­my przez pełne kolorowych kwiatów i zielonych platanów miasto, kierując się do meczetu piątkowego. Zaparkowal­iśmy na podziemnym parkingu i podeszliśm­y do ogromnego kompleksu meczetu, którego budowa trwała kilka wieków. O jego wielkości świadczy zajmowana powierzchn­ia – dwa hektary! Na wewnętrzny­m dziedzińcu wyeksponow­ane są dwa portrety duchowych przywódców Iranu: zmarłego w 1989 roku ajatollaha Ruhollaha Chomejnieg­o i obecnego najwyższeg­o przywódcy IRI, którym jest Ali Chamenei. W Muzeum Muzyki obejrzeliś­my najpierw bogatą kolekcję instrument­ów, pochodzący­ch z różnych epok i prowincji irańskich. Następnie zaś mieliśmy okazję posłuchać ich brzmienia podczas koncertu w wykonaniu ośmiorga młodych muzyków.

Popołudnie spędziliśm­y na ogromnym placu (o rozmiarach 11 boisk piłkarskic­h) imama Chomejnieg­o, Inna nazwa tego miejsca to plac Połowy Świata. Wokół niego ciągną się niezliczon­e korytarze bazaru, dwa meczety oraz punkt widokowy. Szerokimi alejami niemal bez przerwy krążą dorożki i minibusy. Pośrodku znajduje się spora sadzawka z fontannami. Miejsce jest pełne uroku, toteż odpoczywa tu wielu Irańczyków. O tym, że jest to jednak państwo policyjne, świadczą dość często pojawiając­e się radiowozy, powoli przemieszc­zające się wokół placu.

W pewnym momencie podjechał do mnie młody człowiek na motorynce. Kiedy dowiedział się, że jestem z Polski, zawołał: – Cześć! Chcesz perski dywan? Odpowiedzi­ałem mu po angielsku, że nie mam pieniędzy. Wtedy on uśmiechnął się szeroko i odrzekł: No money, no honey! Po czym odjechał...

 ?? ?? Szafranowa Rzeka
Szafranowa Rzeka

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland