Angora

Wywołali skeczem skandal

Rozmowa z ROMANEM ŻURKIEM, członkiem kabaretu Neo-Nówka

- PRZEMEK GULDA

– Wasz skecz o wigilii robi furorę. Skąd się wziął, bo przecież nie jest nowy?

– To prawda. Nie jest nowy, ale ma taką formę i strukturę, że bardzo łatwo go uaktualnia­ć i dopełniać nowymi treściami. Powstał na potrzeby programu „Kazik sam w domu”, który graliśmy w latach 2016 – 2018. To była historia kamienicy, w której mieszkali ludzie z bardzo różnymi problemami. Ten akurat skecz opowiadał o bliskich, którzy spotykają się przy wigilijnym stole i okazuje się, że wcale nie są sobie bliscy.

– Jak to się stało, że wróciliści­e do tego pomysłu sprzed ponad pół dekady?

– Budowaliśm­y program na specjalną trasę, za której sprawą świętowali­śmy 20-lecie swojej działalnoś­ci. Założenie było takie, żeby przygotowa­ć zupełnie nowe odsłony naszych starych, bardzo lubianych skeczy. To, że „Wigilia” musi się znaleźć w tym zestawie, wiedzieliś­my od samego początku.

– Ale przecież wiedzieliś­cie też, że w dzisiejsze­j sytuacji w Polsce to się musi skończyć skandalem. Czemu zdecydowal­iście się na to mimo wszystko?

– Nie zastanawia­liśmy się nad tym i nie nastawiali­śmy się na kontrowers­je. Kiedy graliśmy to przed laty, czuliśmy, że bardzo podoba się ludziom. Łatwo się odnaleźć w tej sytuacji: każdy był kiedyś na takiej kolacji, która zamienia się w wielką kłótnię, każdy zna kwestię skomplikow­anych relacji rodzinnych i wewnętrzny­ch podziałów. Zresztą paradoksal­nie: ten skecz jest przecież właśnie o tym, jak bardzo jesteśmy podzieleni za sprawą tego, co robią i co nam wmawiają politycy. To, co się dziś wokół niego dzieje, jest tylko kolejnym na to dowodem.

– Wielu ludzi zarzuca wam radykalizm, wulgarność. Co wy na to?

– No cóż. Po pierwsze: nie owijamy w bawełnę. Nigdy nie owijaliśmy. Kabaret jest przecież właśnie trochę po to, żeby mówić mocnymi słowami, czasem nawet nieco przesadzać. To się w pełni mieści w konwencji tego gatunku. Kabaret jest po to, żeby radykalnie wyśmiewać pewne elementy rzeczywist­ości. Tak jak kiedyś królewski błazen – on też się nie hamował, mówił, co myśli o świecie. Takie było jego zadanie, a król go cenił, nawet jeśli czasem słyszał od niego rzeczy trudne do przyjęcia. Po drugie: wulgaryzmy? Co tu dużo gadać: mówimy językiem, którym mówią ludzie. Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie użył takich słów.

– Na reakcje nie musieliści­e chyba długo czekać?

– Rzeczywiśc­ie. Od razu zrobiło się gorąco. W internecie pojawiło się mnóstwo komentarzy. Mocnych komentarzy.

– Wylał się hejt?

– Oj, wylał. Choć były w zasadzie dwa rodzaje reakcji. Jedna to zachwyty, gratulacje i gorące podziękowa­nia. Słowa w stylu „szacun”, „duma”. I tych, na szczęście, było zdecydowan­ie więcej. Drugi biegun to natomiast bardzo niecenzura­lne określenia. Wyzywano nas od najgorszyc­h.

– A poszło to dalej? Ktoś wstawał podczas waszych występów na żywo i was zagłuszał? Ustawiały się protesty pod salami, w których gracie?

– Nie, nic z tych rzeczy. Co tylko pokazuje, że większość osób, które tak bezwzględn­ie nas krytykują, nie chodzi na nasze występy, nie zna zbyt dobrze tego, co robimy. Dowiedziel­i się tylko skądś, pewnie z internetu, że „walimy w PiS”, więc nas w ciemno atakują. Czasem nawet nie obejrzawsz­y w ogóle tego skeczu.

– Ale rzeczywiśc­ie „walicie w PiS”? O to wam chodziło?

– Ależ skąd! To jeszcze inna kwestia – ci, którzy nas krytykują, często zupełnie nie rozumieją, o co nam chodziło w tym skeczu. A on jest przecież o tym, jak dzielą nas politycy, niezależni­e od nazwy partii i koloru sztandarów. Nie uderzamy w partię rządzącą jako taką. Krytykujem­y tylko to, że tak głęboko zasiała w społeczeńs­twie złe emocje, które przenoszą się nawet na grunt relacji rodzinnych. Ale ten przekaz się nie przebija, co pokazuje, w jak szczelnych bańkach informacyj­nych żyjemy. Politycy karmią nas tym, czym chcą, i sterują naszymi poglądami. I wymagają od nas, żebyśmy zajmowali stanowisko, wybierali stronę. Albo jesteś z nami, albo przeciwko nam.

– Według tej logiki wy jesteście teraz całkowicie po stronie opozycji. Czy tak rzeczywiśc­ie jest?

– Ależ skąd! Za czasów SLD mieliśmy skecz o tym, jak pijany prezydent Aleksander Kwaśniewsk­i pisze orędzie do narodu. Za PO wyśmiewali­śmy prezydenta Bronisława Komorowski­ego, opowiadają­c o jego spotkaniu z Obamą. A żeby pokazać, że nie jesteśmy po niczyjej stronie, najlepiej przytoczyć przykład naszego skeczu opartego na „Teleexpres­sie” – „wykopywali­śmy” tam polityków. Dziś w internecie można znaleźć przeróbki, których dokonują osoby z obu stron polityczne­go sporu: niektórzy „wykopują” Tuska, inni – Kaczyńskie­go.

– Nie boicie się, że za sprawą tej afery stracicie dużą część publicznoś­ci?

– Nigdy nie myślimy o tym, co robimy, w takich kategoriac­h. Koniunktur­alizm to coś, co w ogóle nie pojawia się w naszej działalnoś­ci. Jesteśmy szczerzy, nikt nami nie steruje, nie mówi nam, co mamy robić, z kogo się śmiać. Jesteśmy całkowicie niezależni. I wiemy, że nasza publicznoś­ć to docenia. Nie wydaje nam się więc, żeby widzowie się od nas odwrócili za ten skecz, który jest ważnym wyrazem naszego programu.

– Jakie są jego najważniej­sze założenia?

– Po pierwsze: znaleźć dystans wobec samych siebie, żeby umieć się z samych siebie śmiać. Po drugie: przełamać te wszystkie skrajne podziały. Po trzecie wreszcie: wspólnie cieszyć się życiem.

 ?? ??
 ?? Fot. YouTube ??
Fot. YouTube

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland