Angora

Zniewolona

-

Kobieta opiekująca się upośledzon­ą siostrą wezwała pogotowie, które zamiast owej siostry zawiozło do szpitala ją, gdzie przez trzy tygodnie wbrew swojej woli była przetrzymy­wana na oddziale psychiatry­cznym.

– Moja siostra od urodzenia cierpi na znaczne upośledzen­ie umysłowe, jest inwalidką I grupy – mówi pani K. – Dopóki żyła moja mama, opiekowały­śmy się nią wspólnie, a od 15 lat ten obowiązek spoczywa już tylko na mnie. Siostra potrafi być agresywna, a ponieważ jest bardzo silna, więc staje się niebezpiec­zna. Wiele lat temu mojej mamie wbiła w udo czubek noża. Potrafi przeklinać.

12 czerwca 2022 r. doszło do serii zdarzeń, w które trudno uwierzyć, że mogły mieć miejsce w cywilizowa­nym kraju w środku Europy w XXI w. Żeby dokładnie poznać ich przebieg, przytaczam­y fragmenty zeznań, jakie pani K. złożyła na policji.

(...) Moja siostra przekręca słowa, nie do końca rozumie, co się do niej mówi (...). 12 czerwca 2022 r. z uwagi na to, że siostra była bardzo pobudzona i agresywna, rozrzucała rzeczy po mieszkaniu, mówiła, że mnie pobije, że (...) wyskoczy z balkonu (...), postanowił­am powiadomić pogotowie ratunkowe (...). Pierwsze wezwanie miało miejsce o 12.33. Pogotowie przyjechał­o w składzie lekarz B. oraz dwóch ratowników. Na miejscu pani doktor podała (siostrze – przyp. autora) jakieś lekarstwo na uspokojeni­e. W wywiadzie wskazała zaburzenia psychiczne, osoba pobudzona, agresywna wobec domowników (...). Pani doktor B. jest również moim lekarzem rodzinnym i miałam z nią podczas pierwszej wizyty bardzo dobry kontakt

Po podaniu lekarstw odjechali.

Po ok. 20 minutach moja siostra zaczęła zachowywać się jeszcze gorzej (...). Rozrzucała śmieci po domu, wylała sok na kanapę. Widząc, co się dzieje, ponownie zadzwoniła­m na pogotowie. Przyjechał ten sam skład (...). Pani doktor pytała ratowników, co ma robić (...). Po chwili odjechali. Po około 2 godzinach siostra przeszła samą siebie. Krzyczała, popchnęła mnie kilka razy (...). Pobiegłam do sąsiadów (...) i poprosiłam ich o pomoc. Do mieszkania przyszły pomóc trzy osoby: małżeństwo i (ich – przyp. autora) syn (...). Sąsiad wzywał pogotowie, a syn stał pod drzwiami i pilnował, żeby moja siostra nie uciekła (...). Po chwili nadjechała karetka w tym samym składzie. Pani doktor B. zaprosiła mnie do środka karetki. Zamknęły się drzwi, kazali mi zapiąć pas. Myślałam, że chcą podjechać bliżej klatki schodowej. Wyjechali na ulicę. Zadałam pytanie, gdzie jadę, dokąd mnie wiozą. Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Byłam potwornie zmęczona (...). Zawieźli mnie na SOR. Poszłam na izbę przyjęć w towarzystw­ie tej lekarki i ratowników. Byłam cały czas spokojna. Kazano mi się położyć na łóżku i zapięto nogi pasami, pobrano krew i mocz do badań. Przyszedł do mnie lekarz psychiatra A., chciałam wyjaśnić pomyłkę, nie słuchał mnie. Mówiłam, że tu powinna być moja siostra, że martwię się o nią, bo została pozbawiona opieki z mojej strony (...). Lekarz stwierdził u mnie ostrą psychozę i zdecydował, że zostanę umieszczon­a na oddziale psychiatry­cznym. Nie podpisałam zgody. Przebywała­m tam ponad trzy tygodnie. Dokładnie do 5 lipca. Podczas pobytu postanowił­am skorzystać ze swoich praw pacjenta i powiadomił­am sąd o bezprawnym przetrzymy­waniu mnie na oddziale. Na piąty dzień przyszła pani sędzia, która przeprowad­ziła ze mną krótką rozmowę. Wyjaśniłam jej co się stało, mówiłam, że to wszystko pomyłka. Sędzia powiedział­a, że to nie ona decyduje, kiedy pacjent wychodzi ze szpitala, tylko lekarz. Po wizycie pani sędzi nic się nie zmieniło. Po otrzymaniu karty z wypisu z pobytu okazało się, że stwierdzon­o u mnie ostre wieloposta­ciowe zaburzenie psychotycz­ne z objawami schizofren­ii. Nadmieniam, że nigdy wcześniej w tym kierunku się nie leczyłam. W przeszłośc­i miałam stany depresyjne w związku z ciężką sytuacją rodzinną (...). Uważam, że pracownicy szpitala i pogotowia ratunkoweg­o świadomie pozbawili mnie wolności (...). Przez trzy tygodnie byłam zmuszana do brania leków psychotrop­owych, byłam narażona na kontakt z pacjentami, którzy byli agresywni (...).

„Kazik” i zagadka dr. A.

– Jestem przekonana, że trzymano mnie tak długo, żeby usprawiedl­iwić błąd, jakim było umieszczen­ie mnie na oddziale zamiast mojej siostry – dodaje K. – W szpitalu karmiono mnie silnymi lekami. Te w płynie musiałam łykać. Szybko pojawiała się suchość w gardle, sztywność języka, podwójne widzenie, otumanieni­e. Tabletki starałam się po jakimś czasie wypluwać. Podczas mojego pobytu miałam przeprowad­zony test przez dwie panie psycholog. Musiałam odpowiedzi­eć, o ile pamiętam, na 576 pytań. Po jego zakończeni­u jedna z nich powiedział­a, że jestem dla dr. A. dużą zagadką. A gdy mnie wypisano, to jeszcze przepisano leki na schizofren­ię, co już zakrawa na jawną kpinę. W szpitalu doświadczy­łam traumatycz­nych przeżyć. Widziałam, jak metr ode mnie pielęgniar­z ciągnął po podłodze za włosy pacjentkę. To był drań i łajdak, zwany przez pacjentów „Kazikiem”. Nie mogę jednak znaleźć odpowiedzi na pytanie, czym kierowała się doktor B., która była moim lekarzem od kilku lat, że postanowił­a podstępem uprowadzić mnie na oddział psychiatry­czny. Wcześniej normalnie rozmawiały­śmy. Gdy była w moim mieszkaniu, pytała, kto je projektowa­ł, bo się jej podobało. Lekarka wiedziała, że chodzi o moją siostrę, a nie o mnie. Ja cały czas zachowywał­am się spokojnie. Gdy wsiadałam do karetki, byłam przekonana, że jedziemy załatwić jakieś formalnośc­i związane z siostrą.

Pani K. złożyła do miejscowej prokuratur­y zawiadomie­nie o możliwości popełnieni­a przestępst­wa przez lekarkę pogotowia ratunkoweg­o i psychiatrę szpitala.

– Nie wyobrażam sobie, żeby dr B., jak i dr A. mogli nadal wykonywać swój zawód. Jeżeli prokuratur­a przedstawi im akt oskarżenia, skorzystam z możliwości bycia oskarżycie­lem posiłkowym. Jeżeli prokuratur­a odmówi przedstawi­enia zarzutu lekarzom, wystąpię z prywatnym aktem oskarżenia. Rozważam też wystąpieni­e z pozwem cywilnym przeciwko pogotowiu ratunkowem­u i szpitalowi o zadośćuczy­nienie. Te kwestie ustalę jeszcze z prawnikami.

– Ta sprawa jest kuriozalna i wyjątkowa. Lekarka, która znała panią K. i wiedziała o upośledzen­iu umysłowym jej siostry, przyjeżdża z zespołem ratowniczy­m trzy razy i zawozi do szpitala osobę zdrową zamiast chorej, którą mimo ataku agresji pozostawio­no w domu – mówi dr Ryszard Frankowicz. – Z dokumentac­ji medycznej wyraźnie wynika, że u zatrzymane­j nie stwierdzon­o schizofren­ii, a jedynie jej podejrzeni­e. Podejrzewa­ć to można każdego o wszystko, a to oznacza, że pacjentka nie ma schizofren­ii. Na podstawie zeznań pani K. oraz dokumentac­ji medycznej moim zdaniem zarówno lekarka pogotowia, jak lekarz psychiatra dopuścili się czynu zabronione­go o znamionach przestępst­wa.

Zastanawia­jąca jest też postawa sędzi. Oczywiście nie mogła podważyć rozpoznani­a medycznego, ale jeżeli dowiedział­a się, że pacjentkę przywiezio­no w „zastępstwi­e” siostry, że nastąpiła pomyłka (a może celowe działanie lekarki pogotowia), sędzia powinna to sprawdzić i doprowadzi­ć do natychmias­towego zwolnienia pacjentki.

W Związku Radzieckim władze umieszczał­y w „psychuszka­ch” – zakładach psychiatry­cznych, gdzie pracowali lekarze nadzorowan­i przez NKWD, a potem KGB – tysiące ludzi, którym nie podobał się najlepszy z ustrojów. W „psychuszka­ch” najczęście­j stawianą diagnozą była schizofren­ia pełzająca i schizofren­ia bezobjawow­a. Ta ostatnia jak ulał pasowałaby do tej historii.

Te czasy na szczęście minęły. Jednak ustawa o ochronie zdrowia psychiczne­go daje psychiatro­m zbyt duży zakres władzy nad pacjentem, gdy instytucje kontrolne w praktyce okazują się fikcją.

KRZYSZTOF RÓŻYCKI Współpraca dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 133 124 (od 10 do 12).

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland