Stopniowanie polityków
Do tego, że polityk nigdy nie powie prawdy, że może więcej obiecać, niż my sobie możemy wyobrazić, że będzie nas zwodził swoimi ideałami oraz świetlaną przyszłością itd. już zdążyliśmy się przyzwyczaić. W nieuczciwości ludzi zajmujących się polityką są jednak pewne stopnie. Zupełnie jak w przymiotnikach, tylko że tych stopni jest, moim zdaniem, zdecydowanie więcej.
Na dole drabiny znajdują się pożyteczni idioci, czyli ci, którzy czekają na przekaz dnia i zapytani o cokolwiek będą odpowiadali tylko tym przekazem, bo innej treści nie znają. Jest ich wielu, więc stanowią tło, albo może lepiej – masę, ciemną masę, tego politycznego zajęcia. Nazwisk nie ma co wymieniać, bo nikt ich nie zna i nikt – poza kilkoma kumplami – nie ma potrzeby znać.
Nagminne wśród polityków jest błaźnienie się, czyli mówienie o zdarzeniach lub faktach, które nie miały miejsca, i mylenie ich, jednak z pełnym przekonaniem, że mówią w tym wypadku prawdę. Jak określił to kiedyś pewien bulterier: „Ciemny lud to kupi”. I często kupuje. Jeśli takie pomyłki dotyczą jakiegoś pośledniego posła czy nawet europosła, bo oni – jak pokazują przykłady – są jeszcze bardziej pomyłkowi, to zostaje wyśmiany w niezależnych mediach publicznych i na portalach społecznościowych przez zwykłych ludzi. Jeśli jednak wpadki przydarzą się wodzowi, „dwór” stara się je przykryć jeszcze gorętszymi brawami. Bo rolą dworu jest bić królowi brawa zapewniające go o jego nieomylności, a jednocześnie korzystać z konfitur, jakimi władca zechce wiernych dworzan obdarzyć.
Nie wszyscy jednak pozostają przy swoich (mocodawców) poglądach na zawsze. Często się zdarza, że politycy zmieniają kluby. Czasem nawet bardzo radykalnie. Delikatnie mówi się o takich, że zmienili poglądy, porzucili ideały, zaprzeczyli wyznawanym wartościom albo inne eufemizmy tego typu. Przeważnie jednak powodem rozstania z dotychczasowym klubem lub ugrupowaniem jest pominięcie przy rozdawaniu apanaży przez władzę. Na ogół tacy „niedocenieni” najpierw ogłaszają się „niezależnymi”, potem zakładają jakieś maleńkie koła, czyli kółka, na końcu jednak dają się przekonać, by głosować jak trzeba. Posadą najczęściej. Padają wtedy wielkie słowa o interesie narodowym, racji stanu, wyższej konieczności itp. Jest wiele przykładów tych, którzy wdepnęli w takie g...
Tracą twarz zresztą nie tylko pojedynczy politycy. Zjawisko to dotyczy także całych ugrupowań. Zupełnie wyzbył się ideałów ruch ludowy. W reprezentującym go na polskiej scenie politycznej dzisiejszym PSL-u najaktywniejszą rolę odgrywają przecież bezideowcy wyrzuceni z innych klubów. Nie chcę podawać nazwisk, wystarczy popatrzeć, kto sprawuje najwyższe stanowiska w parlamentarnych władzach i gdzie kiedyś ten ktoś był. Przykre jest to, że ci ludzie teraz za swoich głównych wrogów uważają ugrupowania, w których kiedyś byli często ważnymi figurami. Jeszcze na dodatek niemal wszystkie szmaty i mejzy – czyli politycy znajdujący się na szczycie haniebnych zachowań – znalazły się w Sejmie dzięki zapobiegliwości PSL-u właśnie.
Dlatego wystarczy dziś, by rząd liczył tylu członków, ile głosów jest potrzebnych do zapewnienia rządzącym większości. Jesteśmy już blisko liczby 230 ministrów i wiceministrów, co – razem z premierem ma się rozumieć – zapewni partii władzy konieczną liczbę głosów.
NARCYZ WASZKIEWICZ (adres internetowy do wiadomości redakcji)