Deszcz wznawia nadawanie
Ten przekaz (materiał) został stworzony i (lub) rozprowadzony przez zagraniczne media działające jako agent zagraniczny i (lub) przez rosyjską osobę prawną działającą jako agent zagraniczny.
Taki tekst obowiązkowo muszą zamieszczać w swoich materiałach te rosyjskie media, które, nie zgadzając się z polityką państwa i jego prezydenta Władimira Putina, starają się przekazać swoim odbiorcom chociaż część prawdy o tym, co dzieje się w ich kraju i na świecie.
Obowiązek taki wynika wprost z ustawy, a właściwie poprawki do ustawy o organizacjach pozarządowych, jaką Duma Państwowa przyjęła latem 2012 roku. Dotyczyła ona tych podmiotów, które spełniają dwa podstawowe kryteria – otrzymują wsparcie finansowe lub materialne z zagranicy oraz zajmują się „działalnością polityczną”. Oczywiście interpretacja pojęcia „działalność polityczna” należy do organów Federacji Rosyjskiej, które dokonują jej we własnym zakresie i zgodnie z przyjętymi wytycznymi. W następnym etapie wpis w specjalnym rejestrze, a co za tym idzie hańbiący tytuł „zagranicznego agenta”, poza organizacjami non profit, otrzymały właściwie wszystkie niezależne od kremlowskiej władzy media.
Lawina ruszyła po rozpoczęciu awanturniczej wojny z Ukrainą. Teraz za dyskredytację rosyjskich sił zbrojnych – czytaj podawanie prawdy o agresji z sąsiednim państwem – można nawet usłyszeć wyrok 15 lat łagru. Takimi represjami z oczywistych względów zagrożeni są głównie dziennikarze.
Przestały nadawać radio Echo Moskwy, rosyjskie sekcje BBC, Deutsche Welle czy CNN. Najpierw zniknęła papierowa „Nowaja Gazieta”, a potem jej portal internetowy. Taką decyzję podjął redaktor naczelny Dmitrij Muratow, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, uznając, że nie da się bezpiecznie pracować w cieniu Kremla.
Weteranem jest w tej kwestii kanał telewizyjny Dożd’. Jeszcze w 2015 roku został usunięty z większości sieci kablowych po zamieszczeniu na jego stronach ankiety na temat blokady Leningradu w czasie drugiej wojny światowej. A w połowie czerwca 2021 roku wykluczono go z obsługi medialnej urzędu prezydenta Rosji. Pretekstem była transmisja powrotu Aleksieja Nawalnego z Niemiec po próbie otrucia i relacje z demonstracji jego zwolenników. W tym samym roku w konsekwencji wspomnianej ustawy również Dożd’ wraz z portalem „Ważne historie” zostały zaliczone przez Roskomnadzor, czyli państwową instytucję pełnymi garściami czerpiącą z tradycji carskiej cenzury, do kategorii „zagranicznych agentów”. Dziennikarz Stepan Pietrow z „Ważnych historii” podkreślał wtedy, że nie ukrywali faktu, iż byli zarejestrowani za granicą: – Zrobiliśmy to, aby być wolnymi. I żeby nie zamienić się, jak rosyjskie media państwowe, w służbę informacyjną władz, które szczekają, jak im się każe. Jeśli chodzi o listę zagranicznych agentów, to już jest na niej tak wielu przyzwoitych ludzi i wydawnictw, że po prostu nieprzyzwoite jest nie znaleźć się na niej.
Po napaści Rosji na Ukrainę represje się nasiliły, a impulsem do nich były między innymi donosy różnych „patriotycznych” organizacji, takich jak „Weterani Rosji”. To oni wcześniej poskarżyli się do prokuratury generalnej na działalność stowarzyszenia „Memoriał”, tak zasłużonego w przywracaniu pamięci o stalinowskich zbrodniach, w wyniku czego zostało ono praktycznie zlikwidowane. Na ich celowniku znalazł się oczywiście Dożd’. W oświadczeniu szefa „Weteranów” Ildara Rezjapowa możemy przeczytać: „Tego typu środki przekazu faktycznie prowadzą propagandę wrogiej ideologii pod płaszczykiem antywojennej retoryki i realizują zdradziecką akcję przeciwko Rosji i jej wielonarodowej ludności”, a sam Dożd’ „stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego w sferze informacji”, zaś jego pracownicy „są nosicielami radykalnych poglądów i rozpętują rusofobię”. Nic więc dziwnego, że władze łaskawie pochyliły się nad supliką oburzonych patriotów i zrobiły z Deszczem porządek, blokując go ostatecznie wraz z radiem Echo Moskwy.
Po każdej, nawet najdłuższej suszy w końcu spadnie deszcz. Podobnie jest w sferze mediów. Większość medialnych „agentów zagranicznych” znalazła przytulisko na emigracji, niczym białogwardyjscy oficerowie po rewolucji bolszewickiej. Na początku czerwca Łotewska Narodowa Rada Mediów
Elektronicznych (NEPLP) wydała koncesję na nadawanie dla kanału telewizyjnego Dożd’, w związku z czym wznowił emisję 18 lipca z terytorium tego kraju, na razie w ograniczonym zakresie na platformie YouTube. Powracają też niektóre autorskie programy. Dyrektor generalna Natalia Sindiejewa ogłosiła, że w związku z otrzymaniem europejskiej licencji jesienią planowana jest „wielka, poważna premiera”. Poza Rygą dziennikarze Deszczu będą również nadawać z Tbilisi, Paryża i Amsterdamu, zapowiadając, że „tak jak przez ostatnie 12 lat będziemy przedstawiać wydarzenia bez cenzury i manipulacji”.
Na Łotwie wznowiła działalność również „Nowaja Gazieta” w ramach projektu „Nowaja Gazieta. Europa”, mimo ostrego sprzeciwu Roskomnadzoru i blokady jej stron w Rosji. Podobnie Echo Moskwy i inne opozycyjne media znalazły schronienie w państwach ościennych, co wzbudza na Kremlu jawną irytację.