Nowy pałac dla Putina
Władimir Putin ma prawie 70 lat i prowadzi okrutną wojnę przeciw Ukrainie. Wiele wskazuje jednak na to, że schorowany dyktator zamierza wystawić sobie nowy, okazały kompleks pałacowy nad Morzem Czarnym. Częścią tej rezydencji ma się stać basen, otoczony kolumnami w pseudogreckim stylu.
Jak informowały niezależne rosyjskie media, tyran z Kremla posiada już wzniesiony z barbarzyńskim przepychem pałac w pobliżu miasta Gelenżyk w rosyjskim Kraju Krasnodarskim. Rezydencja ma tunel prowadzący do plaży, 16 podziemnych poziomów, a nawet salę do tańca na rurze. Gdy istnienie tego kompleksu zostało ujawnione, a budowla bezlitośnie wykpiona przez internautów, Putin uznał, że nie jest już bezpieczna i postanowił sprawić sobie nową, tym razem w Abchazji, w pobliżu miasta Picunda na wychodzącym w morze malowniczym cyplu. Abchazja to terytorium o powierzchni 8850 km kw., formalnie będące częścią Gruzji, ale od 1992 roku faktycznie niepodległe państwo. Niepodległość Abchazji uznają Moskwa i cztery inne stolice. Tylko dzięki wsparciu Rosji Abchazowie mogą utrzymać niezależność od Gruzinów, których przeważnie nie cierpią, aczkolwiek pod protektoratem Kremla ulegli silnej rusyfikacji.
Pod miastem Picunda, które Gruzini nazywają Biczwinta, znajdują się najwspanialsze plaże regionu i rezerwat przyrody, chroniący osobliwą odmianę sosny kalabryjskiej. Lubili tu się wczasować sowieccy dygnitarze. Pod rządami Stalina zbudowano pięć państwowych dacz. W jednej z nich wypoczywał w 1964 roku Nikita Chruszczow, gdy został pozbawiony władzy w wyniku spisku najbliższych towarzyszy. „Konstytucja” Abchazji zabrania sprzedaży ziemi obcokrajowcom, Rosjanie od lat czynią jednak naciski, aby te postanowienia zostały złagodzone. W 1995 roku władze Abchazji podpisały umowę z Moskwą, przekazując jej kontrolę nad Picundą. 19 stycznia 2022 roku zawarty został nowy układ, na mocy którego Federalna Służba Ochrony Federacji Rosyjskiej ma otrzymać w dzierżawę na 49 lat wszystkie budynki i infrastrukturę, a także 186 hektarów nadbrzeżnych gruntów i 115 hektarów powierzchni morza. Porozumienie to utrzymywano w tajemnicy, jego istnienie zostało ujawnione dopiero w lipcu, gdy miał je ratyfikować abchaski „parlament”. Okoliczni mieszkańcy, opozycyjni politycy, lokalni aktywiści wyrazili stanowczy sprzeciw. Doszło do licznych protestów przeciwko przekazaniu „plażowego raju” rosyjskim „przyjaciołom”. Abchaska polityk Natalie Smyr argumentowała: „Moje dzieci mają teraz po 20 lat. Wyobraźcie sobie, że oddamy to terytorium na 49 lat. Gdy nadejdzie czas zwrotu, będą miały siedemdziesiątkę. Kto będzie wtedy pamiętał historię tej sprawy? Ta ziemia nigdy nie zostanie zwrócona Abchazji”. Wielu mieszkańców samozwańczego państewka obawia się, że Rosja zechce zaanektować nie tylko znaczną część Ukrainy, lecz także cały ich kraj.
„Prezydent” Abchazji Asłan Bżanija jeździł po kraju i przekonywał, że kurort trzeba będzie oddać, ponieważ Rosjanie potrzebują tego terytorium, mają pieniądze na stworzenie infrastruktury, a „Putin lubi tam przyjeżdżać”. Przywódca z Suchumi wywodził: „Mogę powiedzieć na pewno, że Federacja Rosyjska może obejść się bez tej daczy, ale czy my możemy obejść się bez wsparcia Federacji Rosyjskiej, jej sił zbrojnych i jej struktur, które strzegą naszych granic tutaj? To jest kluczowe pytanie”.
Jak się wydaje, Putin dopnie swego i będzie mógł budować pałac w „czarnomorskim raju” wśród kalabryjskich sosen, jeśli oczywiście pozostanie przy władzy i przy życiu. (KK)
Na podst.: