Portret odwagi pierwszej damy
Fotografie pierwszej damy Ukrainy, przygotowane do październikowego wydania amerykańskiego magazynu modowego „Vogue”, spotkały się z krytyką, jakiej pismo nie doświadczyło od 2012 roku, gdy umieściło na okładce żonę Baszara al-Asada.
Po raz pierwszy Ołena Zełenska pozowała dla „Vogue’a” w 2019 roku, kiedy nikt jeszcze nie myślał o wojnie. Robiła to niechętnie. – Jestem osobą niepubliczną – mówiła. Teraz pojawia się na okładce magazynu po raz drugi. Inna fotografia, inna kobieta. Na tej dawnej jest ubrana w formalny strój, sztywna, skrępowana. Na nowej siedzi na schodach w przerobionych na schron podziemiach siedziby administracji prezydenta. Skrzyżowane dłonie opiera na rozchylonych kolanach. Luźna koszula, buty na płaskich obcasach. To są nie tylko różne stylizacje, lecz także różne twarze – niepewnej siebie prowincjonalnej dziewczyny i doświadczonej kobiety o smutnych oczach. Oba wizerunki dzielą tylko trzy lata albo aż trzy lata.
Piękne zdjęcie Annie Leibovitz i wywiad z Zełenską opatrzono tytułem „Portret odwagi”, choć bardziej właściwy byłby „Portret bólu”. Wewnątrz numeru kolejne fotografie. Ołena w objęciach męża i na zniszczonym przez Rosjan lotnisku. Jak bardzo trzeba być niewrażliwym lub wyrachowanym, żeby je krytykować! A tak się stało. Pomińmy milczeniem zarzuty, że kobiecie i żonie głowy państwa nie wypada siedzieć w rozkroku. Zwykłe kołtuństwo. Skupmy się na krytyce cięższego kalibru.
Konserwatyści wykorzystali fotografie do politycznych celów. Gdy my wysyłamy Ukrainie 60 miliardów dolarów pomocy, Zełenska robi sesje zdjęciowe dla magazynu „Vogue”. Ci ludzie myślą, że jesteśmy bandą frajerów? – pyta republikańska kongresmenka z Kolorado Lauren Boebert. Inna republikanka Mayra Flores z Teksasu atakuje Joe Bidena – pomagając Ukraińcom, opłaca próżność. Udawanym gniewem pałają nie tylko amerykańscy prawicowcy. Podczas gdy Ukraina przechodzi przez piekło, „Vogue” robi sesję zdjęciową dla prezydenta i jego żony – pisze hinduska konserwatywna publicystka Amrita Bhinder. Pismo obrywa też z przeciwnej strony, lewicowej: Nie pamiętam, żeby żona Saddama Husajna była na okładce, gdy Irak został nielegalnie najechany. Obłudne argumenty, fałszywe oburzenie na zestawianie wojny z modą. Jedno zdanie pod zdjęciem mówi, że Zełenska nosi wyłącznie ubrania ukraińskich projektantów i wymienia ich nazwiska. Nie przystoi! Dlaczego? Ołena w „Vogue’u” jeśli cokolwiek sprzedaje – a na pewno coś sprzedaje – nie są to ubrania – twierdzi „New York Times”. Tylko świętoszkowaci krytycy wolą tego nie rozumieć.
Co więc naprawdę sprzedaje pierwsza dama? – Inwazję, o której powoli zapominamy, jakby była zwykłym elementem krajobrazu. Zainteresowanie swoim krajem, którego dramat staje się dla nas coraz bardziej niewygodny. Cokolwiek myślisz o samym artykule, jakkolwiek myślisz o czasopiśmie, w którym został opublikowany, nie możesz zaprzeczyć, że po raz kolejny umieścił on wojnę w Ukrainie na pierwszych stronach – i w umysłach ludzi, którzy być może jej w umysłach nie mieli. To kawałek strategii bitewnej – pisze dziennikarka „New York Timesa” Vanessa Friedman.
Strategię tę potwierdza sama Ołena, zwracając się do kobiet na Instagramie: Chciałabym, żebyś zobaczyła we mnie każdą Ukrainkę. Tę, która walczy; wolontariuszkę; tę, która osiedla się w obozie dla przymusowych migrantów lub wykonuje swoją pracę przy dźwiękach syren; która trwa pod okupacją. Ma ona prawo i zasługuje na to, żeby być na okładkach całego świata. Każda z was, przyjaciółki Ukrainki, jest teraz twarzą i okładką naszego kraju. A że Zełenska chce poruszyć sumienia na łamach pisma poświęconego modzie, co w tym złego? Zdaniem Dona-Alvina Adegeesta, redaktora nowozelandzkiego magazynu „Fashion United Business Intelligence”, gdyby znalazła się na okładce „Wall Street Journal”, „Time” lub jakiejkolwiek renomowanej publikacji politycznej, wzbudziłaby mniej kontrowersji. Być może jednak czytelnicy powinni otworzyć się na modę odzwierciedlającą obecne czasy i dostrzec w niej coś więcej niż tylko błyszczące stylizacje z wybiegów.