My z Mikołajowa(17)
Iurii Sorochuk – ukraiński przedsiębiorca, właściciel rybnego sklepu internetowego i studia fotograficznego. Córka Anna skończyła z wyróżnieniem CXIX LO im. Jacka Kuronia na Złotej 58 w Warszawie i studiuje w Polsce. Iurii mieszkał w Mikołajowie, obecnie przebywa w Odessie. Specjalnie dla Tygodnika „Angora” prowadzi wojenny dziennik.
Sobota
Dziś spacerkiem do centrum. 10 przystanków. Zmęczenie, ale też spokój, bo rakiety nie latały nad głową.
Niedziela
Podczas obławy w Mikołajowie złapali blisko 300 kolaborantów. Przerażające jest to, że ci ludzie mieszkali wśród nas, bywali w tych samych miejscach. I poprzez współpracę z ruskimi niszczą te miejsca, niszczą nas, swoich.
Poniedziałek
Kłopoty ze wzrokiem i cały dzień spędziłem w przychodni. Od lekarki niczego ciekawego się nie dowiedziałem. „No wie pan, to jest raczej sprawa wieku”. Przed wojną wprowadzona była u nas reforma służby zdrowia, coś na kształt europejski, ale – szczerze mówiąc – lepiej było przed tą reformą. Dwie godziny i masz wszystko załatwione, a teraz... masakra.
Wtorek
Moje prowadzenie „Mafii” się skończyło. Tym razem organizator nawet nie zadzwonił, żeby odwołać grę. Po prostu się nie odezwał. Byłem na to przygotowany, więc nawet się nie zasmuciłem. Trudno.
Środa
Mikołajów już otwarty. Kilka razy woziłem tam ludzi. Spodziewałem się kontroli wojskowych przy wjeździe i wyjeździe, jak to było w dniu zamykania miasta. Ale nic takiego się nie zdarzyło. Ponadto nie słyszałem nawet żadnego alarmu przeciwlotniczego w ciągu trzech godzin pobytu w mieście. To nie znaczy, oczywiście, że cokolwiek się polepsza. Miałem po prostu szczęście, które opuściło mnie podczas podróży powrotnej. Złapałem dwie gumy.
Czwartek
Grałem w piłkę. Dawno tego nie robiłem. Było bardzo przyjemnie i przez godzinę nie myślałem o wojnie i problemach. Ale te zawsze się pojawiają niespodziewanie. W mieszkaniu w Mikołajowie pękła rura i zalała wszystko.
Piątek
Spokojny dzień – tylko dom, rodzina i obowiązki domowe. Nawet się jakoś uspokoiłem. Z mieszkaniem w Mikołajowie wciąż nie wiadomo. Niby rurę zatkali, ale woda nadal leci. Nie mamy pojęcia, jak bardzo jest źle, będę tam dopiero w przyszłym tygodniu. Żona mówi, że wewnętrznie już pogodziła się ze stratą tego mieszkania. Bo jak nie woda, to ostrzały. A co będzie po wojnie? Któż to wie?