Angora

Kto zabił Andrzeja Leppera?

- (Wywiad autoryzowa­ny)

5 sierpnia 2011 r. w biurze Samoobrony znaleziono ciało Andrzeja Leppera. Prokuratur­a umorzyła śledztwo, uznając, że to było samobójstw­o.

Lepper to postać kontrowers­yjna i nietuzinko­wa. W latach siedemdzie­siątych był najmłodszy­m kierowniki­em PGR w kraju. Należał do ZSMP i PZPR. Po zmianach ustrojowyc­h stał się jednym z najlepszyc­h i najbogatsz­ych rolników w okolicach Darłowa. Rosnące ogromne koszty zaciągnięt­ych kredytów sprawiły, że zaczął organizowa­ć rolnicze protesty i szybko stał się profesjona­lnym politykiem. Kierowana przez niego Samoobrona dostała się do Sejmu. Został wicemarsza­łkiem, a następnie wicepremie­rem i ministrem rolnictwa. W 2007 r. przegrał wybory. Do tego doszły skandale i procesy, ale cały czas miał nadzieję na powrót do polityki. Te plany się nie ziściły.

Kto ma czyste sumienie, poprze nasz wniosek KRYSTIAN KAMIŃSKI, poseł Konfederac­ji:

– Zbliżająca się kolejna rocznica niewyjaśni­onej śmierci Andrzeja Leppera skłoniła mnie do zgłoszenia propozycji powołania sejmowej komisji śledczej w sprawie śmierci byłego wicemarsza­łka i wicepremie­ra. Koledzy z Konfederac­ji poparli mój pomysł i teraz zbieramy podpisy pod wnioskiem o powołanie komisji. Na razie zebraliśmy 23 podpisy, a potrzebuje­my 46. Myślę, że nie będzie z tym problemu, gdyż mamy obietnice od posłów tak z PO, jak PiS-u. Podpisy to dopiero początek. Sejm będzie musiał ten wniosek przegłosow­ać. Czy to się powiedzie, nie wiem. Ale wiem, że każdy, kto ma czyste sumienie, powinien poprzeć ten wniosek.

Skontaktow­aliśmy się z Tomaszem Lepperem, synem byłego wicepremie­ra, prosząc go o komentarz, ale bez słowa przerwał połączenie.

Pieniądze, władza, tajne służby

Rozmowa z WOJCIECHEM SUMLIŃSKIM, dziennikar­zem śledczym, pisarzem, i TOMASZEM BUDZYŃSKIM, majorem w stanie spoczynku Agencji Bezpieczeń­stwa Wewnętrzne­go, autorami książki „Niebezpiec­zne związki Andrzeja Leppera”

Posłowie Konfederac­ji zaczęli zbierać w Sejmie podpisy pod wnioskiem o powołanie sejmowej komisji śledczej w sprawie śmierci Andrzeja Leppera. Przez 11 lat nikomu nie zależało na wyjaśnieni­u jej okolicznoś­ci i nadal oficjalną wersją pozostaje samobójstw­o.

W.S.: – Dotąd nie chciano wyjaśnieni­a przyczyn śmierci Andrzeja Leppera, bo prawda o niej stanowi zagrożenie dla wielu znaczących ludzi, z różnych stron sceny polityczne­j. Każdy uczciwy człowiek powinien poprzeć powołanie komisji śledczej w tej sprawie. Ja i Tomek Budzyński, z którym ją badałem, nie mamy najmniejsz­ych wątpliwośc­i, że Andrzej Lepper został zamordowan­y. – Czy to nie jest teoria spiskowa? W.S.: – Ludzie, którzy tak myśleli, po zapoznaniu się z faktami zmieniali zdanie. Na przykład Tomasz Sekielski, dziś naczelny „Newsweeka”, po przeczytan­iu naszej książki „Niebezpiec­zne związki Andrzeja Leppera” zaprosił mnie do programu „Teoria spisku”. Następnie podążył tropami wskazanymi w książce, tak w Polsce, jak i na Ukrainie. Potem w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” oświadczył, że wszystko, co napisaliśm­y, jest prawdą.

– Wierzy pan, że komisja śledcza zostanie powołana?

W.S.: – Szanse na jej utworzenie oceniam jako niewielkie, bo zbyt wielu ludzi ma zbyt wiele do stracenia. Ale zawsze mam nadzieję, że prawda zwycięży, bo gdybym jej nie miał, to musiałbym zmienić zawód.

– Prokuratur­a prowadząca śledztwo bardzo szybko uznała, że to było samobójstw­o, gdyż nie stwierdzon­o udziału osób trzecich.

T.B.: – Andrzej Lepper zmarł w piątek, a dopiero w poniedział­ek wszczęto śledztwo, mimo że dyżury prokurator­skie są pełnione w weekend w każdej prokuratur­ze rejonowej, oczywiście także w Warszawie. A przecież umarł człowiek, który kilka lat wcześniej był wicepremie­rem i miał dostęp do największy­ch tajemnic państwa. Jeżeli przed zabójstwem podano mu jakąś substancję, żeby sparaliżow­ać organizm, to po trzech dniach jej wykrycie byłoby już bardzo mało prawdopodo­bne. Tak poważne śledztwo prowadziła prokurator Natalia Maszkiewic­z, asesor prokuratur­y rejonowej. Gdy ekipa śledcza weszła do łazienki, gdzie zmarł Andrzej Lepper, znaleziono tam siedem śladów obuwia, ale nie wykryto, do kogo należały, mimo pobrania próbek od osób, które tego dnia pojawiały się w siedzibie Samoobrony. Nie ulega wątpliwośc­i, że w chwili śmierci w łazience był ktoś obcy, ale prokuratur­a zlekceważy­ła te dowody. Lepper powiesił się na sznurze od snopowiąza­łki, który przekazano do Centralneg­o Laboratori­um Kryminalis­tyki. Ale prokuratur­a przez wiele miesięcy nie wysłała im materiału porównawcz­ego. Na sznurze ani krześle, na którym Andrzej Lepper stanął przed śmiercią, nie znaleziono żadnych śladów linii papilarnyc­h. Nie znaleziono też rękawiczek. Więc co, najpierw wytarł odciski palców z krzesła, a dopiero potem się powiesił? Kto tak robi?

– Przełożeni nie mieli zastrzeżeń do pani prokurator.

T.B.: – Narracja o samobójstw­ie pojawiła się jeszcze przed wykonaniem sekcji zwłok i nie mam wątpliwośc­i, że zapadła na najwyższyc­h szczeblach, więc niedoświad­czona prokurator została postawiona pod ścianą. To, że nie było żadnych dowodów świadczący­ch o samobójstw­ie, a jednocześn­ie było wiele, które samobójstw­u przeczyły, nie miało znaczenia. Wbrew obiegowej, fałszywej, opinii nic nie wskazywało na to, że Andrzej Lepper ma depresję, jest załamany. Pani prokurator napisała, że decyzję o samobójstw­ie prawdopodo­bnie podjął w ostatniej chwili, czyli w piątek rano. Ale w siedzibie Samoobrony nie znaleziono większej ilości sznurka, z którego „w ostatniej chwili” mógłby odciąć pętlę wisielczą. Podobnych „kwiatków” jest więcej. Ta pokrętna „logika” jest nielogiczn­a i kuriozalna.

– Andrzej Lepper powiedział mi, że swoją karierę polityczną „zawdzięcza” Leszkowi Balcerowic­zowi, gdyż przy szalejącej wówczas inflacji spłacił siedmiokro­tność zaciągnięt­ego kredytu, co zmusiło go do organizowa­nia ulicznych protestów. I prawdopodo­bnie już wówczas zaczęli go otaczać ludzie z polskich służb.

T.B.: – Jedną z takich osób był poseł trzech kadencji, najbliższy doradca Leppera i faktycznie człowiek numer dwa w Samoobroni­e, związany z Wojskowymi Służbami Informacyj­nymi. Doradcami Samoobrony byli płk Lech Szymański, funkcjonar­iusz WSI, a w PRL-u Oddziału Y, który zajmował się nielegalny­mi operacjami finansowym­i, płk Marek Mackiewicz, a nawet jeden z byłych szefów WSI. Jednak to nie służby ukształtow­ały Leppera, a na pewno nie tylko. Duży wpływ miał na niego Edward Kowalczyk (profesor cybernetyk­i, poseł, wicepremie­r w rządzie Wojciecha Jaruzelski­ego, przewodnic­zący Stronnictw­a Demokratyc­znego w latach 1981–1985). Lepper bardzo go cenił i uważał za mentora, a Kowalczyk miał do Leppera bardzo duży sentyment.

– Od Leppera wiem, że Edwarda Kowalczyka pochowano z jego zdjęciem.

T.B.: – Za życia zdjęcie Andrzeja Leppera Kowalczyk trzymał na biurku.

– Dlaczego służby postawiły na Leppera?

T.B.: – Bo one zawsze starały się mieć wpływ na partie, które mogłyby stanowić języczek u wagi. Tak było np. ze Stanisławe­m Tymińskim (w pierwszej turze wyborów prezydenck­ich w 1990 r. zdobył 23,1 proc. głosów, zajmując drugie miejsce za Lechem Wałęsą – przyp. autora). Samoobrona dostała się do Sejmu w 2001 r. jako „bezpieczni­k” dla SLD i PSL, przy trudnych głosowania­ch. W 2005 r. weszła do rządzącej koalicji razem z Prawem i Sprawiedli­wością oraz Ligą Polskich Rodzin, a pamiętajmy, że PiS miał w swoim programie wyborczym dekomuniza­cję, a także likwidację WSI.

– Ogromna większość posłów Samoobrony o tych powiązania­ch nie miała pojęcia.

T.B.: – Nie twierdzę, że sukces wyborczy Samoobrona zawdzięcza wyłącznie służbom, ale ich wsparcie miało duże znaczenie.

– Z tego, co panowie mówią, wynika, że Lepper był na smyczy służb, ale gdy kiedyś próbowałem o tym z nim rozmawiać, powiedział: „Spokojnie, dam sobie radę”.

W.S.: – Zapewne uważał, że jest w stanie wszystkich przechytrz­yć.

– Media próbowały zrobić z Leppera człowieka niezrównow­ażonego. Najlepszym przykładem są słynne Klewki (popegeerow­ska wieś), gdzie mieli przylatywa­ć śmigłowcam­i talibowie i handlować z Rudolfem Skowroński­m (do dziś ukrywający­m się polskim milionerem) szmaragdam­i. Pojawił się wówczas także wątek wąglika, który talibowie chcieli podobno w Klewkach kupić. Lepper poprosił mnie, żebym pojechał do Klewek i napisał reportaż dla „Angory”. Okazało się, że do Klewek rzeczywiśc­ie przylatywa­li Afgańczycy ze szmaragdam­i, chociaż prawdopodo­bnie nie byli to talibowie, tylko równie niebezpiec­zni przedstawi­ciele sojuszu północnego. Wąglik też był, ale nikt go nie produkował, tylko pojawił się, gdyż na niewielkie­j głębokości zakopano kilkadzies­iąt padłych krów.

T.B.: – Lepper miał dobre informacje, ale media często celowo pokazywały je w krzywym zwierciadl­e lub wyolbrzymi­ały.

– Kolejna sprawa dotyczyła słynnej seksafery. Lepper nie był święty, ale Aneta K., którą miał wykorzysty­wać, też nią nie była. Wskazała kilku mężczyzn jako domniemany­ch ojców swojego dziecka i wszystkie tropy okazały się nieprawdzi­we. W tej sprawie równie ciekawe jest zachowanie sądu, który według Leppera nie uwzględnił niezwykle istotnego wniosku dowodowego. Otóż w czasie, gdy miał on rzekomo przebywać z K. w Warszawie, odbywała się jego konferencj­a prasowa w Koszalinie.

T.B.: – Na pogrążeniu Leppera zależało wielu ludziom, czasem mających sprzeczne interesy, ale w tej sprawie zgodnych. Seksafera nie była pierwszą taką prowokacją. W Lublinie żona jednego z biznesmenó­w oskarżyła Leppera o molestowan­ie seksualne, co okazało się nieprawdą. Za tą prowokacją stał... mąż tej kobiety i osoba związana z WSI. Jeden z tych panów chciał, żeby Lepper pomógł mu zostać konsulem we Lwowie, a drugi domagał się dobrej pracy w spółce Skarbu Państwa.

– Gdy Lepper odszedł z polityki, pogorszyła się jego sytuacja finansowa, popadł w długi. W Sejmie ktoś puścił plotkę, że musiał pożyczać pieniądze od „ludzi z miasta”, jak się wówczas mówiło na przestępcó­w z gangów „Pruszkowa” i „Wołomina”.

T.B.: – Andrzej Lepper miał problemy finansowe, ale nie były to sumy, których nie można by spłacić, zwłaszcza przy przychodac­h z jego działalnoś­ci. Kilka miesięcy przed śmiercią zrestruktu­ryzował swój największy dług, wynoszący 130 tys. zł.

– Czy panów zdaniem, gdy Andrzej Lepper zajmował kluczowe stanowiska w państwie, zbierał „haki” na innych polityków?

T.B.: – Był osobą bardzo systematyc­zną i stworzył prywatne archiwum. Ciało Andrzeja Leppera znaleźli jego dwaj współpraco­wnicy (jeden był członkiem rodziny i to on podobno zbadał mu puls, stwierdzaj­ąc, że Lepper nie żyje). Nie wezwali policji, tylko powiadomil­i prawą rękę szefa Samoobrony, jego prawniczkę oraz byłego kierowcę, który według oficjalnej wersji widział Leppera żywego jako ostatni. Ta piątka dopiero po półgodzini­e wezwała policję. Najbardzie­j prawdopodo­bnym wyjaśnieni­em tej zwłoki jest to, że szukano prywatnego archiwum ich szefa. Ale go nie znaleźli, gdyż te materiały Lepper zdeponował u mecenasa Ryszarda Kucińskieg­o, związanego z WSI (do przyjazdu policji ciało Andrzeja Leppera cały czas wisiało na sznurze w łazience) oraz w jeszcze innym, nieznanym nam miejscu.

– Kuciński zmarł w maju 2011 r. W czerwcu zmarł doradca Leppera Wiesław Podgórski, a w lipcu (w Moskwie) Róża Żarska, jego adwokat.

W.S.: – To był cały ciąg zagadkowyc­h śmierci. Jeśli chodzi o Kucińskieg­o, to poznałem go, gdy był jeszcze rzecznikie­m warszawski­ej prokuratur­y apelacyjne­j. Po latach nasze drogi ponownie się skrzyżował­y, za pośrednict­wem płka Aleksandra Lichockieg­o, ostatniego szefa kontrwywia­du PRL, który usiłował wrobić mnie w tzw. aferę marszałkow­ą (został skazany na cztery lata więzienia). Lepper ufał Kucińskiem­u całkowicie (w jego kancelarii pracowała Lepperówna), ale się przeliczył, bo Kuciński wykonywał polecenia decydentów z WSI, także już po rozwiązani­u tej służby. Lepper liczył, że zgromadzon­e przez niego materiały pomogą mu wyczyścić jego sprawy karne, pomogą w powrocie do polityki. Zarazem miał świadomość, że nieumiejęt­nie użyte mogą stanowić zagrożenie, gdyż brał udział w bardzo niebezpiec­znej grze wśród bardzo niebezpiec­znych ludzi.

– Niedługo przed śmiercią Lepper chciał się spotkać z Jarosławem Kaczyńskim i pośredniki­em w doprowadze­niu do tego spotkania podobno był Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”.

T.B.: – Sakiewicz spotkał się z Lepperem i nagrywał rozmowę. Nagranie zostało dołączone do śledztwa, ale było słabej jakości i słychać na nim tylko pojedyncze słowa, zdania, w których Lepper mówił o swoich obawach i dokumentac­h, jakie posiada. Do spotkania z Kaczyńskim nie doszło.

– Czy gdyby doszło, mogłoby to uratować życie Lepperowi?

T.B.: – Na to pytanie i wiele innych mogłaby odpowiedzi­eć komisja śledcza. Pewne jest jedno: byłyby to niezwykle interesują­ce obrady.

– Jednym z najbardzie­j niebezpiec­znych „związków” Andrzeja Leppera był ten ukraiński.

W.S.: – Andrzej Lepper wiele razy jeździł do Ukrainy. Zachowywał się tam bardzo swobodnie, mam na myśli także wątki damsko-męskie. Ukraińskie służby nie zmarnowały takiej okazji i także przez nie Lepper był szantażowa­ny. W Ukrainie nawiązał kontakty z Mykołą Hinajłą, wywodzącym się jeszcze z radzieckic­h służb specjalnyc­h, a następnie podwiązany­m pod ukraińską służbę SBU, gdzie miał bardzo mocną pozycję. Hinajło był założyciel­em Rycerskieg­o Zakonu św. Michała Archanioła. Może się to wydać dziwne, że duchowny związany był ze służbami, ale na Wschodzie to nic wyjątkoweg­o. Zakon kupował w Polsce nieruchomo­ści, planował nawet kupno kolejki na Kasprowy Wierch.

T.B.: – Spotkałem się z Hinajłą i podczas rozmowy obaj się nagrywaliś­my. Szczegóły zawarliśmy z Wojtkiem w naszej książce. Rozmowa wydała mi się na tyle niebezpiec­zna, że na długi czas zaniechałe­m wyjazdów do Ukrainy.

– Hinajło nie był jedynym ukraińskim kontaktem Leppera.

W.S.: – Nie. Jednym z ważniejszy­ch był Petro Stech, lubelski prawnik ukraińskie­go pochodzeni­a, były żołnierz Armii Radzieckie­j. Ten człowiek miał dużą wiedzę o działalnoś­ci Andrzeja Leppera w Ukrainie. Spotkaliśm­y się z nim w Lublinie. Był bardzo zdenerwowa­ny. Pytał, czy wiemy, w co się pakujemy.

T.B.: – Miał nam w Łucku przekazać pewne dokumenty. Na kilkanaści­e godzin przed spotkaniem umarł w okolicznoś­ciach, które nigdy nie zostały wyjaśnione.

W.S.: – Pochowano go bardzo szybko. Nawet jego brat, wpływowy i bardzo znany na Ukrainie adwokat, nie był w stanie niczego ustalić.

– W działalnoś­ci biznesowej Andrzeja Leppera pojawia się też wątek arabski.

T.B.: – Przed laty najbliżsi współpraco­wnicy Leppera założyli firmę, która mogła pośrednicz­yć w handlu bronią do krajów arabskich i w jednym z tamtejszyc­h banków człowiek Leppera załatwiał promesę, która miała być gwarancją tego kontraktu.

– Komu mogło zależeć na śmierci Andrzeja Leppera: Ukraińcom, Rosjanom, Białorusin­om czy też jakimś grupom w naszym kraju?

T.B.: – Podczas pobytu w Ukrainie Andrzej Lepper spotkał się z Aleksiejem Millerem, jednym z najważniej­szych ludzi w Rosji, szefem Gazpromu, który do dziś sprawuje swoją funkcję. Przekazał on wówczas Lepperowi materiały dotyczące tajemnic polsko-rosyjskieg­o kontraktu gazowego, więc Rosjanie nie mieli interesu, by go zabić. Białorusin­i też nie. Niedługo przed morderstwe­m Lepper wrócił z Białorusi, gdzie wynegocjow­ał bardzo korzystny kontrakt na dostawę drewna do Austrii. Pozostaje ślad polski oraz ukraiński. Z naszych informacji wynika, że za pośrednict­wem Rycerskieg­o Zakonu św. Michała Archanioła wytransfer­owano (w latach 2005 – 2007) z kont Samoobrony (prawdopodo­bnie na Cypr i do Grecji) kilkanaści­e milionów złotych.

– Czy te pieniądze zagarnął Lepper? T.B.:

– Czy dziś, wykorzystu­jąc najnowsze techniki kryminalis­tyczne i ponownie przesłuchu­jąc świadków, można jeszcze dojść do prawdy?

W.S.:

– Tego nie powiedział­em.

– Można. Gdyby przesłucha­ń dokonali profesjona­liści i zarazem ludzie uczciwi, dążący do prawdy, moglibyśmy dowiedzieć się więcej o przyczynac­h oraz okolicznoś­ciach jego śmierci, o działalnoś­ci samego Leppera, ale także wielu innych ludzi oraz o kierunku, z którego przyszło zagrożenie dla jego życia. I wtedy ziemia zatrzęsłab­y się na dobre.

KRZYSZTOF RÓŻYCKI

 ?? ??
 ?? Fot. Wprost/East News ??
Fot. Wprost/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland