Nadmorska letnia stolica teatralnej improwizacji
Znajdującą się w gminie Karnice w województwie zachodniopomorskim wieś Janowo w zasadzie można by było uznać za opuszczoną – wszak od wielu lat na stałe mieszkają tu zaledwie cztery osoby. Można by było, gdyby nie Wioska Artystyczna Janowo, właśnie tam mająca swoją siedzibę. Od pięciu lat dzięki aktorom z całej Polski w lipcu i sierpniu Janowo wręcz tętni życiem, stając się nadmorską letnią stolicą teatralnej improwizacji.
Janowianie żartują, że we wsi jest więcej latarni niż samych mieszkańców. Faktycznie tak jest, a do tego jedna nie zawsze działa. Jak na nieco zapomnianą wieś przystało, trudno tutaj dojechać. I choć z elektronicznych map wynika, że do wsi prowadzi kilka dróg, to nawet latem nie wszystkie bywają przejezdne.
Obecnie w Janowie na stałe zameldowane są cztery osoby, a 10 lat temu było ich o sześć więcej. Po drugiej wojnie światowej była to całkiem spora miejscowość licząca około 100 mieszkańców. Potem ludzie zaczęli się wyprowadzać, a dziś poza sezonem panuje tu błoga cisza oraz spokój.
Autokary zawracają na polnych drogach
Inaczej jest w wakacje, kiedy to do Janowa z całej Polski ściągają wszelkiego rodzaju artyści, jak choćby aktorzy, muzycy, malarze i rysownicy. Do południa zajmują się promocją Wioski w okolicy, potem mają wspólne próby, a popołudniami i wieczorami wystawiają spektakle dla dzieci i dla dorosłych, przede wszystkim improwizowane.
Wieczorem do Janowa ściągają widzowie. Zdarza się, że na typowo polnej drodze tworzą się regularne korki, problemy miewają zwłaszcza zawracające na polnych drogach autokary.
– Kiedy kilka lat temu przyszedł do mnie Mirosław Kuliś i opowiedział, że chce zrobić w Janowie teatr, to – szczerze mówiąc – byłem bardzo sceptyczny – mówi wójt gminy Karnice Lech Puzdrowski.– Wiedziałem, że tam nie ma dobrej drogi i żadnej komunikacji, a do Karnic z Janowa jest parę kilometrów. Prawdę powiedziawszy, w pierwszej chwili zastanawiałem się, czy nie wezwać pogotowia, bo zaszkodził mu upał – wspomina z uśmiechem. Dziś przyznaje, że pomysł na lokalizację był bardzo dobry. – Mimo że miejsce jest nietypowe, to ma swój klimat. A to powoduje, że ludzie – choć nadal nie ma tam komfortowej drogi – to i tak dojeżdżają. I są tacy, którzy ciągle wracają. Rekordziści odwiedzali Wioskę po kilkanaście razy w ciągu jednego sezonu – mówi wójt.
Mistrz szyfrów i James Bond w spódnicy
Podobnie jak w ubiegłym roku przed turystami odwiedzającymi Wybrzeże Rewalskie prezentuje się łódzkie Muzeum Tradycji Niepodległościowych, proponując krótką grę terenową oraz rozrywkę intelektualną w dwóch pokojach zagadek. – Inspiracją do ich tworzenia są postaci historyczne. W tym roku mamy pokój Jana Kowalewskiego, który był polskim szyfrologiem, i Haliny Szwarc, która była polską agentką i nazywana jest Jamesem Bondem w spódnicy – wyjaśnia Maria Szulc z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi. – Można łamać różnego rodzaju szyfry i rozwiązywać łamigłówki. Pierwszy pokój jest Jana Kowalewskiego; w nim jest trochę ciemno, ale do dyspozycji odwiedzających mamy latarki. Żeby odnaleźć wszystkie wskazówki, trzeba wykorzystać też zmysł węchu – dodaje Maria Szulc. I zaznacza, że w pokojach bardzo pomocne bywają dzieci, nawet jeśli nie potrafią czytać. Często znajdują nieoczywiste rzeczy, pomagając tym samym rodzicom.
W drugim pokoju jest ponoć nieco łatwiej. – Halina Szwarc była jedną z naszych najlepszych agentek. Podczas tajnej misji w Hamburgu przechwyciła niemieckie plany i lokalizację fabryk niemieckich okrętów podwodnych U-Bootów.
Zadanie w pokoju zagadek polega na znalezieniu tych tajnych planów, ale żeby dostać się do kryjówki, w której zostały one schowane, trzeba rozwiązać szereg zagadek, a pierwsza znajduje się właśnie w tym liście – wyjaśnia Maria Szulc, pokazując zapisaną kartkę papieru. Zaznacza też, że do tej pory nie było niezadowolonych odwiedzających. – Zwykle jest ogromna radość oraz satysfakcja, że udało się rozwiązać wszystkie zagadki i znaleźć wszystkie podpowiedzi. Nasi goście narzekają jedynie na to, że pokoje są tylko dwa – dodaje.
Łódzkie muzeum przygotowało też wystawę plenerową opisującą historie zwierząt, które brały udział w działaniach wojennych. Wystawy można także oglądać tuż obok namiotu, w którym odbywają się spektakle (prace Marty Frej oraz zdjęcia – portrety aktorów autorstwa Dagmary Hendzlik i Marcina Bosaka). Przed spektaklami i pomiędzy nimi można też odwiedzić plenerową księgarnię. Jest także kawiarnia z domowym ciastem oraz produktami eko, a w bufecie teatralnym rarytasem są słynne już na całe Wybrzeże, przyrządzane na miejscu, janowiaki.