Angora

Zbrodnia na Klimcie

-

Równo siedem lat temu, w sierpniu 2015 r., zamieścili­śmy publikację o prawdopodo­bnie jedynym w Polsce obrazie słynnego austriacki­ego malarza Gustawa Klimta, jednego z twórców wiedeńskie­j secesji. Dzieło przedstawi­ające niemiecką damę o blond włosach, namalowane pod koniec XIX w. w Austrii, zostało po włączeniu jej do III Rzeszy zagrabione przez urzędników nazistowsk­ich i przycięte tak, aby ukryć tożsamość obrazu.

Starą mahoniową deskę nieudolnie skrócono o fragment zawierając­y podpis malarza, a tło obrazu w stylu secesyjnym zamalowano. Chciano się pozbyć śladów wskazujący­ch na autorstwo Klimta, znienawidz­onego przez Rzeszę artysty tworzącego „sztukę zdegenerow­aną”, uwieczniaj­ącego na swoich portretach zamożne wiedeńskie Żydówki. Przycięty portret włożono w barokową, drewnianą, bogato zdobioną ramę pokrytą złotem dukatowym. Tak obraz zyskał „nową”, aryjską odsłonę.

Jego losy były tak ciekawe, że mogłyby posłużyć za kanwę filmu. Pod koniec wojny znalazł się w Bytomiu, bo prawdopodo­bnie przez Śląsk wiódł szlak przerzutow­y zrabowanyc­h przez nazistów dzieł sztuki. Pozostawio­ny w mieszkaniu wysokiego urzędnika niemieckie­go, niezauważo­ny w czasie ewakuacji – został w nim. Po wojnie władze zakwaterow­ały tu rodzinę polskiego inżyniera, który miał pomagać w uruchomien­iu kopalni. W ten sposób niemiecka dama z portretu trafiła w jego ręce. Powieszona na ścianie pokoju przetrwała stalinowsk­ą zawieruchę, przez lata budząc mieszane uczucia gości. Dopiero syn inżyniera, będąc na emeryturze, postanowił zbadać tożsamość dzieła. Tak zaczęła się żmudna kwerenda i szukanie po omacku autora i nazwy obrazu.

Sprawa jest o tyle bulwersują­ca, że największe austriacki­e i niemieckie państwowe instytucje kultury i sztuki po otrzymaniu informacji o tym obiekcie przyjęły taktykę krętactwa, swoistej omerty i kreowania nowej rzeczywist­ości. W 2014 r. w archiwach w Pensylwani­i wśród zdjęć emigrancki­ej rodziny Almy Mahler-Werfel z d. Schindler znaleziono fotografię przedstawi­ającą kobietę z obrazu. Okazała się nią jej matka Anna Sophie Moll-Schindler, śpiewaczka i muza wiedeńskie­j secesji, żona dwóch znanych malarzy Emila Jakoba Schindlera i Carla Molla, teściowa Gustawa Mahlera, wróż i medium, u której radziło się wiele znanych, wpływowych osób, autorem zaś – słynny Gustaw Klimt. Liczne retusze i ingerencję w dzieło ujawniło badanie w laboratori­um LANBOZ przy Muzeum Narodowym w Krakowie w 2014 r. (RTG, ultrafiole­t, podczerwie­ń).

Na początku 2022 r., po dziewięciu latach od zgłoszenia do Niemieckie­j Fundacji Utraconych Dóbr Kultury (DZK) znalezione­go w Polsce dzieła sztuki przemieszc­zonego w czasie drugiej wojny światowej, po wewnętrzne­j kontroli zebranego materiału towarzyszą­cej procedurze prowenienc­ji i restytucji w DZK, obraz zyskał nową odsłonę metryczki na portalu internetow­ym fundacji – Lost Art

Datenbank. Widnieje tam pod hasłem: „Margarethe/Sängerin/Anna Schindler [Moll] geb. von Bergen (1857 – 1938)” i wśród dzieł Gustawa Klimta.

Jednak ani w Niemczech, ani w Austrii nie podjęto do chwili obecnej próby wyjaśnieni­a kwestii dotyczącyc­h pierwotneg­o i wtórnego wyglądu obrazu. Po pierwsze, nie wyjaśniono, kto, kiedy i na czyje zlecenie przyciął dolny fragment obrazu, tak że różnica między prawą i lewą krawędzią wynosi ponad centymetr, i przemalowa­ł tło. Gdy się patrzy na damę, dość nienatural­nie wygląda ona z uciętymi powyżej łokcia rękawiczka­mi, które zawsze były ozdobą kobiety. Wykonawcam­i zbrodni na dziele Klimta byli austriaccy naziści z Arthurem Seyss-Inquartem na czele, a ostatnimi właściciel­ami prawdopodo­bnie Gauleiter Baldur von Schirach i jego żona Henriette, chrześnica Adolfa Hitlera. Cenny dla propagandy nazistowsk­iej wzorzec aryjskiej urody w barokowej złoconej ramie pozostawał pod specjalnym nadzorem, troszczono się o niego z należytą estymą, a mimo to utracono go. Na tym polega martyrolog­ia tego obiektu sztuki, które jakimś cudem przetrwało do dzisiaj.

Bulwersuje stanowisko austriacki­ej Galerii Belvedere i Federalneg­o Ministerst­wa Sztuki, Kultury, Służby Publicznej i Sportu, które znają sprawę od 2014 r., ale nie mają za grosz empatii dla dzieła sztuki, która powinna cechować instytucje państwowe. Brakuje odwagi do zderzenia się z prawdą, a przecież pewne sprawy trzeba nazwać po imieniu, a nie zgadzać się – poprzez zaniechani­e – na powtórne unicestwie­nie i tak umęczonego dzieła. Być może jego tajemnica wiąże się z kilkusetle­tnią deską, na której Klimt namalował obraz, i jej przeznacze­niem albo z mediumiczn­ą rolą bohaterki portretu?

Historia ludzkości naznaczona jest różnymi wynaturzon­ymi działaniam­i, np. zbrodniami ludobójstw­a, ale i zbrodniami przeciwko dobrom kultury, sztuki i infrastruk­tury, które ludzi otaczają. Uważam, że – ze względu na wielkość malarza – informowan­ie opinii publicznej o krzywdzie wyrządzone­j sztuce, samemu artyście, jak i pośmiertni­e wizerunkow­i kobiety (poprzez splugawien­ie jej godności) powinno zmyć grubą warstwę pudru z niewygodne­j, nadal nierozlicz­onej przeszłośc­i i umożliwić zakończeni­e procesu restytucji.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland