Zakochani w robotach
Gdy przed furtką zatrzymuje się mały biały pojazd przypominający odkurzacz, Cristiane Bonifacio wychodzi, otwiera go i wyjmuje tabliczkę czekolady. Brytyjka pracuje w domu, więc często korzysta z dostaw zakupów przez roboty krążące od czterech lat po ulicach Milton Keynes. W tym czasie maszyny nie tylko zmieniły oblicze miasta, lecz także ugruntowane przez filmy science fiction wyobrażenia o diabelskiej technologii, pałającej chęcią unicestwienia ludzkości. Victoria Butterworth wspomina, że roboty były jednym z powodów, dla których przeniosła się do Milton Keynes. – Przykuły moją uwagę, bo są takie dziwne i oryginalne. Wybór miejsca zamieszkania okazał się trafny. Kiedy jej jamnik zachorował i wymagał stałej opieki, nie musiała wychodzić z domu. Roboty dostarczały wszystko, czego potrzebowała. – Były prawdziwym darem niebios. Swoją użyteczność zaprezentowały w pełni podczas lockdownów, uatrakcyjniając dni, szczególnie samotnym osobom i dzieciom. Od ubiegłego roku dodano robotom nową funkcję – śpiewają klientom piosenki. W repertuarze mają pięć utworów, w tym „Happy Birthday” z okazji urodzin i „Time Of My Life” na rozmaite rocznice. Zdaniem mieszkańców miasteczka ich nowi przyjaciele są zabawni, mili, pomocni, a czasem potrzebujący pomocy. Bywa bowiem, że tocząc się po chodniku, uderzają w przeszkodę albo natrafiają na wykop w jezdni. Stają wtedy bezradne, czekając na wybawienie. Wyposażone są w głośnik i czujniki wykrywające pieszych, co pozwala zdalnemu operatorowi zwracać się do przechodniów, choć dziś nie musi już tego robić. Ludzie sami uwalniają maszyny zaplątane w żywopłot, zatrzymane przez wysoki krawężnik, układają im kładki nad wykopami. A wtedy wdzięczny robot mówi magiczne słowo „dziękuję”. – Zostały zaprojektowane tak, aby były urocze i nieinwazyjne. To się opłaca – tłumaczy Andy Curtis, kierownik świadczącej usługę firmy Starship Technologies. W Estonii, skąd pochodzi Starship, piesi śpieszą na ratunek, gdy robot zakopie się w śniegu na ulicach stolicy, a kierowcy zatrzymują autobusy, jeśli chce przekroczyć jezdnię, mimo że przepisy nie dają maszynom praw przysługujących pieszym. Adam Rang, biznesmen z Tallina, jest podekscytowany nową technologią. Jego syn przechodzi koło niej obojętnie. – To pokazuje, jak normalne są roboty dla ludzi urodzonych współcześnie. My czekaliśmy na nie przez całe życie. (EW)