Rewizja u Trumpa
Od 2016 roku, kiedy na główniej scenie politycznej pojawił się, a potem wygrał prezydenckie wybory Donald Tump, w USA dzieją się rzeczy, które były nie do pomyślenia. Pomoc Rosji w zdobyciu Białego Domu, pochlebstwa wobec Putina i obelgi pod adresem polityków amerykańskich i sojuszników z NATO. Wreszcie prawie udana próba zamachu stanu i wprowadzenia autokracji po przegranych 8 milionami głosów wyborach. 8 sierpnia do listy dopisany został kolejny, burzliwy w wymowie i potencjalnych skutkach polityczno-społecznych, incydent. Po raz pierwszy w historii Ameryki agenci Federalnego Biura Śledczego przeprowadzili rewizję w rezydencji byłego prezydenta.
„To mroczny czas dla naszego Narodu. Mój piękny dom, Mar-a-Lago w Palm Beach na Florydzie został najechany. Jest oblężony i okupowany przez dużą grupę agentów FBI” – powiedział w poniedziałkowym oświadczeniu Trump. To on poinformował opinię publiczną o tym wydarzeniu. W następnych dniach powtarzał ów komunikat na swym niszowym portalu społecznościowym Truth Social: „Straszna rzecz miała miejsce wczoraj w Mar-a-Lago. Po czymś takim nie jesteśmy lepsi niż kraj trzeciego świata, republika bananowa. To skoordynowany atak Radykalnych, Lewicowych Demokratów oraz prokuratury”. Trump kontynuował kreowanie się na sekowanego przez wrogów męczennika: „Jestem najbardziej prześladowanym człowiekiem w historii kraju”.
Wczesnym rankiem przed bramą rozległej posiadłości Trumpa, będącej jednocześnie luksusowym ośrodkiem wypoczynkowym, pojawiło się 30 agentów FBI. Obiekt był prawie pusty, dyżurował szczątkowy skład obsługi. Latem Trump opuszcza gorącą i wilgotną Florydę, dzieląc czas między swój klub golfowy w Badminster w New Jersey i wieżowiec Trump Tower na Manhattanie. Agenci pokazali nakaz rewizji stojącym przed bramą z pistoletami maszynowymi funkcjonariuszom Secret Service i poprosili zatrudnionych, by opuścili obiekt. Godzinę później przybyli na miejsce prawnicy eksprezydenta. Im także powiedziano, że muszą pozostać na zewnątrz 128-pokojowego obiektu. Funkcjonariusze poprosili personel, żeby wyłączył kamery bezpieczeństwa, lecz spotkali się z odmową. Rewizja trwała 9 godzin. Plon to 12 skonfiskowanych kartonów dokumentów.
W prywatnej części mieszkalnej Trumpa, liczącej 280 mkw., agenci najwięcej czasu spędzili w gabinecie, sypialni oraz pomieszczeniu gospodarczym w piwnicy. Synowie Trumpa żalą się, że przeszukano nawet szafę jego żony Melanii. FBI i Departament Sprawiedliwości, któremu agencja podlega, przez trzy dni nie udzielały wyjaśnień. Pracownicy organów ścigania i prokuratorzy mówią, że to standardowa praktyka: nakaz rewizji wydaje się w końcowej fazie śledztwa. Wszelkie informacje przed ewentualnym aktem oskarżenia mogłyby zostać wykorzystane przez oskarżonego.
Nakaz wydaje sędzia. Wniosek musi zawierać uzasadnione podejrzenie, że popełniono przestępstwo. Wydał go prokurator generalny Merrick Garland. Dowody, jakie mu przedstawiono, musiały być niezbite, aby wyraził zgodę na tak bezprecedensową akcję. Biały Dom kategorycznie oświadczył, że prezydent Biden nie był wcześniej o przeszukaniu poinformowany.
„Washington Post”, „New York Times” oraz inne prominentne media po analizie sytuacji oznajmiły, że chodzi o dokumenty Białego Domu – także najwyższej klauzuli tajności – które po zakończeniu kadencji Trump zabrał do Mar-a-Lago. Bezprawnie. Byłemu prezydentowi nie wolno zatrzymywać czegokolwiek po zakończeniu kadencji. Trump sam w roku 2018 podniósł karę za to przestępstwo z trzech do pięciu lat więzienia. Dokumenty, notatki, prezenty otrzymane od gości – wszystko to jest własnością państwa. W styczniu Archiwum Narodowe zmuszone było rewindykować z Mar-a-Lago piętnaście paczek dokumentów służbowych. Wielka ława przysięgłych otworzyła dochodzenie w sprawie nielegalnego zaboru. W czerwcu agenci FBI negocjowali z eksprezdentem zwrot pozostałych dokumentów. Bezowocnie.
Rewizja wywołała natychmiastową, gwałtowną i solidarną reakcję Partii Republikańskiej. Prawie wszyscy jej politycy stanęli w obronie Trumpa. Rzucili się do ataku. Na FBI, Departament Sprawiedliwości i Bidena. Powielali te same oświadczenia, „przekazy dnia”. CNN zauważa, iż wszystkie zostały sporządzone wedle identycznej receptury jak te, które stosował Trump do odpierania oskarżeń o totumfactwo z Putinem, o szantażowanie Zełenskiego. To samo Trump powtarzał podczas dwóch procedur impeachmentu.
Po rewizji republikanie twierdzili, że to dalszy ciąg „polowania na czarownice”; Biden uczynił z USA „republikę bananową”, FBI (dyrektora agencji, Chrisa Wraya, mianował w 2017 roku Trump) to „Gestapo Bidena”, „brunatne koszule”; agencję należy pozbawić funduszy, a funkcjonariuszy aresztować. Republikanie oskarżali, że demokraci używają wymiaru sprawiedliwości jako narzędzia do wyeliminowania Trumpa ze startu w wyborach 2024 roku.
Lider republikanów w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy zagroził prokuratorowi generalnemu odwetem i śledztwem, gdy tylko republikanie zwyciężą w listopadowych wyborach. W propagandowym ataku pierwsze skrzypce grała konserwatywna sieć TV Fox. Rewizja „to wypowiedzenie wojny społeczeństwu amerykańskiemu” – obwieściła, „próba zabójstwa Trumpa”. „Dlaczego demokraci brzydzą się Ameryką?” – pytali komentatorzy Fox. – „To powolne morderstwo USA”. Według Fox, agenci FBI przyszli z pełnymi plecakami i podrzucili w rezydencji kompromitujące materiały.
Godzinę po enuncjacji Trumpa o „najeździe FBI”, przed Mar-a-Lago pojawili się jego rozjuszeni wielbiciele w ciężarówkach, z transparentami, np. „Nigdy nie zniszczycie Trumpa!”, i sztandarami. Trąbili, puszczali patriotyczną muzykę, skandowali hasła. Wzywali do „wojny domowej”, grozili i ubliżali reporterom. Nie ma miejsca na demonstracje w bezpośrednim sąsiedztwie rezydencji. Wąska ulica Ocean Blvd. nie ma chodnika, jest ciasno obsadzona krzewami. Pierwszego wieczora około dwóch tysięcy entuzjastów Trumpa wypełniło pobocza i most prowadzący na wyspę Palm Beach. Niektórzy otwarcie deklarowali się jako członkowie nacjonalistycznych „milicji”: Proud Boys, Oath Keepers, Three Percenters. Policję postawił w stan pogotowia przechwycony komunikat, by przed Mar-a-Lago przyjeżdżać z bronią. Do FBI i Departamentu Sprawiedliwości masowo płynęły groźby zabójstw.
Gdy przez pierwsze dni protrumpowska koalicja krzyczała, oskarżała, straszyła „tyranią”, druga strona – liderzy demokratów i organy ścigania – milczeli. Werbalna próżnia sprawiła, że część Amerykanów – mniejszość – odniosła wrażenie, iż miał miejsce bezprecedensowy skandal (49 proc. uważa, że rewizja była uzasadniona; przeciwnego zdania jest 37 proc., w tym 72 proc. republikanów). Po dwóch dniach niektórzy liderzy republikanów zaczęli dyskretnie ostrzegać, by nie przesadzać z oskarżeniami FBI i Departamentu Sprawiedliwości, bo nie wiadomo, co wyjdzie na jaw.
11 sierpnia prokurator generalny oświadczył, że uzasadnienie nakazu rewizji zostanie ujawnione. Według „Washington Post” chodzi o ultratajne dokumenty związane z broniami nuklearnymi. Paczki z aktami najwyższego stopnia utajnienia (były dyrektor CIA John Brennan stwierdził, że nawet on nie miał do nich dostępu) znaleziono w pakamerze przy basenie i w pokoju przy sali balowej. To wywołało w mediach tornado, fajerwerki spekulacji. Liberalna TV MSNBC pierwsza zasugerowała, że Trump mógł chcieć sprzedać największe sekrety USA.
Trump zareagował na Truth Social w swym stylu: „Sprawa broni nuklearnych to żarty”. Początkowo sądził, że zadyma jest po jego myśli. Konsoliduje sprzymierzeńców, wywołuje słuszny gniew – to paliwo kampanii prezydenckiej 2024. Casus broni jądrowych zmienia te kalkulacje. Reakcja republikanów na rewizję jest preludium tego, co nastąpi po spodziewanych niebawem formalnych oskarżeniach wobec Trumpa przez co najmniej trzy prokuratury stanowe. I przed jego ewentualnym procesem.
Z ujawnionego nakazu rewizji wynika, że przeciw Trumpowi prowadzone jest śledztwo w sprawie pogwałcenia „Aktu o szpiegostwie”. Konkretnie chodzi o niedopuszczalne obchodzenie się z tajnymi dokumentami. Podczas rewizji zabezpieczono 11 ich zestawów. Niektóre są najwyższej klasy tajności TS/SCI i muszą być przechowywane w specjalnych sejfach. Prawdopodobnie nigdy nie zostanie ujawnione, jakiej treści były owe dokumenty.