Pustynia Europa
Ponad 60 proc. obszaru Unii i Wielkiej Brytanii nawiedziły ekstremalne susze
Żadnych danych z ostatnich 230 lat nie można porównać z suszą i upałem, jakich doświadczamy w tym roku – mówi Luca Mercalli, prezes Włoskiego Towarzystwa Meteorologicznego. Francuzi twierdzą, że mają najgorszą suszę od 1958 roku. Zasoby wodne Hiszpanii zmniejszają się co tydzień o 1,5 proc. Firmy energetyczne zmniejszają moc reaktorów jądrowych z powodu wysokiej temperatury wody w rzekach. Rolnicy uprzedzają, że zbiory będą mniejsze nawet o 60 proc., a niedobór paszy spowoduje, że jesienią i zimą w sklepach zabraknie mleka. Na mapie stworzonej przez Europejskie Obserwatorium ds. Susz prawie cały kontynent, nawet na północy, płonie barwami ognia – od pomarańczowej do ciemnoczerwonej.
Jak wyżywimy świat?
W gospodarstwie Vincenta Favreau kapusta nie urosła, ziemniaki są spalone. Plony będą o połowę niższe niż zwykle. – Warzywa umierają z pragnienia. Nigdy nie widziałem czegoś takiego w ciągu dwudziestu dwóch lat pracy. Jeśli nie spadnie deszcz, nastąpi katastrofa – mówi rolnik, przesiewając suchą glebę. Nie może jej podlać ze względu na ograniczenia zużycia wody wprowadzone przez rząd. Ogromne pola o tej porze roku powinny być bujne i zielone, są szare, pozbawione życia. Denis Laizé, prezes Izby Rolniczej departamentu Maine i Loary, przedziera się przez rzędy badyli, które miały być kukurydzą. – To pole jest bezużyteczne, jeśli chodzi o żniwa. Wojna w Ukrainie pokazała, że musimy być bardziej niezależni w produkcji żywności, a teraz zmiany klimatyczne rzucają rolnictwo na kolana. Jak wyżywimy nasz świat?
Brytyjczyk Ian Beecher podlewa ręcznie każdy z 9000 krzaków winorośli w swojej winnicy w Oxfordshire, żeby tylko utrzymać je przy życiu. Od początku czerwca spadło na nie zaledwie 36 mm deszczu. Rolnik nie ma żadnego systemu nawadniania, bo do tej pory nie był potrzebny. Wszystko załatwiały opady. Sam Jones, prowadzący rodzinne gospodarstwo o powierzchni 205 hektarów w hrabstwie Worcestershire, karmi owce paszą przeznaczoną na zimę. Trawa, której zawsze było pod dostatkiem, zniknęła, łąki zmieniły kolor na brązowy, więc Sam kupuje kiszonki. Płaci za nie 180 funtów dziennie. – W końcu doliczymy to do naszych produktów, co oznacza wzrost cen i tak wymykających się spod kontroli. Wyschnięte pola ryżowe na włoskiej równinie Lomellina, położonej między rzeką Pad i Alpami, zapowiadają ciężkie czasy dla risotto. Słynnego ryżu Arborio będzie mało, bardzo mało. pokazuje uprawy: – To pole powinno być zalane wodą na 2 do 5 cm, a jesteśmy na piaszczystej plaży. 90 proc. roślin całkowicie wyschło. Pozostałe 10 proc., które wciąż są lekko zielone, należy pilnie zanurzyć w wodzie. Niestety, prognozy nie przewidują opadów. Zresztą musiałoby lać jak z cebra przez wiele dni, żeby zasilić umierający Pad.
Rzeki jak strumyki
Stan Padu to jeden z najbardziej dramatycznych objawów suszy. Rzeka, którą płynęło 160 tys. litrów wody na sekundę, dziś ma przepływ od 30 tys. do 60 tys. litrów. – W zeszłą niedzielę wbiliśmy w ziemię kilka drewnianych patyków, aby zmierzyć, jak bardzo się cofa – opowiada Piero Mercanti. Wraz ze swoją partnerką regularnie sprawdza poziom wody. Po tygodniu rzeka cofnęła się o 26 kroków. Pad zasilany jest przez deltę – obszar wymiany wody słodkiej i słonej – jednak przy historycznie niskim poziomie rzeki woda morska w delcie zaczyna dominować i sieje spustoszenie. – Zniknęła roślinność na brzegach, znikają płazy i ptaki, cały ekosystem środowiska słodkowodnego już nie istnieje – mówi Giancarlo Mantovani, dyrektor konsorcjum Pad Delta. Szkody są trwałe. – Kiedy sól trafia do wód gruntowych, potrzeba lat, żeby się jej pozbyć.
Na całej swojej długości, od Alp po Morze Północne, wysycha Ren, ważny szlak transportu ropy naftowej, węgla, chemikaliów i innych towarów, łączący porty w Rotterdamie i Antwerpii z przemysłowym sercem Niemiec oraz pozbawioną dostępu do morza Szwajcarią. Jego średnia głębokość o tej porze roku zwykle wynosiła około dwóch metrów, teraz w niektórych miejscach spadła poniżej metra. W pierwszych dniach sierpnia na wąskim odcinku w pobliżu Koblencji zanotowano 56 cm, w okolicach miasta Kaub spodziewany jest spadek poniżej 40 cm. Ren jest jedną z najbardziej ruchliwych dróg wodnych na świecie. Jego niski poziom oznacza wielkie ograniczenia dla statków towarowych – można je obecnie załadować tylko do ułamka ich pojemności. Christian Lorenz, rzecznik niemieckiej firmy logistycznej HGK, tłumaczy, że statki, które normalnie przewoziły 2200 ton ładunku, dzisiaj są w stanie załadować około 600 ton, co drastycznie zwiększa cenę transportu, a więc i towarów. Gunther Jaegers, szef jednej z firm spedycyjnych, opowiada, że spadł z krzesła, kiedy zobaczył, jak koszt transportu barką wzrósł o 30 proc. w ciągu jednego dnia. To, co dzieje się z Renem, przypomina Niemcom sytuację z 2018 roku. Rzeka straciła wówczas żeglowność, transport zamarł na 132 dni i na stacjach benzynowych zabrakło paliw.
Kurczą się jeziora zasilane przez Szprewę, swoje dno obnażyła Loara, Tamiza skróciła bieg. W Bułgarii, Rumunii i Serbii trwa pogłębianie wysychającego Dunaju, który jest nie tylko coraz mniej zdatny do żeglugi, lecz także coraz cieplejszy. Na początku sierpnia w Górnym Palatynacie w Bawarii temperatura wody sięgała 25 stopni Celsjusza przez siedem dni z rzędu, a prognozy przewidują nawet 26,5 stopnia. Ciepło obniża zawartość tlenu w wodzie. Jeśli będzie go za mało, zaczną umierać ryby. Ogłoszono więc zakaz wszelkiej aktywności pogarszającej sytuację ekologiczną. Bierze się pod uwagę również czasowe zamykanie oczyszczalni ścieków.
Dlaczego wysychamy?
Zdaniem naukowców letnie susze mają nawiedzać nas częściej. Kiedyś pojawiały się średnio raz na dekadę, w przyszłości będą następować co dwa, trzy lata, chyba że rządy na całym świecie radykalnie obniżą emisję dwutlenku węgla. Jednak wpływ globalnego ocieplenia to zaledwie część prawdy. Równie istotnym powodem wysychania kontynentu jest ogromny wzrost zapotrzebowania na wodę. W 1950 roku w Europie mieszkało 560 milionów ludzi, dziś jest nas około 750 milionów. Poprawił się standard życia, wzrosła konsumpcja towarów, do których wytworzenia potrzeba dużych ilości wody. Wykorzystują ją gospodarstwa domowe i wszystkie sektory gospodarki, choć niektóre czerpią znacznie więcej od innych. Około połowy zużycia przypada na rolnictwo. Jedna trzecia jest przeznaczana na produkcję energii, głównie do chłodzenia. Eksperci z Europejskiego Obserwatorium ds. Susz przewidują, że za jakiś czas w Europie wybuchną konflikty o wodę, a produkty rolne będą bardzo drogie. Czy w tej sytuacji rozwiązaniem są indywidualne ograniczenia? – Będziemy musieli przyzwyczaić się do tego typu epizodów – mówi francuski minister ekologii Christophe Béchu. – Adaptacja nie jest już opcją, jest obowiązkiem. Hasłem tego lata stało się oszczędzanie wody. – Proszę wszystkich Holendrów, aby poważnie zastanowili się, czy muszą umyć samochód lub napełnić basen – apeluje minister infrastruktury Mark Harbers.
W 93 z 96 departamentów kontynentalnej części Francji wprowadzono zakaz podlewania trawników, ogrodów i w ogóle używania węży ogrodowych. Dziewięć francuskich gmin na południu ogłosiło limity zużycia wody oraz przewidziało grzywnę w wysokości 1500 euro za ich nieprzestrzeganie. Wielce oryginalną koncepcję oszczędności zaprezentował burmistrz pewnej wioski koło Bolonii, który zabronił zakładom fryzjerskim dwukrotnego mycia włosów klientom. Według Patricka Willemsa, hydrologa z belgijskiego Uniwersytetu w Leuven, znacznie lepszym pomysłem byłyby rozwiązania systemowe, takie jak odbetonowanie miast, tworzenie zielonych stref, oczyszczanie wody przemysłowej i jej ponowne wykorzystywanie, a także gromadzenie deszczówki na masową skalę. (EW)