Skąd miał 2 miliony złotych
„To nie są ogromne pieniądze” – tłumaczy proboszcz z Domostawy
Ksiądz Stanisław K. (70 l.), były proboszcz parafii w Domostawie (woj. podkarpackie), wytłumaczył nam, jak zarobił ogromne pieniądze.
O parafii pw. Matki Bożej Królowej Polski w Domostawie zrobiło się głośno, gdy w mediach społecznościowych opublikowano wyciąg z konta, z którego wynikało, że ksiądz proboszcz przed odejściem na emeryturę miał zrobić sobie przelew (2 mln zł) z konta parafii na konto prywatne. Przelew był z 5 lipca. Niedługo potem kapłan odszedł na emeryturę. Diecezja opublikowała oświadczenie, w którym zaznaczono, że sprawa została zgłoszona do organów ścigania, a sam ksiądz twierdzi, że to jego prywatne pieniądze.
– Ja wcześniej, chyba 15 i 16 czerwca, przelałem z mojego osobistego konta na konto parafialne 2 mln zł, bo chciałem kupić dla parafii przed odejściem czteroletnie obligacje skarbowe. Okazało się, że nie mogę ich kupić na parafię, dlatego te pieniądze z powrotem przelałem na własne konto i to zostało opublikowane jako screen w internecie – mówił ksiądz Stanisław K.
Kiedy zapytaliśmy proboszcza, skąd ma takie ogromne pieniądze (mowa przecież o 2 milionach), opowiedział, że całe lata na nie pracował.
– To nie są ogromne pieniądze. Ja byłem wielokrotnie w Ameryce, poza tym mam też plantację borówki amerykańskiej, maliny i aronii. Od 1990 roku zajmowałem się też wydawnictwem. Wydawałem zeszyty do ćwiczeń, dzienniczek duchowy dla szkół, kiedy nie było jeszcze innych ćwiczeń. Drukowałem w milionowym nakładzie na Ukrainę i w Polsce. Później byliśmy w 50 procentach współwłaścicielami drukarni. Drukowaliśmy mnóstwo rzeczy, wygraliśmy przetarg we współpracy z kurią, zaopatrzyliśmy całą diecezję w dekoracje takie jak flagi, różnorakie druki, obrazy itp. Z tego były duże pieniądze. To była umowa z kurią biskupią, a my wygraliśmy przetarg w kurii, byliśmy zarejestrowani i prowadziliśmy legalną firmę. W ten sposób mogliśmy zarobić takie pieniądze. To był piękny czas, kiedy można było na różnego rodzaju akcjach czy obligacjach pięknie pomnażać pieniądze – tłumaczył nam ksiądz.
Parafianie z Domostawy nie chcą rozmawiać oficjalnie o poczynaniach księdza. Wielu z nich jest zdruzgotanych tym, że duchowny miałby zabrać pieniądze, ale tłumaczą, że „na wsi o księżach źle się nie powinno mówić, bo to jednak jest jakaś władza”. Inni uważają, że ksiądz K. to biznesmen i w ogóle nie są zdziwieni, że posiadał takie pieniądze, zaznaczając, że może niepotrzebnie robił przelewy na prywatne konto i na parafialne, ale na pewno jest to osoba, która nie potrzebowała kraść pieniędzy ze swojej parafii.
– On robił pieniądze od zawsze i na wszystkim. Miał do tego łeb. On tutaj w Domostawie był przez całą swoją drogę kanoniczną. Jak go chcieli przenieść, to trzy autobusy z ludźmi pojechały do kurii, żeby tego nie robić, i go nie przenieśli. Miał różne znajomości – załatwiał np. ludziom wizyty u lekarzy, do których trudno było się dostać, jakieś rzeczy dla sołectwa, żył dobrze ze strażakami i wielu ludzi u niego pracowało np. przy zbiorach borówek. Z nim wszystko można było załatwić. Na uczelni pracował, zrobił doktorat, książek trochę napisał. Ostatnio jakoś chorował i jeździł po świecie się leczyć. On od młodego robił pieniądze. To w Austrii na oponach, to gdzieś tam. W tych Stanach to chyba na budowie pracował. Współpracował z każdym. Jego pieniądze się trzymały. Jak robił urodziny czy jubileusz, to zawsze z pompą. Ma wielki dom z uprawami w Kopkach. – Wszystkie pieniądze są legalne, wszystkie przechodziły przez bank. Pieniądze są uczciwie zarobione, a ja chciałem po 42 latach parafię ewentualnie zabezpieczyć na przyszłość – powiedział ksiądz.
Sprawę ewentualnego przywłaszczenia mienia o znacznej kwocie oraz ujawnienia danych z konta parafii bada Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu.