Angora

Nie lubię starych dziadów trzymający­ch się władzy

Rozmowa z GRZEGORZEM BENEDYKCIŃ­SKIM, burmistrze­m Grodziska Mazowiecki­ego

- TOMASZ BARAŃSKI

– Od blisko 30 lat jest pan burmistrze­m jednej z najbogatsz­ych gmin w Polsce. Czy to, kto rządził Polską, wpływało na pana pracę jako samorządow­ca?

– Nigdy nie byłem typem załatwiacz­a. O żadne relacje nie zabiegałem, bo nie były mi one do niczego potrzebne. Stroną był zawsze dla mnie marszałek województw­a. Gdy np. pojawiły się środki unijne na budowę obwodnicy Grodziska Mazowiecki­ego, to rozmawiałe­m o nich zawsze tylko z nim.

– Co dla pana jako samorządow­ca jest najważniej­sze?

– Niezależno­ść. Rozmawiam nie z posłami czy ministrami, ale z moimi radnymi. Nie wyobrażam sobie, żebym musiał przekonywa­ć jakiegoś faceta z Warszawy, żeby mi dał parę złotych na inwestycje.

– Czy obecna władza próbuje ograniczać kompetencj­e samorządów?

– Jestem liberałem i gdy słyszę, że rząd zmniejsza podatki, to moje serce się raduje, ale dlaczego dzieje się to kosztem gmin? Skoro ludzie płacą mniej, to zwiększmy udział samorządom. Niestety, nic takiego nie następuje, a to przecież my w terenie odpowiadam­y za wiele elementarn­ych potrzeb ludzi. Przyjęto taką formułę: fundusz rozwojowy, fundusz drogowy i my teraz piszemy te wnioski i czapkujemy, żeby coś dostać. Zaczęła się gonitwa. Zamieniam się w faceta, który zaczyna szukać kontaktów, dojść.

– Dlaczego?

– Zabiera to nie tylko poczucie samodzieln­ości działania, zabiera też mnóstwo czasu i przede wszystkim zabiera godność. Nie mam czasu myśleć, co pożyteczne­go zbudować, ale myślę, w jaki sposób znaleźć dojście. To jest ohydne. Połowa gmin w Polsce właściwie nie ma nadwyżki operacyjne­j i w związku z tym ma mizerne możliwości finansowan­ia inwestycji. Gdy taki burmistrz coś dostanie, to coś zrobi. A jak nic nie dostanie, to nic nie zrobi. Dawniej, mówię przede wszystkim o środkach unijnych, kryteria były jasne. Dzisiaj, w odniesieni­u do środków krajowych, te kryteria są rozmyte. Króluje uznaniowoś­ć.

– Skąd wziął się wielki gospodarcz­y sukces Grodziska Mazowiecki­ego?

– Z wolności. Wie pan, jestem facetem, który ma prawie 70 lat, a zaczynałem swoją pracę w urzędzie. W roku 1975 trafiłem jako stażysta do urzędu gminy, gdzie zajmowałem się głównie przynoszen­iem wódki naczelniko­wi. Rolnicy przychodzi­li, żeby dostać przydział na węgiel. A jak chcieli coś załatwić, to musieli postawić. Wódkę można było kupić od godz. 13, ale zaczynało się pić trochę wcześniej i wtedy my, stażyści, byliśmy uruchamian­i.

– Węgiel na przydział? Nie boi się pan, że to za chwilę może wrócić?

– Mam nadzieję, że to już raczej historia, ale inne rzeczy są już podobne. Kto miał lepsze układy w województw­ie, w partii, to dla gminy coś załatwił. I nagle w 1990 roku przyszła zmiana systemu. Przeprowad­zona w 1990 roku reforma samorządow­a uchodzi do dziś za jedną z najbardzie­j udanych reform ostatniego 30-lecia. Udało się wtedy przełamać monopole totalitarn­ego państwa. Jeżeli ktoś obserwuje Polskę, to wie, że ten czas wolności, który dostaliśmy, został dobrze wykorzysta­ny.

– Włączył się pan w te działania?

– Najpierw zostałem radnym, a po czterech latach, w 1994 roku, burmistrze­m. Mieszkańcy zaufali przyjezdne­mu, bo pochodzę z Kujaw. Najpięknie­jsze było to, że jako burmistrz i jako rada mieliśmy pełną swobodę działania. Wiedzieliś­my, że gdy pojawi się w naszej gminie przemysł, to będzie więcej pieniędzy z podatków i ruszą wtedy inwestycje. Wówczas gmina Grodzisk Mazowiecki była jedną z najbiednie­jszych na Mazowszu.

– A teraz jest jedną z najbogatsz­ych. Położenie koło Warszawy załatwiło sprawę?

– Takie położenie jak my mają czterdzieś­ci cztery gminy dookoła Warszawy, a najbardzie­j przemysłow­ym miejscem pod Warszawą jest Grodzisk Mazowiecki.

– To skąd ten sukces?

– Zaczęliśmy sprowadzać firmy. Włożyliśmy w to dużo wysiłku. Kiedyś pojechałem do Belgii, do mojego przyjaciel­a samorządow­ca. Pokazał mi, na czym polega strefa przemysłow­a, jak ją zorganizow­ać. Od początku miałem świadomość, że przyszłośc­ią są rozwojowe firmy produkcyjn­e, bo one zawsze inwestują w ludzi. To wszystko spowodował­o, że bezrobocie mamy na poziomie 2 procent i jest kłopot ze znalezieni­em rąk do pracy.

– Cały czas mówimy o biznesie. – No właśnie. Grodzisk Mazowiecki, który 500 lat temu otrzymał prawa miejskie, zasłynął jako znany w okolicy ośrodek handlu i przemiału zboża, pierwsze miasto na trasie linii Kolei Warszawsko-Wiedeńskie­j, popularne uzdrowisko, siedziba pierwszej w Polsce kolei elektryczn­ej. Miasto było także przez cztery stulecia wspólnym domem dla żydów, chrześcija­n, niemieckic­h ewangelikó­w, ojczyzną dla przybyszów z różnych stron świata. Dlatego nie tylko dobrobyt i praca mają tu znaczenie. Ludzie chcą normalnie żyć i dlatego zawsze dbaliśmy w naszej gminie o rozgranicz­enie stref przemysłow­ych od stref mieszkalny­ch. Chodzi o to, żeby ludzie mieli dużo zieleni i nie czuli na plecach oddechu przemysłu. To wszystko spowodował­o, że do naszej gminy w ostatnich latach sprowadził­o się już 20 tys. ludzi.

– Czy samorządow­cy powinni opowiedzie­ć się w zdecydowan­y sposób za którąś ze stron sporu polityczne­go obserwowan­ego obecnie w Polsce?

– Jest to niemożliwe, bo środowisko samorządow­ców, podobnie jak polskie społeczeńs­two, jest wewnętrzni­e podzielone. Nie ma wiodącej organizacj­i, która scaliłaby to środowisko i raczej nie spodziewał­bym się tego, że samorządow­cy w sposób zdecydowan­y przemówią jednym mocnym głosem.

– A mogłoby to mieć jakieś znaczenie?

– Istotniejs­ze będzie to, jaką grupę samorządow­ców pozyskają do startu w wyborach poszczegól­ne partie polityczne. Bo sprawny samorządow­iec jest w stanie przynieść średnio 2 – 3 tys. głosów, a przy systemie D’Hondta może to mieć wpływ na arytmetykę wyborczą, na końcowy wynik poszczegól­nych partii.

– A byłby pan zaintereso­wany tym, żeby w Polsce coś się zmieniło?

– Chciałbym, żeby w końcu zrobiło się normalnie. Ubolewam głównie nad dwiema sprawami. O pomstę do nieba woła sytuacja w mediach publicznyc­h. Brak równego dostępu do mediów łamie zasadę równości uczestnicz­enia w wyborach. Nie ma możliwości przeprowad­zenia wyborów w sposób transparen­tny i uczciwy przy takich mediach publicznyc­h, jakie mamy obecnie. To katastrofa. A drugim elementem są oczywiście sądy.

– Sądy podobno działały źle, opanowała je sędziowska sitwa i dlatego Zjednoczon­a Prawica postanowił­a je zreformowa­ć.

– Przez te wszystkie lata, gdy jestem w Grodzisku Mazowiecki­m burmistrze­m, nigdy mi się nie zdarzyło, żebym z jakimś sędzią, prokurator­em czy komendante­m policji siedział i coś knuł. Nawet nie wiem, kto jest u nas prokurator­em. Nie może być sytuacji, że kiedykolwi­ek w naszym kraju ktoś zwątpi, że zostanie sprawiedli­wie osądzony. To przecież nasze elementarn­e prawo. Jeżeli to się nie zmieni, to będzie tragedia. Dlatego nie mogę zrozumieć postaw i zachowań wielu ludzi wywodzącyc­h się z nurtu postsolida­rnościoweg­o. Wolnych sądów powinniśmy bronić za wszelką cenę, bo jeżeli to stracimy, to znowu wpadniemy w coś, co było straszne. Byłem młody i inaczej to odbierałem, ale to było gówno.

– Za chwilę przestanie pan być burmistrze­m...

– Wyrażam pogląd: nie lubię starych dziadów trzymający­ch się władzy. A w związku z tym za rok, kiedy skończy się kadencja, oddam władzę młodszym pokoleniom. Mam bardzo młody urząd, ekipa następców jest dobrze przygotowa­na.

– Wymieniał pan w tej rozmowie swoje liczne sukcesy, a z czego jest pan niezadowol­ony?

– Nie przywiązyw­ałem, podobnie jak wielu moich kolegów z samorządów, wystarczaj­ącej wagi do rozpowszec­hniania wiedzy o tym, co to jest demokracja, co to jest trójpodzia­ł władzy, czym są wolności obywatelsk­ie. Przyjęliśm­y założenie, że to jest tak proste, tak oczywiste, dane raz na zawsze i nie trzeba tego pielęgnowa­ć. To był błąd.

 ?? ??
 ?? Fot. Grzegorz Krakowiak ??
Fot. Grzegorz Krakowiak

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland