Rak i umieranie
Mądrych i autoironicznych. Lubię mężczyzn, którzy się pięknie śmieją. Lubię mężczyzn seksualnych”.
Choroba dopadła ją w 2013 roku, chociaż prawdopodobnie przeczuwała ją szybciej. Znała swój organizm, obserwowała zmiany, ale nie zajęła się tym. Potem były badania u różnych lekarzy – wszyscy mówili, że jest OK, że wyniki świetne, że to nerwy albo kwestia diety. Bolało dalej, więc przyjaciółka – filozofka i etyczka prof. Magdalena Środa – wysłała ją do znajomej lekarki. W warszawskim szpitalu na Czerniakowskiej Olga dowiedziała się, że to IV stadium nowotworu – rozsiany rak jajnika z przerzutami.
Były trzy ciężkie operacje, chemioterapia, radioterapia. Szpitale w całej Polsce. Warszawa, Bydgoszcz, Poznań, Rzeszów, Gliwice, Zakopane. Sipowicz wspomina, że byli uprzywilejowani, więc mogli próbować: „Dowiadywanie się, umawianie, jeżdżenie do szpitali, szukanie jednego leku, drugiego leku, szukanie lekarza, przekonywanie, żeby wypisał receptę, zorganizowanie leku, na który nie chciał wydać recepty, bo kosztował 23 tys. zł. Walka o refundację olaparibu”.
Olaparib przedłużał życie w przypadku nowotworu jajnika z mutacją w genie BRCA, w jego czwartej fazie, tak jak u Kory, ale w Polsce nie był refundowany, a ona brała 16 tabletek dziennie. Zaczęli zbiórkę pieniędzy, różnie odbieraną, i walkę o wpisanie przez ministerstwo leku na listę. Olga korzystała z pomocy fundacji tylko kilka miesięcy – w jej przypadku olaparib nie zadziałał. Ale pozostałe środki z zebranych ok. 200 tys. na Korę poszły na leczenie innych kobiet. Wysiłek wokalistki opłacił się też w inny sposób – dzięki wspólnej akcji Fundacji Alivia i Stowarzyszenia na rzecz Walki z Chorobami Nowotworowymi SANITAS w 2016 r. lek trafił u nas na listę refundacyjną.
Syn Mateusz dowiedział się o chorobie po pierwszych badaniach. Mama zadzwoniła do niego wieczorem; oboje czuli, że będzie ciężko. „Płakaliśmy tylko raz, właśnie wtedy. Potem była już walka. Potraktowaliśmy to zadaniowo. Staraliśmy się zyskać jak najwięcej czasu” – mówił Beacie Biały. On i wszyscy, którzy byli wtedy blisko Kory, zgodnie potwierdzają, że walczyła do końca. Przeszła również fazę wody przywożonej z Arktyki, żabiego jadu i wschodniego guru. Wytrwała pięć lat. Nie godziła się na ułatwienia w codziennym życiu. Chciała funkcjonować normalnie, być samodzielna. Robert Wróbel, organizator koncertów i wieloletni przyjaciel Kory, był z nią w ostatnich tygodniach. Wspomina, że czasem trzeba było negocjować z nią tę pomoc. „Na początku lipca 2018 prowadziłem ją z jednej części domu do innej. Czasem trwało to bardzo długo, więc Kora zaczynała śpiewać i było wesoło. Ale wtedy to był pierwszy raz, gdy przejście przez próg stało się wyzwaniem. Sprężyłem się, ale nie wiedziałem, jak jej pomóc, jednocześnie zostawiając samodzielność. Zdała sobie sprawę z mojego zakłopotania i nagle zdenerwowana powiedziała: – Nie wiesz? Nie wiesz? Naprawdę?! Jak dziecko unieś mnie wysoko! – powiedziała mocno, dosadnie” (słowa z jej piosenki „Po prostu bądź”).
Osiem dni przed śmiercią, 20 lipca 2018 r., przyjechała do niej na Roztocze siostra Anna, chociaż Olga tłumaczyła, że nie musi, bo ona sama jeszcze się do niej pod Olsztyn wybiera. Widząc wychudzenie Olgi, zaproponowała, że zrobi jej ulubione pierogi. Kora odpowiedziała wtedy słabnącym głosem, że dobrze, ale może później. „Pomyślałam, że jak nie chce pierogów, to już jest bardzo źle. I nie zrobiłam nic dla niej. A teraz mam o to do siebie żal” – wspominała w rozmowie z Krystyną Pytlakowską.
Dzień przed śmiercią Kory – zmarła 28 lipca 2018 roku – media informowały, że będzie najdłuższe od stu lat zaćmienie Księżyca, które potrwa godzinę i 43 minuty. Kolejne równie spektakularne miało się wydarzyć w 2123 roku. „Kora dała nam szkołę odchodzenia – mówi Magdalena Środa. – Była równą przeciwniczką dla Pani Śmierci. Śmierć się jej po prostu bała. Kora była eksterytorialna jak państwo Watykan. Była radykalna jak Watykan i jak Watykan bogata wewnętrznie”. Barbara Labuda, wieloletnia bliska koleżanka z Klubu 22, spytana, co zawdzięcza Oldze Jackowskiej, odpowiedziała: „Sens życia, jego smak. Optymizm, że nie jesteśmy sami na tym złym świecie”. Muniek Staszczyk: „Na pewno się w niej podkochiwałem, od momentu kiedy zobaczyłem jej słynny występ w Opolu. Nie mogłem wyjść z podziwu – «Co to za laska jest, ja pierdolę! »”. Hanna Bakuła: „Ciągle ją malowałam. Zrobiłam na pewno ze sto portretów. Kiedy do mnie przychodziła, zwykle miałam ustawioną sztalugę, ponieważ zawsze wyglądała niebywale. Skubana miała gust...”. Milo Kurtis, współzałożyciel Maanamu, przyjaźnili się od czasów młodości: „Kora i ja byliśmy wolni. Bo wolność to stan umysłu, a nie otoczenia”.