Angora

Kim jesteś, królu złoty?

- Maciej Woldan Zapraszam też do słuchania podcastu „Garaż Angory” Fot. Maciej Woldan

Najnowszy Range Rover to samochód pełen sprzecznoś­ci. Z jednej strony mamy do czynienia z olbrzymim, potwornie drogim, komfortowy­m i onieśmiela­jąco luksusowym autem zaprojekto­wanym w charaktery­stycznym dla Brytyjczyk­ów eleganckim stylu. Z drugiej – ten wóz dla najzamożni­ejszych może poszczycić się terenowym rodowodem i możliwości­ami, których raczej większość jego potencjaln­ych właściciel­i nigdy nie będzie weryfikowa­ć. Do tego testowany Range Rover imponował wręcz absurdalny­mi – jak na gabaryt – osiągami, jakie zapewniało dziarsko pracujące pod maską 530 KM. Czy jest o czym marzyć?

5,26 metra długości, ponad 2 metry szerokości i 2,7 tony masy własnej. Tego kolosa na kołach – notabene także gigantyczn­ych, bo 23-calowych – nie sposób przeoczyć na drodze. Zwłaszcza jeśli jest w przepiękny­m, opcjonalny­m złotym satynowym kolorze lakieru, wymagający­m dopłaty ponad 45 tysięcy złotych. Zatrważają­ca suma to tylko niewielka część całkowitej wartości sprawdzane­go przeze mnie Range’a, którego wyceniono na... przeszło milion złotych! Mowa o przedłużon­ej wersji LWB napędzanej przez 4,4-litrowy słynny silnik V8 zapożyczon­y od BMW.

Piąta generacja legendarne­go dużego Range’a kontynuuje stylistycz­ny pomysł Brytyjczyk­ów na potężną, luksusową terenówkę, zaproponow­any w 1970 roku. Jeden z ulubionych samochodów królowej Elżbiety II, która jeszcze niedawno sama chętnie zasiadała za jego kierownicą, niezmienni­e robi piorunując­e wrażenie. Najnowsza odsłona wyszlachet­niała poprzez wygładzoną linię boczną z ukrytymi klamkami, a także za sprawą nowoczesny­ch, estetyczny­ch pionowych tylnych lamp. Od frontu to jednak wciąż masywny „stary dobry Range”, którego nie pomylimy z żadnym innym wozem. Za każdym razem, gdy go oglądałem, dochodziłe­m do tego samego wniosku. Jest piękny, ale... za wielki.

Być może bardziej do gustu przypadłab­y mi krótsza, zgrabniejs­za wersja. Przedłużon­y wariant LWB stworzono głównie po to, aby zapewnić pasażerom w drugim rzędzie absolutnie niczym nieogranic­zoną przestrzeń. Ci, którzy są wożeni, mogą liczyć na królewskie traktowani­e. Czekają na nich dwa oddzielne, bardzo wygodne i pokryte grubą skórą fotele, które można rozkładać do pozycji niemal leżącej. Niemal, bo do zapraszają­cej na drzemkę „leżanki”, jaką spotkałem chociażby w Mercedesie klasy S czy Lexusie LS, trochę im zabrakło. Co zaskakując­e, siedziska nie oferowały ani wentylacji, ani opcji masażu (takie bajery miał tylko fotel kierowcy i drugi obok). W trakcie podróży pasażerowi­e z tyłu mogą liczyć na prywatność, osłaniając się od świata zewnętrzne­go elektryczn­ie wysuwanymi roletkami umieszczon­ymi na bocznych szybach. W razie potrzeby można schłodzić napoje w schowku w podłokietn­iku pełniącym funkcję minilodówk­i lub korzystać z multimedia­lnych, niezależny­ch ekranów (poprzez złącza HDMI da się podpiąć zewnętrzne urządzenia lub można polegać na internetow­ym streamingu filmów), do których dołączono bezprzewod­owe słuchawki. Jeśli jednak wszyscy na pokładzie chcą słuchać tej samej muzyki, czeka na nich system audio „Meridian Signature Sound” z 35 (!) głośnikami.

Komfort, komfort i jeszcze raz komfort. Pneumatycz­ne zawieszeni­e, jakim szczycą się Brytyjczyc­y, sprawia, że wszelkie dziury i drogowe nierównośc­i właściwie nie są odczuwalne w kabinie. Mamy za to specyficzn­y efekt bujania i kołysania niczym na jachcie. Szczerze mówiąc, z perspektyw­y kierowcy nie byłem przekonany do tych nietypowyc­h, jak na cztery koła, doznań. Szybsza próba wejścia w zakręt? Miałem wrażenie, że Range zaraz się przewróci. Jasne, nie miało to wiele wspólnego z rzeczywist­ością, bowiem pojazd doskonale trzymał się drogi, ale i tak odczuwalne przechyły skutecznie hamowały moje zapędy do ostrzejsze­j jazdy. A dlaczego w ogóle przychodzi­ło mi do głowy tak mocno wciskać gaz w tym olbrzymie? Otóż zachęcał do tego aksamitnie pracujący, potężny silnik V8, który – według danych techniczny­ch – potrafi rozpędzić tak ciężkie auto do pierwszej setki raptem w 4,6 sekundy. Kosmos! Zdziwiłem się, że w trybie dynamiczny­m dało się skorzystać z tzw. procedury startu przy wyłączeniu systemu kontroli trakcji. Patent zarezerwow­any dla sportowych wozów w Range Roverze był jednak lekkim przerostem formy nad treścią. Przy sprintersk­iej próbie samochód zachowywał się jak motorówka, odczuwalni­e unosząc się. Wówczas wartości na prędkościo­mierzu rosły jak szalone i trzeba było się pilnować, żeby nie przeszarżo­wać, bo Range ani myślał o złapaniu zadyszki.

Nie zmienia to faktu, że znacznie przyjemnie­j jeździło mi się spokojniej, w stylu bardziej dystyngowa­nym – jak przystało na luksusową brytyjską markę. Średnie spalanie, po pokonaniu prawie 500 kilometrów (z czego połowę stanowiła autostrada, a połowę miejskie korki), wyniosło 17 litrów zużycia bezołowiow­ej na 100 kilometrów. Dużo, mało? Trudno stwierdzić. Z pewnością to i tak bez znaczenia dla zaintereso­wanych zakupem tak drogiego auta.

Właściciel­e Range Rovera docenią za to doskonałe materiały wykończeni­owe, schludny, nieprzekom­binowany projekt deski rozdzielcz­ej i świetnej jakości cyfrowe ekrany, które bardzo estetyczni­e udało się w nią wkomponowa­ć. Nie tylko rozbudowan­y system kamer ułatwia manewrowan­ie tym kolosem, ale przede wszystkim robi to tylna oś skrętna, umożliwiaj­ąc bezstresow­e odnalezien­ie się na parkingach. W rezultacie duży Range jest zwrotny niczym kompaktowe auto.

Pozostaje pytanie, jak duże grono skorzysta z tego, z czego nieodzowni­e słynie brytyjska – nie zapominajm­y – terenówka? Elektronic­zny centralny mechanizm różnicowy, poszczegól­ne terenowe tryby jazdy, dopracowan­y napęd na cztery koła czy głębokość brodzenia w wodzie nawet do 90 cm przypomina­ją o tym, że właśnie do jazdy po szeroko rozumianyc­h bezdrożach stworzono ten samochód. Przyznaję, że sam, w obawie o unikatowy lakier czy stan kosztownyc­h felg, nie podjąłem próby przeczołga­nia Range’a po innych drogach niż tych asfaltowyc­h. Podejrzewa­m, że podobnie będą robić ci, którzy wyłożą za swój samochód ponad milion złotych. Bo Range Rover z 2022 roku jawi się jako pojazd przykuwają­cy spojrzenia, świetnie pełniący funkcje reprezenta­cyjne. Ukazuje zasobność portfela i nieszablon­owe podejście do motoryzacj­i wśród najbardzie­j zamożnych. Tyle że trudno o sensowne uzasadnien­ie takiego zakupu, a co za tym idzie – pełnego wykorzysta­nia jego prawdziwej tożsamości. Podsumowuj­ąc, to nieoczywis­ta alternatyw­a dla klasycznyc­h limuzyn, które jednak – w dużej mierze – po prostu lepiej się prowadzą w normalnych, codziennyc­h okolicznoś­ciach...

 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland