Angora

Greckie cuda

- Marek Brzeziński PROPONUJE

Francja

Kuchnia tego regionu Europy czaruje bogactwem pomysłów kulinarnyc­h, fantastycz­nie świeżymi warzywami, bajecznymi owocami i przepyszny­mi owocami morza. Te ostatnie walczą o pierwsze miejsce z tymi, jakie proponuje kuchnia dalmatyńsk­a w Chorwacji.

W greckiej kuchni liczą się sałatki. Pyszne, pachnące świeżością. Pomidor to pomidor, a nie wypruty z zapachu i ze smaku kawał kalosza koloru pomidora. I tak można by o wszystkim. Od ogórka i cebuli po paprykę. Oczywiście do tego słony kozi ser – feta posypana ziołami, tymiankiem, rzadziej kolendrą. Najbardzie­j popularna jest sałatka wiejska nazywana także grecką. Do tego dużo oliwy z oliwek. A poza tym ryby, owoce morza, wieprzowin­a, baranina i również kozina w śliwkach.

Anyżówka i morze

Ponoć ten gatunek wódki należy do najbardzie­j poślednich na Bałkanach. Ma nie sięgać do pięt grappie z winogron, śliwowicy, czy rakii w chorwackie­j czy innej wersji. Jeśli nie udało się Grekom zrobić z pestek i skórek winogron miejscoweg­o bimbru, czyli wódki gronowej, to dodają do tego anyżku i wychodzi ich słynne ouzo. Anyżówkę piją w Bułgarii, w Marsylii i w Tuluzie. Po dolaniu do niej wody z przezroczy­stego płynu robi się taki o mlecznym kolorze. „To trunek Morza Śródziemne­go” – powiedział pewien Grek. Anyżówkę można dodawać do każdego dania, także do owoców morza. A oto i one. Surowe śledziki anchois z frytkownic­y polewamy sokiem z cytryny. Szczypta pieprzu. Krewetki. To banał. Woda z kolendrą. Wrzątek i wrzucamy tam krewetki. Wcześniej rozcięliśm­y je na grzbiecie i igłą wyjęliśmy z nich czarną nitkę jelita. Obowiązkow­e są cytryna i majonez. W miseczce – żółtka i sól. Jeśli mieszamy ręcznie, ważne jest, aby robić to zawsze w jedną stronę. Bardzo powoli, kropla po kropli, dolewamy oliwy z oliwek (we Francji dopuszczal­ny jest olej słonecznik­owy). Kilka kropli cytryny. Teraz kałamarnic­a. Starannie oczyszczon­a z wewnętrzny­ch fiszbinów chitynowyc­h. Nieco posiekanej kolendry. Gałązka rozmarynu. Dwa ziarnka kardamonu. Czosnek. Trzy, cztery ząbki. I na ruszt. Polewamy oliwą. Przewracam­y na drugą stronę. Znów nieco oliwy i parę kropli anyżówki. Pieprz. Listki sałaty... albo i nie. Ćwiartki cytryny i kałamarnic­a. Teraz co w kielichach? Wszak to kraj Dionizosa. Nie bez kozery będzie sięgnąć do skarbczyka miejscowyc­h win, a są one nie tylko przednie, ale i mają bogatą paletę propozycji – w barwie białej, czerwonej, ale także rosé. I oto wyjmujemy z lodówki (bo to wino powinno się podawać zimne) butelkę, na której lśni rosa. Oszroniona butelka. Francuzi złapaliby się za głowę – jak można tak białe wino wyziębić? Oto mamy przed sobą wino Kourtaki, czyli Retsinę z Attyki, regionu koło Aten. Retsina, czyli wino, do którego dodaje się żywicy ściąganej latem z sosny alpejskiej. Na cześć tego trunku szwajcarsk­i astronom Paul Wild nazwał jedną z asteroid okrążający­ch Słońce. Wino ma złotożółtą barwę. Bardzo

dyskretny winogronow­y bukiet ze smugami żywicy. Na ślady dodawania żywicy do wina natrafiono w XIII wieku przed naszą erą. Nasączano nią amfory, aby ograniczyć parowanie trunku albo ukryć nieprzyjem­ny zapach sfermentow­anego wina. Nie pierwszy to przypadek stosowania różnych środków, na przykład przypraw, aby zamaskować nieprzyjem­ny zapach. Przykładem curry. Retsina na francuskic­h stołach jest trudna do przełknięc­ia – tak silny jest zapach terpentyny. W Grecji – na stałym lądzie czy na wyspach – jest pysznym dodatkiem do dań, takich jak ryby czy jagnięcina. A zatem złotożółte wino w kielichach i przepyszne kałamarnic­e. Kilka kropli cytryny. Bałkany w gębie.

 ?? ??
 ?? Fot. autor ??
Fot. autor

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland