Przeklinamy od zawsze
Niemcy 14.08.2022
Ludzie przeklinają, odkąd mówią. W przekleństwach od zawsze pojawiały się nazwy zwierząt: krowa, pies, osioł. 12 sierpnia w Muzeum Komunikacji we Frankfurcie nad Menem otwarto wystawę poświęconą temu zagadnieniu, a zatytułowaną: „A niech to! Do jasnej ciasnej! Od klątwy faraona do mowy nienawiści”.
Przeklina każdy, tylko mało kto chce się do tego przyznać. Codziennie ludzie uciekają się do przekleństw i bluźnierstw. I to nie od dziś, lecz odkąd zaczęli porozumiewać się za pomocą języka. – Bluźnienie to jedna z form komunikacji, która bierze swoją siłę z przełamywania tabu – mówi Helmut Gold, dyrektor Muzeum Komunikacji we Frankfurcie.
Wystawę zorganizowano dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności. Początkowo, jak tłumaczy Annabelle Hornung z Muzeum Komunikacji w Norymberdze, otwarcie wystawy zaplanowano w jej mieście. Przez przepisy przeciwpożarowe okazało się jednak, że norymberskie muzeum nie jest gotowe do współpracy w ustalonym wcześniej terminie. Dzięki temu odwiedzający wystawę we Frankfurcie jako pierwsi poznali historię przekleństw, bluźnierstw i klątw, zabobonów i wiary w moc słów sięgających 6000 lat.
W jednym z pomieszczeń muzeum wyznaczono trzynaście miejsc, gdzie można się zatrzymać i oglądać eksponaty, które nie są uporządkowane chronologicznie. Kurator wystawy Rolf-Bernhard Essig zaznacza, że przekleństwa i klątwy mają wiele form, a to, co dzieje się w mózgu, gdy przeklinamy, podczas badań obrazowych wygląda inaczej niż przy wypowiadaniu zwykłych, „przyzwoitych” słów. Co ciekawe – okazuje się, że sam Bóg nie przestrzega własnych przykazań. – Bez historii przekleństw nie ma religii – dodaje Essig, który sam o sobie mówi, że jest mało kreatywnym przeklinającym. – Zupełnie inaczej niż mój ojciec, który był marynarzem – śmieje się.
Helmut Gold wyjaśnia, że w zamyśle autorów wystawa miejscami miała być zabawna, a miejscami skłaniać do przemyśleń. Próbowano połączyć wielowiekowy zwyczaj ochrony pewnych sfer życia i obrony przed klątwami z klątwą faraona i laleczkami wudu oraz współczesną mową nienawiści. Zdaniem Essiga przy ścianie, na której powieszono portrety osób, takich jak działaczka Greta Thunberg czy politycy Donald Trump, Marine Le Pen i Karl Lauterbach, odwiedzający mogą się przez chwilę zastanowić, o co w tym wszystkim chodzi. Gdzie zaczyna się mobbing i mowa nienawiści i jak ofiary mogą się przed nimi bronić. Nowe formy klątwy można odnaleźć dziś w internecie – to ataki trolli i cybermobbing.
Kurator Essig przypomina, jak było w minionych wiekach. – Kultura przeklinania się zmieniła. Nie oznacza to, że obecnie bardziej przeklinamy niż kiedyś – po prostu dziś robimy to inaczej – wyjaśnia. Wystawę w Muzeum Komunikacji uzupełniają prezentacje audio i wideo. Dzięki nim każdy, komu to nie przeszkadza, może posłuchać przekleństw rodem z kina i telewizji albo wczuć się w ociekające wulgarnością teksty współczesnych raperów. Ostatecznie „przeklinanie to rzecz ludzka i ma tak długą historię, jak sam język”.
Od XVI wieku znane były tak zwane kasy przekleństw – do których karę musiał wpłacić każdy, kto dopuścił się bluźnierstwa. Essig przypomina jednak, że wszelkie próby zakazywania przekleństw mają jedną cechę wspólną – są bezskuteczne.
Odwiedzający wystawę dobrze się bawią przy interaktywnych stanowiskach, gdzie sprawdza się ich znajomość przekleństw oraz gdzie w zabawny sposób można się nauczyć zupełnie nowych.
Jednym z zadań jest przyporządkowanie międzynarodowych bluźnierstw do kraju ich pochodzenia, w innym miejscu można tworzyć nowe przekleństwa – ze słów używanych na przykład przez Johanna Wolfganga Goethego, ale też przez współczesnych.
Jedna z części wystawy poświęcona jest ponadto miejscowej kulturze bluźnierstw, czyli „brzydkim słowom” z Frankfurtu i jego okolic. Odwiedzających zachęca się, by sami uzupełniali tę listę.